Pov. Camilla
Właśnie słodzę sobie herbatę malionową i rozmyślam nad dzisiejszą rozmową z Emilianem. Bardzo cieszę się, że znalazł mój łańcuszek, a jeszcze bardziej cieszę się, że po raz kolejny zaproponował mi pracę. Bardzo jej potrzebuję, a opieka nad dziewczynami to będzie czysta przyjemność.
- Cam jestem już. - słyszę z korytarza głos Sophii.
- Cześć Soph, jestem w kuchni!- odkrzykuję jej. Po chwili dziewczyna podchodzi do mnie, bierze sok marchewkowy z lodówki i siada koło mnie.
- Jak dzisiejszy dzień? Szef był bardzo zły? - zapytała, popijając sok.
- O tym co mnie dzisiaj spotkało można napisać opowiadanie.
- No opowiadaj dziewczyno.
Odpowiedziałam Sophii o dzisiejszym dniu, począwszy od nocnego snu, kradzieży łańcuszka, spotkania Emiliana i jego propozycji pracy.
- Powiedz, że się zgodziłaś? - pyta niecierpliwie moja przyjaciółka
- Właściwie to tak, potrzebuje tej pracy, nawet bardzo, a praca z tymi dziećmi będzie naprawdę ciekawa.
- Masz szczęście dziewczyno, bo inaczej właśnie w tym momencie szłabyś do Emiliana. - śmieje się na słowa współlokatorki. - może ten twój sen był proroczy?
- Co ty gadasz Soph, jeśli nawet kiedyś Cassono zainteresowałby się mną, w co bardzo wątpię, to przecież wiesz, że nie mogę mieć dzieci. - na te słowa zasmuciłam się. Zawsze chciałam stworzyć rodzinę, niestety odebrano mi tą szansę. Kiedy skończyłam piętnaście lat moja matka pobiła mnie tak mocno, szczególnie w brzuch, że zaczęłam krwawić. Okazało się, że pękł mi jajnik i już nigdy nie będę mogła mieć dzieci.
- Przepraszam Cam, nie chciałam cię zasmucić. - Sophia spojrzała na mnie przepraszająco.
- Nic się nie stało kochana. - Podniosłam się z krzesła i ją przytuliłam. - A co dzisiaj na posterunku?
- Nic ciekawego, to co zawsze. Napady, kradzieże, rozboje, kłótnie sąsiadów. Typowa praca policji.
- Nie przesadzaj Soph, wiem, że kochasz bycie policjantką.
- Tu mnie masz. - wypiła sok i wyrzuciła butelkę do kosza. - Jutro punkt dziewiąta wstajesz i szykujesz się na rozmowę o pracę. - przewróciłam oczami na jej słowa.
- Sophia, nie galopuj, to tylko głupie sformalizowanie warunków.
- Nie obchodzi mnie co to jest, jutro tak cię wyszukuje, że Emiliano padnie z wrażenia. A teraz już, już, do pokoju, musisz się wyspać. - mówiąc to sama weszła do pokoju i zamknęła drzwi. Poszłam się wykąpać i koło dwudziestej drugiej zasnęłam.
****
Obudził mnie głośny dźwięk budzika. Przewróciłam się na drugi bok i spojrzałam na godzinę. Ósma szesnaście. Dziwne, że tak wcześnie wstałam, w soboty zazwyczaj śpię do dziesiątej, jak nie dłużej. No cóż chyba muszę wstać, może pójdę się przejść? I tak nie mam nic do roboty dopóki Sophia nie wstanie. Ubrałam się w codzienne ubrania i wyszłam po cichu z domu aby nie obudzić mojej przyjaciółki. Dzisiaj była słoneczna, piękna pogoda. Uwielbiam Włochy. Lata zawsze są gorące, a zimy bardzo łagodne. Kocham czerwiec, zawsze jest w nim ciepło i można chodzić bez zbędnych ubrań. Za to nienawidzę jesieni. Ciągle pada, na dodatek drzewa gubią liście i przestaje być zielono. To trochę śmieszne bo moje urodziny wypadają właśnie na jesieni, a dokładnie jedenastego października.
Szłam właśnie parkiem, gdy usłyszałam ciche szczeknięcie. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam czarnego jak smoła psa z pięknymi czerwonymi oczami i dłuższą sierścią. Był po prostu cudowny.
- Hej, chodź do mnie! - zawołałam psa, a ten bez najmniejszego oporu do mnie podreptał. Spojrzałam na jego szyję. Nie ma obroży. - zgubiłeś się? A może ktoś cię wyrzucił. - pies przekręcił głowę i usiadł koło moich nóg. - no cóż, nie mogę Cię tu zostawić. Chodź, pójdziemy do domu. - ruszyłam w stronę domu, a pies za mną. Po dwudziestu minutach dotarliśmy do mieszkania.
- No nareszcie, księżniczka wróciła do domu. - krzyknęła z kuchni Soph i ruszyła w moją stronę. - Camillo co to za pies!? - krzyknęła zdziwiona, gdy zobaczyła kudłacza.
- Znalazłam go, gdy byłam w parku. Nie mogłam go zostawić.
- I co zamierzasz z nim zrobić?
- No cóż, chyba jak wrócę od Cassono to wezmę go do weterynarza, kupię mu obrożę i zostanie u nas.
- Nie ma mowy Cam, kto się nim będzie opiekował, gdy ty i ja będziemy w pracy. - na jej słowa pies podszedł do Soph i zaczął się łasić.
- Chyba chce cię udobruchać. - zaśmiałam się z zachowania psa. Sophia wyciągnęła rękę, a ten od razu wtulił łeb w jej dłoń.
- No dobra kochana, zostaw go, aż szkoda go oddawać. - uśmiechnęłam się do niej promienie - zostaje tylko jedno pytanie, ja dziś idę do pracy, a ty po umowę, więc z kim on dziś zostanie. - W tym momencie do głowy wpadł mi pewien plan.
- Wiesz co Sophia, chyba mam pewien pomysł.
Tak jak obiecałam, wstawiam dodatkowy rozdział, którego głównym bohaterem jest pies. Kocham zwierzęta i nie mogłam sobie odmówić dodania ich do opowiadania. U góry macie zdjęcie piesełka, którego znalazła Cam.
Jeszcze raz Wesołych Świąt kochani!
CZYTASZ
My sweet babysitter
RomanceWychowanie dzieci nigdy nie jest łatwe. Te słowa szczególnie dotknęły Emiliana Cassono. Ojca dwójki dzieci, a przy okazji najbogatszego i najbardziej pożądanego mężczyzny w całych Włoszech. Pośród jego życia pojawia się skromna, miła, niezwykle pięk...