24.Podpiszemy umowę o współpracę

5.6K 145 72
                                    

Pov. Camilla

- Płacisz mi czterysta pięćdziesiąt dolarów. - mówię z uśmiechem na twarzy do Sophii.

- Że co? Znowu? Już raz płaciłem Veronice. Zaraz zbankrutuję. - komentuje moja przyjaciółka.

- No kochana, hotele same się nie stawiają. - śmieję się z niej.

- Masz i się udław. - mówi Sophia. - Teraz twoja kolej Giul. - dodaje i podaje kostki młodszej siostrze. Razem z dziewczynkami i Sophią gramy w Monopol w domu Emiliana. Jako, że dziś musiał jechać do firmy, ja opiekuje się dzieciakami. Zaprosiłam również Sophię, która ma akurat urlop, żeby się jej nie nudziło samej w domu.

- Osiem. - odzywa się Giul i przesuwa swój pionek prosto na pole Rzym. Jej pole. Gdy dziewczynka ma się już odezwać rozbrzmiewa dzwonek do drzwi.

- Ja pójdę otworzyć. - odzywa się Soph i szybko idzie w kierunku drzwi. Po dłuższej chwili nieobecności Sophia wraca z powrotem do salonu. - Camilla, państwo do ciebie. - odzywa się i dziwnie się uśmiecha.

- Do mnie? - pytam zdziwiona.

- Idź do nich Cam. - tym razem z chytrym uśmiechem odzywa się Vera.

- Czy wy wiecie coś, o czym ja nie wiem? - pytam podejrzliwie, na co wszyscy milkną. Wzdycham głośno i idę w kierunku wejścia. Gdy zauważyłam kto stoi przy progu aż przystanęłam i przetarłam oczy. Czy aby to nie jest sen? Czy to są oni? Czy to Lorenzo i Clotilda Fabbro? Najsłynniejsi projektanci ogrodów w całych Włoszech? To nie możliwe. To musi być fatamorgana.

- Dzień dobry. Czy mam przyjemność z panią Camillą Garcią? - pyta się kobieta.

- Tak, to ja. W czym mogę pomóc? - pytam i podaje im rękę na powitanie.

- Zapewne wie pani kim jesteśmy. - mówi mężczyzna.

- Tak, bardzo dobrze państwa kojarzę, ale nie rozumiem co tu robicie?

- Otóż przyjechaliśmy tu z prośby naszego znajomego. Podobno jesteś bardzo utalentowaną młodą projektantką, a my chętnie poznajemy takich ludzi. Czy moglibyśmy wejść i porozmawiać. - pyta się Lorenzo Fabbro.

- Oczywiście zapraszam. - mówię i kieruje ich do salonu. - Sophię Trequento już państwo poznali. To jest Veronica i Giulia Cassono. - przedstawiam małżeństwu wszystkich, którzy obecnie są w domu.

- Miło panią poznać. Was dziewczyny także. - odzywa się Clotilda.

- Może chcą się Państwo czegoś napić? - pytam, zapraszając na kanapę.

- Nie, dziękujemy. Przed nami nowy projekt. Przyszliśmy tylko na chwilę.

- W takim razie proszę powiedzieć o co chodzi? - pytam wyraźnie ciekawa.

- Kilka tygodni temu nasz znajomy wspomniał o dobrej projektantce z Riva del Garda. Zaciekawił nas do tego stopnia, że sami się jej przyjrzeliśmy. Okazało się, że na studiach była najlepsza, a jej projekty nas olśniły. - zaczęła mówić Clotilda.

- Nadal nie rozumiem o co państwu chodzi.

- Naprawdę nie rozumiesz? Droga Camillo nam chodzi o ciebie. - odpowiada mężczyzna.

- Na prawdę spodobały się państwu moje projekty?

- Nie mów do nas per pan i pani. Wystarczy po imieniu. - Mowi Lorenzo.

- Chcielibyśmy z tobą zawrzeć pewien układ. - tłumaczy Clotilda

- Zamieniam się w słuch.

- Za kilka miesięcy przeprowadzamy się do Riva del Garda. Urzekło nas te piękne miasto. Chcielibyśmy abyś to właśnie ty zaprojektowała nasz ogród. A jeśli nam się on spodoba podpiszemy umowę o współpracy.

- Chcecie żebym razem z wami projektowała?

- Jeśli zaprojektujesz nam ogród, który zwali z nóg to chętnie podpiszemy umowę. Jesteś zainteresowana?

- Oczywiście. - odpowiadam bez zastanowienia.

- W takim razie przyjedziemy za tydzień tutaj i omówimy warunki. - mówi Clotilda.

- Jasna sprawa. Chciałbym jeszcze tylko wiedzieć kto wam o mnie powiedział?

- Pan tego domu. Emiliano Cassono. - odpowiada Lorenzo, a mnie zatyka. Już rozumiem co mój ukochany miał ma mysli mówiąc "niedługo się przekonasz". Dzięki niemu mam szansę współpracować z tak wspaniałymi projektantami. Nie mogę go zawieźć. Zdobędę ten kontrakt.

- Dziękuję bardzo za danie mi szansy. - żegnam się z Fabbrami.

- Do zobaczenia. - mówi Lorenzo i razem z małżonką wychodzą, a ja nadal oniemiała ruszam do salonu.

- Przyznać się dziewczyny. Wiedziałyście o tym co wykombinował Emiliano. - mówię do dziewczynek i mojej przyjaciółki siadajac na krześle.

- Prawda, wiedziałyśmy od początku. - przyznaje Vera.

- Cieszysz się prawda? - pyta Giul i wchodzi mi na kolana.

- Oczywiście. Chyba każdy projektant ogrodu marzy o współpracy z Febbrami. Muszę tylko dobrze zrobić im ten ogród.

- Jestem pewna, że ci się uda. Jesteś w tym najlepsza. - dodaje Soph.

- Muszę jakoś podziękować Emilianowi. - mówię znacząco patrząc na Soph.

- Ja wezmę dziewczynki do naszego mieszkania na wieczór, a ty mozesz przyrządzić kolację. Co wy na to dziewczyny? - pyta się Sophia.

- Jasne, jestem za. - mówi Vera.

- Ja tak samo. - dodaje Giul.

- W takim razie zbierajcie się. - woła Soph, na co siostry idą na korytarz ubrać się w płaszcze i buty.

- Dzięki, że się nimi zajmiesz. - mówię przytulając moją przyjaciółkę.

- Nie ma za co. Tylko grzecznie mi tam w nocy. - śmieje się Soph.

- Jeszcze ze sobą nie spaliśmy. - mówię lekko speszona.

- Na co ty czekasz supergirl. Gdybym ja miała obok siebie takiego przystojniaka od razu wskoczyłabym mu do łóżka.

- W takim razie cieszę się, że nie jesteś mną. - śmieje się razem z nią.

- Jesteś sztywna jak Emiliano na twój widok. Dziewczynki! Idziemy. - mówi moja przyjaciółka i razem z dziećmi wychodzi. Ja w tym czasie wyjmuje z lodówki potrzebne składniki. I już po dobrej godzinie na stole stawiam polędwiczki nadziewane suszonymi pomidorami i oliwkami. Stawiam także dwa kieliszki i białe wino. W sezonie ustawiam białe lilie i czekam na mojego chłopaka. To trochę dziwne, że nie ma co o godzinie osiemnastej. Zazwyczaj jest już przed siedemnastej. Moje rozmyślania przerywa dzwonek w telefonie. Spoglądam na niego z nadzieją, że to Emiliano. Niestety dzwoni jakiś inny, którego nie znam.

- Halo? - odbieram telefon.

- Z tej strony doktor Dree Xalerto. Dzwonię ze szpitala na kwiecistej.

- Słucham, o co chodzi? - pytam naprawdę przestraszona.

- Pan Cassono miał wypadek i trafił do nas. - mówi lekarka, a mi w tym momencie staje w miejscu serce. Nie, Boże nie możesz zabrać mi osobę, którą kocham ponad swoje życie.

Wybaczcie kochani, że wstawiam rozdział właśnie teraz, ale zatrucie pokarmowe skutecznie uniemożliwiło wstawienie go wcześniej.

Zapamiętajcie nowe postaci, które odegrają ważną rolę w życiu naszych bohaterów.

Zmian w harmonogramie nie ma. Kolejny rozdział w środę. (Mam nadzieję, że do tego momentu będę już w pełni sił.)

My sweet babysitterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz