37.Oficjalnie mogę nazywać cię wspólniczką

5.4K 153 55
                                    

Pov. Camilla

- Będziemy ciotkami! Clotilda dawaj, tańczymy kankana! - krzyczy Sophia i razem z Cloti tańczą na środku galerii handlowej. Dzisiaj razem z moimi przyjaciółkami poszłyśmy wybrać suknię ślubną dla Sophii, a w przerwie na lunch powiedziałam im o naszym dzidziusiu. Teraz te dwie krzyczą na całą galerię i tańczą, ale jeśli mam być szczera to ten widok jest bezcenny.

- Będę chrzestną tego bobasa, prawda Cam? - pyta Clotilda i biegiem do mnie podchodzi.

- Nie zgadzam się siostrzyczko. To ja będę chrzestną tak? - tym razem przybiega do mnie Soph.

- Odczep się Sophia. To moja projektantka, w zamian to ja będę matką chrzestną dziecka. - kłóci się Sophia.

- Znamy się od niedawna Cloti, ale ja i Cam jesteśmy nierozłączne od czasow nastoletnich. - odpowiada Sophia.

- Dziewczęta, nie kłoćcie się. Jeszcze nie zdecydowałam, która będzie chrzestną. - przerywam im tą bezsensowną kłótnie.

- No dobra, w takim razie Cloti dokończmy nasz taniec! - krzyczy Sophia i znów wracają tańczyć, a ja wybucham śmiechem. Po chwili wracają i siadają koło mnie.

- A jak w ogóle zareagował Emiliano i dziewczynki? - pyta ciekawa Clotilda.

- Cała trójka bardzo się ucieszyła. - zaczynam z uśmiechem. - Emiliano był wniebowzięty, a Verę i Giulię bardzo ucieszył fakt, że będą miały rodzeństwo.

- A pamiętasz Camilla gdy jeszcze parę lat temu rozmawiałyśmy o naszym życiu? - wspomina Sophia, a mi przed oczami staje Ten dzień.

Siedziałam na kanapie i płakałam. Nie robie nic innego od ponad tygodnia tylko płaczę. Odkąd Paolo tak okrutnie mnie potraktował nie mam siły na nic innego. Czuję się taka bezwartościowa. Nie ma nikogo w moim życiu oprócz Sophii. Jestem całkowicie sama.

- Moja matka, siostra, a teraz narzeczony. Czemu wszyscy ludzie, których kocham muszą mnie krzywdzić? - mówię do siebie i znów zaczynam głośno płakać. Po kilku minutach słyszę dźwięk otwieranych drzwi, ale się tym nie przejmuję.

- Camilla? - pyta zaniepokojona Sophia, podchodzi do mnie i obejmuje. - Czemu znowu płaczesz? Ten chuj już nigdy cię nie skrzywdzi.

- Zrozumiałam właśnie w jakim położeniu się znajduję. - mówię, chlipiąc cicho.

- Co zrozumiałaś? - pyta spokojnie moja przyjaciółka.

- Zrozumiałam, że na tym świecie zawsze będę sama. Moje życie jest bezwartościowe. Ja jestem bezwartościowa. Nikt nigdy mnie pokocha, nigdy nie będę mogła założyć rodziny, której zawsze pragnęłam. O miłości będę tylko oglądała filmy albo czytała romanse. Po co mam tak żyć Sophia? Po co? Czy takie życie ma sens? - pytam i wybucham po raz kolejny płaczem.

- Co ty wygadujesz Camillo? Oczywiście, że twoje życie ma sens i nigdy nie mów o sobie, jak o jakiejś bezwartościowej rzeczy. Zobaczysz, że już niedługo spotkasz kogoś, kto pokocha cię bezwarunkowo i na całe życie, bez względu na twoją przeszłość i wady. Jeśli chcesz to możemy się założyć. Stawiam dziesięć lat i za równo ja, jak i ty będziemy w poważnych związkach.

- To nie możliwe, ale możemy się , założyć. - Po raz pierwszy od kilku dni się uśmiecham - W takim razie o co? - pytam jej.

- Jeśli ktoś pokocha cię w ciągu dziesięciu lat to wykrzykniesz w jakimś miejscu publicznym "Jestem cholernie szczęśliwa i mam najlepszego chłopaka na calym świecie."

- Dobra, ale jeśli nie znajdę to wtedy ty zjesz całą kostkę masła bez picia. - odpowiadam jej.

- Dobra stoi, ale lepiej szykuj gardło bo przegrasz z krestesem. - na jej słowa obie sie śmiejemy. Dobrze, że mam przy sobie taką zwariowaną osobę jak Sophia.

- To nie były dobre czasy. - stwierdzam po dłuższej chwili wracając do rzeczywistości.

- Może nie były najlepsze, ale pokazały co w życiu jest ważne. - stwierdza Sophia. - Poza tym nie wiem czy pamiętasz o naszym zakładzie, ale dziesięć lat jeszcze nie minęło.

- Doskonale pamiętam. - stwierdzam i wstaje od stołu. - Jestem cholernie szczęśliwa i mam najlepszego chłopaka na calym świecie! - krzyczę na cały głos, nieprzejmujac się tym, że wszyscy dookoła się na mnie patrzą, a dziewczyny wybuchają śmiechem.

- Cam, wiesz po co tu przyjechałyśmy? - pyta Cloti.

- No pewnie, że wiem. Po suknię dla Soph. - odpowiadam od razu.

- To także, ale nie tylko. Skończyłaś niedawno projektować naszego ogrodu i bardzo nam się spodobał. Dlatego ja i mój mąż chcemy żebyś podpisała tą umowę i została naszą wspólniczką. - kończy swój monolog Clotilda, a ja aż zaniemówiłam ze zdziwienia.

- Jesteś pewna Clotilda? W końcu za niedługo będę miała dziecko, a to są obowiązki. - odpowiadam niepewnie.

- Jesteśmy pewni na sto procent. I nie martw się, wasze dziecko w niczym nie przeszkadza. Jesteśmy w tym razem. Nasza trójka na pewno znajdzie rozwiązanie gdy pojawi się problem.

- W takim razie nie mogę powiedzieć nic innego niż tak. - biorę umowę, dokładnie ją czytam i podpisuję.

- W takim razie oficjalnie mogę nazywać cię wspólniczką. - śmieje się Clotilda. - Kelner, poprosimy trzy soki pomarańczowe! W końcu musimy czymś to uczcić. - mruga do nas i po chwili kelner podaje zamówione rzeczy.

- A ja chciałabym prosić cię Camilla żebyś została moją świadkową na ślubie. - patrzy na mnie Sophia popijając sok. - Zgadzasz się?

- Pewnie, że sie zgadzam. - odpowiadam uśmiechając się. - Miałaś rację Sophia mówiąc, że wszystko się ułoży. W kilka zyskałam mężczyznę, który mnie kocha, zostałam matką, mam cudowną pracę i czuję się naprawdę szczęśliwa.

- Nie zapomniałaś o czymś współniczko? - pyta się Clotilda.

- No i oczywiście mam najlepszych przyjaciół pod słońcem. - mówię do moich przyjaciółek i wspólnie za to wznosimy toast.

Witam w pogodny, czwartkowy dzień. Mam nadzieję, że rozdział się podobał.

Jak pewnie niektórzy z Was zauważyli, wczoraj rozdałam cukierki tym co zgadli, kto pojawi się w następnym, sobotnim rozdziale. Mieliście rację, będzie to Chiara, była żona Emiliana. Co takiego będzie chciała od rodziny? Wkrótce się dowiemy.

My sweet babysitterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz