-20-
Środek lata odwdzięczał się upałami,których radykalnie próbowałam omijać. Ostatnie dni przed świętem Peruna spędzałam w domu. Było tak jak powinno być. Byłyśmy zwyczajną rodziną,ze zwyczajnymi problemami. Robiłyśmy sobie spa,rozmawiałyśmy o facetach,chodziłyśmy na wieczorne spacery,a później gdy Magda szła do pokoju wyciągałyśmy butelkę wina,schowaną przed nią samą. Raz nawet na jednym z takich wieczorków pojawiła się Magda,ale nie chwiałyśmy zbyt szybko wracać do poprzednich relacji. Byłam zupełnie innym człowiekiem,którego nie do końca potrafiła jeszcze zaakceptować. Z pokoju siostry wieczorami wciąż było słychać chichoty,ale tym razem chłopcy wchodzili drzwiami,a nie oknem. Do tego była godzina policyjna,którą nie mogli przekraczać,a drzwi do jej pokoju miały pozostawać co najmniej uchylone. Naprawdę tak mogło zostać. Miałyśmy lepsze kontakty niż kiedykolwiek. Było tak,jakby nic nigdy złego się nie wydarzyło. Mama opowiadała mi o jej młodzieńczych szaleństwach,z których w końcu urodziłam się ja. Pytałam o wszystko,to co było zamiatane pod dywan przez te wszystkie lata. Usłyszałam historię jej miłości i to podwójną,bo wciąż kochała ich obu. Nie wspominałam nic o tym,że obiecał moje życie Welesowi w zamian za jej własne. Uważałam że na to było już za późno. Nie czułam wobec niego żalu,nie czułam do niego tak naprawdę nic. Za to mama wciąż utrzymywała,ze jesteśmy jej największymi miłościami,a powtarzała to ostatnio dosyć często. Na tym upływały mi dni,spokojne i słoneczne i z tego się cieszyłam. Czerpałam z każdej chwili maksimum i wyciskałam jak sok z cytryny. Dzierżysławy prawie w ogóle nie odwiedzałam od tego czasu. Wciąż czułam wstyd,że nakryła mnie na podglądaniu jej wieczorem i to że byłam świadkiem tej intymnej chwili. Za każdym razem gdy przechodziłam lasem,miałam tam wstąpić ale wciąż brakowało mi odwagi. Weles się ze mnie naśmiewał,a za mój koszmar obwiniał Zmorę,albo Nocnicę. Każda chwila z nim była jak przeżycie całego życia. Dawał mi emocje,których nigdy bym bez niego nie doświadczyła - tego byłam pewna. Nadszedł dzień,w którym zebrałam się na odwagę i zapukałam do drzwi chatki. Tęskniłam za widokiem Dzierżysławy,chciałam spotkać ją jeszcze przed świętem Peruna. Co oznaczało,że to był ostatni wolny termin. Nie widziałam jej kilka dni,a stojąc w progu drzwi,czułam wyrzuty sumienia z powodu mojej nieobecności.
-Kochona,już myślałam że o mnie zapomniałaś.-Otworzyła gościnnie drzwi i zrobiła mi miejsce.
-Mioła nadzieję,że się zobaczymy przed świętowaniem..
Uśmiechnęłam się do niej serdecznie i wtuliłam się w ramiona,które otworzyła,robiąc mi w nich miejsce. Była dla mnie bliska,trochę jak babcia,a trochę jak przyjaciółka - oczywiście taka odrobinę starsza,ale w niczym mi to nie przeszkadzało. Pogłaskała moją głowę jak dziecku,które powróciło po długiej nieobecności do domu,a później zaprosiła do środka chatki. Usadowiłyśmy się w pokoju,w którym ostatnio ją widziałam. W powietrzu unosił się specyficzny zapach,którego z niczym nie mogłam połączyć. Było duszno od gotowania w kuchni,a para umieściła się na oknach. Chciałam uchylić okno,gdy Dzierżysława kategorycznie pokręciła głową.
-Troszkę tu gorąco,może chociaż uchylimy okno?-Staruszka wyglądnęła przez okno,a później bez słowa wyszła z pokoju. Usiadłam na krześle i czekałam aż wróci. Kusiło mnie żeby chociaż na chwilę zaczerpnąć świeżego powietrza,ale widocznie miała powód dlaczego miałabym tego nie robić. Gdy przyszła z powrotem w ręku trzymała dwie szklanki,z których unosiła się para. Napój był różowo-czerwonego koloru i zapachem przypominał leśną ściółkę.
-Mosz,pewno pić Ci się chce.-Postawiła przede mną trunek,a ja żałowałam że nie zaproponowała nalewki. Patrzyłam sceptycznie na podaną mi szklankę,ale nie chciałam jej urazić.
-Co to Dzierżysławo?-Wzruszyła ramionami,a sami upiła łyk ze swojego kubka. Jej wyglądał na bardziej różowy niż mój,ale nie miałam zamiaru dociekać.
-Kochona kompocik Ci ugotowałam. Pij no,nie pytej.-Przyłożyłam szklankę do swoich ust i zaciągnęłam porządny łyk. Napój nie wydawał się wcale najgorszy,widocznie przesadziła z ilością śliwek,albo może truskawek. Zdecydowanie to był najbardziej kwaśny kompot jaki piłam,ale nie miałam zamiaru wybrzydzać.
-Spotkałaś Swaroga.-Zaczęła temat,który wiedziałam,że w końcu będę musiała poruszyć.
-Tak-Odparłam i odłożyłam pusty kubek na stół.-Patrzyła na mnie czujnym wzrokiem i podniosła brwi.
-Obiecał mi pomóc.-Patrzyłam prosto w jej zmęczone oczy,w których wyraźnie dostrzegałam troskę.-Perun ma mnie oszczędzić.
-Czemu masz taką skwaszoną minę?-Nawet nie skomentowała informacji,które jej przyniosłam. Twarz musiała być ewidentnie skwaszona po tym kompocie.
-Powiedział,że może pomóc tylko jednej osobie. Pozwolił mi wybrać.-Kontynuowałam,wspominając spotkanie ze Swarogiem.
-Dobrze zrobiłaś dziecko. On już swoje przeżył.-Poklepała mnie po ramieniu.-Ocalisz więcej istnień niż zdajesz sobie z tego sprawę. Wim że Ci ciężko,ale podejmujesz dobrą decyzję Nasławio.-Staruszka wyczuwała mój smutek i żal,a jej oczy skanowały każdy mój ruch i minę. W tym czasie nareszcie uchyliła okno i oglądnęła się przez firankę.
-Ostatnio te bestyje to nawet wokół mojego okna się kręcą.-Zaczerwieniłam się,ale nie dałam po sobie znać,że wiem o kim mówi.-Jak już tutaj się czają,to znoczy że niczego się już nie boją.-Pokiwałam głową na potwierdzenie jej słów. Nie skomentowałam tego w żaden sposób,a ona nie drążyła tematu. Resztę dnia spędzałyśmy na zbieraniu ziół,których powoli ubywało w szafkach i porządkowaniu spiżarni. Zapasy mleka zostały uzupełnione,a ubożęta w zamian za to miały złapać mysz,która ewidentnie gdzieś tam grasowała. Na koniec dnia,gdy wybierałam się do domu,odwróciła się do mnie i jeszcze raz mnie przytuliła. Chciała dodać mi otuchy przed jutrzejszym dniem,ale było coś jeszcze w tym uścisku. Była zmartwiona i niepewna. Gdy wyrwałam się z jej uścisku,w oczach widziałam ten błysk,który występował gdy mówiła o swojej córce. Na twarzy miała podobny rodzaj tęsknoty i smutku,a w moich oczach zebrały się łzy wzruszenia. Nie chciała się ze mną żegnać,ale w końcu już niedługo miałyśmy się zobaczyć,gdy wszystko się skończy.
-Naprawdę podjęłaś słusznądecyzję Nasławio.-Po tych słowach odeszła w stronę lasu,tak jak za pierwszym razem gdymiałam spotkać Peruna.
CZYTASZ
Księżyc poślubił Słoneczko
FantasyNastoletnia Nasławia odkrywa tajemniczy i dawno zapomniany świat Słowian. Skłaniają ją ku temu przysięgi, którymi jest związana z dwoma, najważniejszymi bogami pradawnych czasów. Sytuacji nie ułatwia, czyhające na nią nasze rodzime potwory. Została...