lekcja chemii

3K 340 225
                                    

Chemia.

Na sam dźwięk ów słowa Chuuyę przechodziły ciarki po plecach i zbierało mu się na wymioty. Słowa nie były w stanie ująć tego, jaką nienawiścią pałał do tego przedmiotu. O ile fizyka płynęła w jego żyłach, a wzory w niej stosowane były niemalże tak oczywiste dla niego jak to, że człowiek potrzebuje tlenu, by przeżyć; to co do chemii, Chuuya miał wrażenie, że więcej zrozumiałby słysząc wypowiedź jakiegoś Chińczyka.

Miał jednak... Szczęście?

Osamu wręcz kochał chemię. Choć i to nie było pewne, jako iż ten człowiek to chodząca zagadka, jednak faktem było to, że rozumiał z niej więcej niż Nakahara.

Tak więc, na pięć minut przed lekcją, zabrał zeszyt współlokatora i zaczął spisywać z niego pracę domową. Pisząc na oślep wzory chemiczne przeszło mu przez głowę. że nigdy nie podejrzewał siebie o to, że mógłby być taki szybki. Bo jednak to musi być ten uczniowski, cudowny talent, by spisać trzy kartki A4 zapisane drobnymi literkami, jakimi pisał Dazai, w pięć minut.

Dzwonek rozpoczął czterdzieści pięć minut męki Nakahary. Udawał, że skupia się na temacie, gdy tak na prawdę był myślami gdzieś w nieokreślonej przestrzeni, i z pewnością, gdyby ktokolwiek zapytałby się go o nawet tak banalną rzecz, jak jego imię, miałby problem z odpowiedzią.

Nie słyszał.

Nie dlatego, że miał problemy ze słuchem, czy nie chciał. Po prostu nieświadomie się wyłączył.

Chciał się napić kawy, jednak do tego musiał dotrwać do przerwy. Spojrzał na zegar. Zostało dziesięć minut. W duchu błagał, aby nauczycielka go nie zapytała, jednak znając jego szczęście, to właśnie jego poprosi o rozwiązanie zadania. Wiele się nie pomylił.

Kiedy kobieta wywołała jego imię, spojrzał błagalnie na Dazai'a, siedzącego w ławce obok niego, jednak ten tylko prychnął i cicho zachichotał. Chuuya chciał już wypuścić wiązankę przekleństw, jednak powstrzymał się. To jak bardzo nienawidził w tym momencie Osamu nie dało się ująć w słowach. Nie cierpiał go bardziej od tej nieszczęsnej chemii.

Stał biedny przed tablicą, nie wiedząc co napisać. Patrzył na wzór strukturalny jakiejś soli, a polecenie pomimo, że nie zbyt skomplikowane, było trudne. Przynajmniej dla osoby, która nie wiedziała nawet co to wiązanie koordynacyjne. Rozpisał to, co myślał, że jest poprawnie i chciał wrócić do ławki. No właśnie, chciał.

- Poczekaj chwilę, Chuuya. - powiedział do niego nauczyciel, łapiąc nastolatka za łokieć. - Czy klasa się z tym zgadza?

- Pomiędzy tym prawym tlenem, a arsenem powinno być wiązanie koordynacyjne i wokół wszystkich tlenów trzy kreski. - usłyszał ten irytujący głos z końca klasy. Był dosłownie o krok od rozniesienia całej klasy. Powstrzymanie się w tym momencie było bardzo trudne.

- Dokładnie. - odparł nauczyciel i poprawił wzór. Mówił coś jeszcze, jednak Chuuya nie słuchał. Wrócił do ławki i mruknął do Dazai'a:

- Kiedyś na prawdę ci przypierdolę tak, że polecisz na Księżyc i już nie wrócisz.

- Ale się boję... - usłyszał ironiczną odpowiedź znajomego.

Jednak coś było nie tak.

Jego głos był dziwnie rozmyty, złapał się za głowę. Nakahara pomyślał, że to pewnie z braku snu. Sam miał problemy z koncentracją po nieprzespanej nocy, jednak kawa zawsze go rozbudzała. Jednak z tego co wywnioskował po połowie pierwszego trymestru* - Dazai nienawidził tego kofeinowego napoju tak bardzo, że nie był w stanie przełknąć ani łyku nawet bezkofeinowej.

Czemu mam się martwić o tego debila? 

Dzwonek zakończył lekcję, a także dzień w szkole dla uczniów klasy 1-5. Chuuya opuścił klasę jako pierwszy, na koniec patrząc na współlokatora z niezrozumiałym współczuciem.


* w Japonii obowiązuje podział na trzy semestry, oddzielone od siebie feriami wiosennymi i zimowymi.


_

Dobra, zaczynamy XD

Nie wiem jak to wyjdzie, bo nie mam nawet połowy skończonej no ale cóż.

kawa i orzechy [soukoku; school au]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz