-12-

9 1 0
                                    


-12-

Droga do staruszki minęła mi bardzo szybko. Czas umilałam sobie podziwianiem roślin i cieszenia się ze słonecznego dnia. Moje humory zmieniały się ostatnio bardzo szybko,co wynikało ze zmian jakie zaszły w moim życiu. Wszystko odwróciło się jak w krzywym zwierciadle. Ze spokojnego,nudnego świata,przeniosłam się w demoniczny,w którym rządzili wymyślni bogowie. Wszystko zaczęło się zanim mogłam o czymkolwiek zadecydować. Moja matka poprosiła boga jawii o moje życie,w zamian za przysługę,którą teraz miałam spełnić,a mój ojciec obiecał moją duszę Welesowi w zamian za życie mojej matki. Do tego przez jakieś podstępne oszustwo wielki pan Nawii zmusił mnie do złożenia kolejnej przysięgi. Poznałam smak strachu i dowiedziałam się że nie zawsze zło wygląda tak demonicznie. Południca,którą spotkałam - mogłabym przysiąc,że jest zawziętą maniaczką opalania. Weles też potrafił oszukać swoim wyglądem..jak mogłabym uwierzyć że jest tak stary jak świat? Może nawet starszy,w końcu pojawił się wcześniej niż ziemia. Za to zobaczyłam też słowiańskie okropieństwa jak zmora,czy czart - oni pachnęli prawdziwym zwierzęcym strachem. Jakby było mało moja przyjaciółka okazała się kłamczuchą,a siostra sprowadzała chłopaków przez okno. Co za pokręcony świat. Pokręciłam głową. Moją ostoją była Dzierżysława,która opiekowała się mną,zanim ją poznałam. Była jak babcia,której nie dano mi mieć. Zamiast obiadów rozdawała magiczne zioła i nalew z najlepszych słodziutkich malin. Przechodziłam przez las i nie mogłam doczekać się spotkania z kobietą. Miałyśmy wyjątkową więź. Drzwi do chatki były otwarte. Przeszłam przez żółte progi mieszkania i zaglądnęłam do pokoju. Nigdzie nie znalazłam kobiety. W kuchni gotowało się coś,a zapach napędził mi głodu. Podeszłam do okna,próbując dostrzec zgarbioną sylwetkę w kolorowej chuście. Postanowiłam poszukać ją w lesie,musiała zbierać zioła. Wyszłam i skierowałam się w stronę gęstego lasu. Przeszłam kawałek,a gdy jej nie dostrzegłam,zatrzymałam się. Nie wiedziałam,w którą stronę ruszyć. Nie chciałam znów się zgubić i spotkać południcę. Zdecydowałam że dużo rozsądniejsze będzie wrócenie się do bezpiecznej chatki i poczekanie tam na Dzierżysławę. Gdy się odwróciłam obok mnie klęczała kobieta,z drewnianym koszykiem i zbierała różne rośliny. Podskoczyłam zaskoczona jej niezauważoną nieobecnością.

-Przepraszam,nie zauważyłam Pani-Kobieta z długimi blond włosami i długą białą sukienką spojrzała na mnie i uśmiechnęła się od ucha do ucha. Jak do znajomej,której dawno nie widziała.

-Przyszłam tu za Tobą,widać jakbyś potrzebowała pomocy.- Poprawiła białą sukienkę i zrobiła krok w moją stronę.

O nie,nie ma mowy. Czy to była jakaś kolejna odmiana południcy,albo rusałki? Zaczęłam się cofać,pamiętając że im wcześniej zacznę uciekać tym lepiej.

-Nie bój się,nie zrobię Ci krzywdy. Jesteś moją córką. Jak mogłabym? - Zapytała oburzona jakby ją zabolała moja reakcją. Córką? Czy ja czegoś jeszcze nie wiem?

-Ja już mam mamę,dziękuję bardzo,ale nie potrzebuję pomocy. Radzę sobie dobrze.- Próbowałam urwać rozmowę,a w międzyczasie rozglądałam się za Welesem,albo Dzierżysławą. Nikt nie nadchodził. Byłam zdana na siebie. Może powinnam poprosić o pomoc Peruna?

-Perun zawsze jest z Tobą,nie musisz go przywoływać. Jest w każdym promieniu słońca,szumie drzew i w dźwiękach potoku spływającego z gór,który daje ochłodę w gorące dni. Jest też we mnie. Jestem Mokosz. Oczywiście,że masz mamę,ja jestem mateczką wszystkich,więc oczywiste że Ty jesteś i moją córką. Mój Pan poświęcił Twoje ciało jako święte. Jesteś bardzo ważna dla nas.- Byłam dla niego święta,a jednocześnie ukarał moją rodzinę za nieposłuszeństwo i skazał mnie na śmierć. W końcu tak powiedziały Rodzonice. Mokosz chwyciła mnie za rękę,a po jej policzkach popłynęły łzy.

Księżyc poślubił SłoneczkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz