24. Witaj z powrotem!

746 65 66
                                    

— To głupie — powtórzył Nico po raz setny tego dnia, zerkając z niezadowoleniem na swoje odbicie w lustrze. Garnitur nie leżał na nim tak, jak powinien, włosy odmawiały posłuszeństwa, a ogólne poczucie stresu sprawiało, że miał ochotę zakopać się pod kołdrę. 

— Nie dramatyzuj — zaśmiał się Percy, podchodząc do niego, po czym parsknął śmiechem. — Próbowałeś się udusić tym krawatem? 

Nico uśmiechnął się krzywo.

— Przejrzałeś mnie.

Na te słowa Jackson znów się zaśmiał i zabrał się za rozwiązywanie supła, by  zaraz potem zawiązać krawat jak należy. 

Di Angelo uciekał wzrokiem na wszystkie strony, odkąd Percy przekroczył próg jego mieszkania, te kilkanaście długich minut temu. Nie miało to nic wspólnego z poczuciem wstydu czy żadną tajemnicą. Nie, problem był dużo poważniejszy. Percy wyglądał... Nieziemsko. 

Garnitur, który nałożył, miał ciemnoniebieski kolor i leżał na nim jak szyty na miarę. Włosy zaczesał do tyłu, na szyi zawiązał jasnoniebieski krawat, a w zestawieniu z przeszywającymi, morskimi oczami i zadziornym uśmiechem Nico wiedział, że skończy sam na tej imprezie. Nie było szans, żeby nie zwrócił na siebie uwagi, wyglądając tak. Już pomijając to, że pod pretekstem ,,pytania do przewodniczącego" można było zaskarbić sobie całkiem sporo uwagi. 

Przez to wszystko Nico bardziej niż zwykle czuł, że nie pasuje do Percy'ego. Nie prezentował się tak jak jego chłopak, no i był chłopakiem. Nie chciał robić Percy'emu problemów. Jackson był wyjątkowo tępy w niektórych sprawach, a jego niezachwiana wiara w dobro ludzi przysłaniała mu realny obraz świata, a przynajmniej według Nico. Tymczasem on doświadczył już kilku ,,przyjemności" w związku z wyglądem, orientacją czy, chociażby, przywiązaniem do siostry. Wiedział, jacy byli ludzie i nie chciał, żeby jakakolwiek przykrość spotkała Percy'ego z jego winy. Takie bezpardonowe wparowanie na imprezę we dwójkę...

— Nico? — Percy ujął jego twarz w dłonie i zmusił, by ich spojrzenia się skrzyżowały. — Wszystko w porządku?

Di Angelo znów się skrzywił, nie za bardzo wiedząc co zrobić z tym nagłym skróceniem dystansu. Już podczas wiązania krawata czuł, jak robi mu się ciepło, tymczasem w tej chwili byli jeszcze bliżej.

— Jesteś za blisko, Jackson — wymruczał, starając się, by jego głos w żaden sposób nie zdradził, co dzieje się w jego głowie.

— Hmm? — Jackson uśmiechnął się zadziornie, głaszcząc kciukami jego policzki. — Nie mogę być za blisko swojego chłopaka? 

Na wszystkich bogów. Nico czuł, jak jego policzki płoną. Nie był przyzwyczajony do tego typu sytuacji i wiedział, że to sprawiało, że Percy robił się śmialszy niż prawdopodobnie byłby z kimś bardziej pewnym siebie. Na przykład z kimś takim jak Annabeth. 

Możesz, ale... 

— To dobrze. 

I po tych słowach go pocałował. 

Nie było to nic dziwnego, odkąd między nimi wszystko się ułożyło, często się całowali. Jednak za każdym razem Nico przeżywał to równie mocno, szczególnie pocałunki takie jak ten, kiedy Percy wplatał dłonie w jego już dłuższe włosy, bezczelnie wpraszał się językiem do środka i w kilka chwil potrafił zdominować go zupełnie, odbierając mu oddech, zdrowy rozsądek i poczucie rzeczywistości. Kiedy Percy przypierał go do ściany i kiedy Nico miał ochotę zerwać z niego ubrania, a potem przyłapywał się na takich myślał i skrajnie wstydził się sam przed sobą.

✓ Love Me || PercicoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz