Pov. Camilla
Nie mam pojęcia jak długo dryfuję po różnych miejscach. Dzień, tydzień, miesiąc a może rok? Jednak w ogóle mnie to nie obchodzi. Te miejsca są pozbawione bólu, cierpienia, strachu, nieszczęścia. To właśnie tu czuję, że mogę wszystko. Tylko od czasu do czasu, słyszę głosy męskie i damskie, ale nie mogę ich zrozumieć. Dzisiaj akurat trafiłam na łąkę wypełnioną najróżniejszymi kwiatami. Takimi, których nie widziałam na ziemi. Są fantastyczne, a cała łąka taka magiczna. Przechadzam się po tej zieleni, wąchając słodki zapach kwiatów i rozkoszując wzrok zielenią. W pewnym momencie zauważam jednak jakąś postać mężczyzny, która zbliża się w moim kierunku. Zauważam jego czarno siwe włosy, brązowe oczy i okulary na nosie. To niemożliwe, nie widziałam go ponad dziesięć lat.
- Tato!? - wołam i ruszam biegiem do niego. Już po chwili ląduję w jego męskim uścisku.
- Moja mała córeczka. Chociaż tak na ciebie patrząc nie taka mała. - śmieje się i ponownie mnie przytula.
- Gdzie my jesteśmy? - pytam mojego taty.
- To jest miejsce gdzie trafia każdy człowiek w stanie śmierci.
- Tato skoro ty tu jesteś, to ja w takim razie także umarłam? - pytam zdziwiona, nagle zdając sobie z tego sprawę.
- Camilla ty nadal żyjesz, jesteś tylko w stanie śpiączki
- Ile już jestem w śpiączce? - pytam niepewnie.
- Miesiąc. - odpowiada mężczyzna, a mnie zatyka. - Musisz się obudzić córeczko, już starczy tego snu.
- Ale ja nie chcę. Tu wszystko jest takie magiczne. Nic mnie nie boli, nie boję się niczego i ty tu jesteś.
- Camilla na ziemi są ludzie, którzy cię kochają. Nie możesz tu zostawać.
- Tato oprócz ciebie nikt mnie nie kocha. - mówię do niego, na co ten tylko bierze mnie za rękę i unosi drugą. Nagle czuje, jak łąka znika, a my z prędkością światła spadamy w dół. Po kilku sekundach lądujemy z powrotem, ale w zupełnie innym miejscu. Rozglądam się dookoła i zauważam niebieskie ściany, ludzi ubranych w białe fartuchy, drewniane krzesła . Nagle zauważam siedzącą na krześle załamaną Sophię, a na jej kolanach płaczącą Giulię. Ten widok sprawia, że pęka mi serce. Podchodzę do nich i próbuje ich objąć, ale nie mogę tego zrobić - Giulia proszę nie płacz. - mówię do dziewczynki, ale ta nie reaguje. - Sophia co się stało? - pytam przyjaciółki, ale ona również nic nie odpowiada. Po chwili zauważam również Lorenzo, Clotildę i Gabriela równie smutnych co dziewczyny. Odchodzę kilka kroków od nich i to co następnie widzę sprawia, że po raz pierwszy odkąd tu jestem płaczę. Emiliano siedzi na podłodze cały zapłakany, a obok niego Vera także zalewająca się łzami. Jeszcze dalej stoją Eva i Agostino, którzy również mają łzy w oczach. - Tato? Co im się stało? Czemu wszyscy płaczą? Dlaczego na mnie nie reagują? - pytam klękając obok Emiliano i dotykając jego policzek moją przezroczystą ręką. Skrzywdził mnie okrutnie, ale po prostu nie mogę patrzeć na jego łzy.
- Pytasz się mnie czemu oni wszyscy płaczą. Otóż właśnie przed chwilą serce kobiety, którą kochają zatrzymało się, a lekarze walczą o jej życie.
- Kogo oni kochają? - pytam się, ale wydaje mi się że znam odpowiedź. - To ja umieram prawda?
- Niestety, swoją wypowiedzią sprawiałaś, że twoje serce się zatrzymało.
- Nie chce żeby płakali. Kocham ich wszystkich. Kocham Emiliana, chociaż skrzywdził mnie przed wypadkiem. Teraz wiem, że to jego głos słyszałam. On mnie przepraszał. Kocham moje córeczki. One nie mogą znowu stracić mamy. Kocham Sophię. Co ja bez niej zrobię. To dziwne, ale kocham nawet Clotildę i Lorenza. Dzięki nim miałam szansę na wspaniałą karierę. Tato ja nie mogę umrzeć. Co mam zrobić? Proszę pomóż. - mówię do niego błagalnie.
- Jedyne co musisz zrobić to bardzo tego chcieć, wiem że ci się uda. Kiedyś razem z twoim mężem, twoimi dziećmi i przyjaciółmi do mnie dołączysz, ale nie dzisiaj. Twój czas jeszcze nie nadszedł. Pamiętaj, że co by się nie działo ja zawsze jestem z tobą. Żegnaj córeczko. - mówi mój tata, a jego duch powoli znika. Ja także czuje, że nadszedł koniec mojej wędrówki. I choć w tamtym życiu czeka mnie ból, to wiem, że ten ból niczym nie będzie się równać z moją przyszłością.
Pov. Emiliano
- Nie ona nie może umrzeć. - płaczę osuwając się po ścianie. Dosłownie w tej chwili lekarze walczą o przywrócenie pracy serca mojego kwiatuszka. Rozglądam się dookoła i zauważam, że każdy jest równie zrozpaczony co ja. Obok mnie siedzi Veronica i także szlocha jeszcze głośniej ode mnie. Kilka dni temu przyjechali nawet moi rodzice z samego Mediolanu. Nie mogę uwierzyć, że przez tą idiotyczną kłótnie mogę ją stracić. Tak bardzo mi brakuje jej cudownego dotyku, jej zapachu, pięknych niebieskich oczu. Zrobiłbym wszystko, żeby leżeć tam za nią. Nagle czuje na policzku jakiś dotyk. Rozglądam się, ale nikogo nie widzę. Nikt mnie nie dotyka, więc dlaczego coś poczułem? Tak samo jak szybko się pojawił tak szybko zniknął. Cholera przez tą sytuację zaczynam już wariować. Po kilku minutach z sali Camilli wychodzi lekarz, a my wszyscy szybko do niego podchodzimy.
- Proszę powiedzieć czy Camilla żyje? - pyta zrozpaczona Sophia.
- Niestety robiliśmy wszystko co w naszej mocy, ale się nie udało. - mówi lekarz, a mi robi się wręcz czarno przed oczami.
- Nie! To nie może być prawda! - krzyczy Veronica.
- Niech pan powie, że to żart! - krzyczy do niego Gabriel.
- Rozumiem państwa smutek niestety obrażenia były za duże. Przykro mi. - mówi i najzwyczajniej w świecie odchodzi, a ja nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje upadam na kolana i jeszcze bardziej zaczynam płakać.
Błagam Was, nie zabijajcie mnie. Poczekajcie do kolejnego rozdziału💙
CZYTASZ
My sweet babysitter
RomanceWychowanie dzieci nigdy nie jest łatwe. Te słowa szczególnie dotknęły Emiliana Cassono. Ojca dwójki dzieci, a przy okazji najbogatszego i najbardziej pożądanego mężczyzny w całych Włoszech. Pośród jego życia pojawia się skromna, miła, niezwykle pięk...