rozłąka na (prawie) zawsze

2.1K 243 112
                                    

Minął miesiąc. Potem kolejny. Nic się nie zmieniło poza tym, że Osamu zostało coraz mniej czasu.

Chuuya wszedł do jego pokoju cicho. Brunet miał zamknięte, podkrążone oczy. Płakał. Rudowłosy cicho westchnął i usiadł na krześle obok łóżka szpitalnego.

- Hej.

Czekoladowe oczy nastolatka spojrzały w stronę przyjaciela. Nie odpowiedział.

- Oh... Hej, ja tu jestem. - Położył dłoń na ręce chorego. Ja tu jestem. Nie halucynujesz.

Mały uśmiech pojawił się na twarzy leżącego Dazai'a. Nakahara uznał, że mówienie w jego przypadku mogłoby być wyczerpujące, więc w pewnym momencie wprost mu tego zakazał. Jakby to miało wydłużyć jego życie.

Sama skóra i kości.

Tak określiłby Chuuya wygląd Osamu. A będzie jeszcze gorzej. Starał się nie zwracać uwagi na złe myśli chodzące po jego głowie. Chuuya, cholero. Nie czaruj się, on i tak...

Rudowłosy czuł jak po policzkach lecą mu łzy. Dazai spojrzał na niego i się uśmiechnął szerzej. Zaczął się cicho śmiać. Śmiechem tak słabym, że Nakahara nie był w stanie sobie tego wyobrazić. Objął chorego przyjaciela.

- N-n-nie chcę a-abyś j-już umierał. N-nie z-z-z-zostawiaj m-mn...

- Chuu... ya... Przes... przestań... O-oczy będą cię boleć. - Kruchy głos przerwał niskiemu wypowiedź. Ucichł, by po chwili zacząć płakać jeszcze mocniej.

- Idioto! Miałeś nie mówić! Ja... Ty... Ty miałeś żyć! Myślisz że po co zarywałem nocki nawet kiedy mogłem je przespać?! To nie tak miało się skończyć! Dlaczego? Dlaczego ty? Dlaczego ja? - Pod koniec jego głos stał się cichszy i słabszy, jakby cała energia z niego uszła. Gdy kątem oka zauważył, że brunet zbiera się na odpowiedź, szybko zakrył jego usta dłonią. - Mówiłem, żebyś nic...

Poczuł chudą rękę pomiędzy jego włosami. Osamu wciąż się uśmiechał, bawiąc się kosmykami zadbanych, za długich włosów. Już nic nie mówił.

▫▫▫

Był to dokładnie tydzień przed urodzinami Dazai'a, dwunasty czerwca. Chuuya tego dnia nie poszedł do szkoły. Z resztą nawet gdyby poszedł, nie mógłby się skupić. Krzątał się po pokoju w akademiku. Dwa dni temu dostał niespodziewany telefon od matki o tym, że jego ojciec zmarł na zawał. Trzynastego miał odbyć się pogrzeb, także chłopak miał wrócić do domu dzień wcześniej.

Pomimo że matka miała przyjechać po niego dopiero o piętnastej, nastolatek nie był w stanie usiedzieć w miejscu. Nie przerażał go sam fakt śmierci taty, a raczej to, że się tym zbytnio nie przejął. Potraktował to jakby było to codziennością, jakby codziennie jego ojciec umierał. 

Jako że wiedział, że nie zobaczy Osamu przez najbliższe dwa tygodnie, może nawet zmieni szkołę, postanowił odwiedzić szpital.

Na pomysł o zmianie liceum wpadł Yuuki. Chciał, by Chuuya miał w tych "ciężkich dniach" bliżej do szkoły. Nie wiedział jednak jak okropna jest ta decyzja. Jednak jako że rudowłosy nie potrafił odmawiać, po prostu się na to zgodził.

- Cześć. Słuchaj, dzisiaj wyjeżdżam. - powiedział na wejściu Nakahara, siadając od razu na krzesełku. Twarz Dazai'a wyrażała niedowierzanie. - Mój... mój ojciec zmarł. Jutro jest pogrzeb, chcą mi zmienić szkołę. Słuchaj, ja przepraszam-

Nie dokończył, czując zimną rękę Osamu na swojej dłoni. Znowu zachciało mu się płakać, jednak się powstrzymał. On by tego nie chciał.

Położył się zamiast tego na nim, jakby miało być to ich ostatnie spotkanie. Zaczął nucić jakąś rockową piosenkę i głaskać przyjaciela po nadgarstku, starając się przy tym nie ruszać welflonu.

Po dwóch godzinach, opuścił pokój z cichym "Do zobaczenia, wszystkiego najlepszego, Osamu". Wcześniej powiedział mamie o tym, by odebrała go spod szpitala. Droga do domu minęła w ciszy, jak poprzednio. Ceremonia pogrzebowa również była cicha. Nie padał deszcz, był to wręcz najbardziej słoneczny dzień w tym tygodniu. Chuuya wciąż powstrzymywał się od napisania do Dazai'a.

Przecież wszystko jest w porządku.

Prawda?


_

Nie zabijcie mnie XDD

kawa i orzechy [soukoku; school au]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz