-4-

13 1 0
                                    


-4-

Świat zaczynał wirować,rozglądnęłam się wokół. Palenisko przestało się palić. Wszędzie zapadła kurtyna ciemności. Wstałam z ławki i potykając się kierowałam się w stronę lasu. Podświadomie pamiętałam słowa staruszki,która oferowała swoją pomoc. Po drodze nie minęłam ani Magdy ani chłopaków. Nogi z każdym krokiem robiły się coraz bardziej ociężałe. Potrzebowałam jeszcze kilku kroków,kierowałam się w stronę lasu,mając nadzieję,ze znajdę staruszkę. W gęstwiny weszłam potykając się kilkakrotnie. Nogi miałam poharatane od gałęzi,których nie miałam jak omijać. Przerażająca cisza napawała mnie coraz większym niepokojem. Pokrzywy na każdym kroku kuły mnie w uda. Coś się ze mną działo. Traciłam przytomność umysłu,a wianek na głowie znów zaczął drapać. Nie chciałam go zdejmować,nie tym razem. Czułam,ze słuchając się słów nieznajomej,w jakimś stopniu była ze mną. Złapałam zadyszkę i oparłam się o drzewo. Pień dawał mi poczucie stabilności. Próbowałam uspokoić oddech. Na chwilę przymknęłam oczy,a gdy je otworzyłam obserwowała mnie para żółtych ślepi. To był wymysł mojej głowy,to wszystko przez te zioła. Panicznie próbowałam przywrócić trzeźwość umysłu. Wianek drapał coraz mocniej,a skóra głowy zaczęła mnie palić. Dodałam kolejny objaw do zatrucia bylicą - zaczynałam mieć halucynacje.

Otworzyłam oczy i liczyłam ze żółte ślepia znikną. Zrobiłam kilka kroków. Po omacku dotykałam drzew, i jednocześnie starałam się nie hałasować. Gdybym mogła wstrzymywałabym oddech. Nic się jednak nie stało,wiec pozwoliłam sobie na dalszą podróż. Gdzieś tu niedaleko musiała być ta chatka,która była celem podróży. Była moim schronem w myślach i trzymała mnie na duchu. Teraz gdybym nawet chciała wrócić,nie znalazłabym już drogi powrotnej na plażę. Usłyszałam hałas,chaszcze obok mnie zaczęły szeleścić,a w powietrzy rozległ się głośny pisk. Tak znany głos,przez który przyspieszyło mi serce. Zawroty głowy coraz bardziej dawały się we znaki. Zaczęłam iść szybciej w stronę,z której dobiegał głos Mileny. Nie obchodziły mnie szeleszczące krzaki,w których mignęły mi żółte oczy,ani to ze potykałam się coraz częściej. Teraz liczyła się tylko młodsza siostra. Okręciłam się czując obecność i wzrok na moich plecach. Ból głowy robił się nieznośny. Złapałam się za bukiet kwiatów,który rozlewał ból po mojej głowie. Ciepła ciecz spłynęła po moim czole,a jedna zatrzymała się na moich ustach. Czułam metaliczny posmak krwi. Nie wiedziałam co jest prawdą,a co halucynacjami. Nie byłam w stanie tego odróżnić,wszystko się zlało w jedność. W oddali dojrzałam zgarbioną postać. Na leśnej ścieżce stała Milena. Próbowałam się ruszyć,dotrzeć do niej,ale moje nogi były zbyt ociężałe. Uklękła,pocierając swoje ramiona. Nie podnosiła głowy,gdyby to zrobiła może zauważyła by zbliżające się niebezpieczeństwo. Chciałam zobaczyć jej twarz i upewnić się,ze to ona. Jednak uparcie chowała się za kurtyną włosów. Zbliżało się w jej stronę. Żółte ślipia. Księżyc oświetlił stworzenie. Pół ciała miał kozła,a pół człowieka. To były jakieś chore halucynacje. Przestałam panować nad moim umysłem. Kulającym krokiem zbliżał się do płaczącej Mileny. Szloch wydobywał się zza zasłoniętej twarzy. Siedziałam oparta o konar drzewa. Robiłam się coraz słabsza,brakowało mi tlenu. Czułam się jakby coś powoli mnie podduszało. Panika ogarnęła moim ciałem. Świat wirował,a potwór zbliżał się do siostry. Zachowywał się jakby specjalnie przedłużał tą chwilę. Odwrócił rogatą głowę w moją stronę,czyli jednak wiedział o mojej obecności. Dlaczego nie próbował podejść do mnie? To ja powinnam być na jej miejscu,to była moja wina. On tylko czekał na moją reakcje,nagle uzmysłowiłam sobie tą banalną rzecz. To była prowokacja. Milena była tylko zakładnikiem,nie chodziło tu o nią,a o mnie. Miałam mu tylko dostarczyć coś co chciał ode mnie i wtedy puściłby ją wolno. Obok mnie nie było nic,co mogło by mi pomóc ją obronić. Wszędzie tylko te cholerne paprocie. W zielonych chaszczach mignęło mi coś czerwonego. Próbowałam pochwycić barwną roślinę,a ruch spowodował że upadłam na ramię. Coś mi przypominała,ale przecież sama się upierałam co do jej istnienia. To wszystko to musiałby być halucynacje. Taki świat po prostu nie istniał. Wypierałam z głowy wszystko co widziałam i słyszałam. Razem ze mną świat obrócił się do poziomu. Bestia stała nad Mileną,a ja prosiłam. Błagałam w myślach o pomoc,głowa paliła mnie do utraty przytomności.

-Zrobię wszystko..proszę- Wyszeptałam. Nie wiem do kogo kierowałam te słowa,może do bestii a może do kogokolwiek kto mógłby pomóc. To była moja młodsza siostrzyczka,a to wszystko było moją winą. Oczy powoli się zamykały,walczyłam z utratą przytomności. Robiły się coraz bardziej ociężałe,a ja nie miałam już czasu. -Wszystko..błagam-wyszeptałam jeszcze raz.

-Umowa zawarta Nasławio.- Odpowiedział mi wiatr,a nieznośny ból sprawił że świat zawirował po raz ostatni.

Księżyc poślubił SłoneczkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz