Pov. Camilla
- Będziemy ciotkami! Clotilda dawaj, tańczymy kankana! - krzyczy Sophia i razem z Cloti tańczą na środku galerii handlowej. Dzisiaj razem z moimi przyjaciółkami poszłyśmy wybrać suknię ślubną dla Sophii, a w przerwie na lunch powiedziałam im o naszym dzidziusiu. Teraz te dwie krzyczą na całą galerię i tańczą, ale jeśli mam być szczera to ten widok jest bezcenny.
- Będę chrzestną tego bobasa, prawda Cam? - pyta Clotilda i biegiem do mnie podchodzi.
- Nie zgadzam się siostrzyczko. To ja będę chrzestną tak? - tym razem przybiega do mnie Soph.
- Odczep się Sophia. To moja projektantka, w zamian to ja będę matką chrzestną dziecka. - kłóci się Sophia.
- Znamy się od niedawna Cloti, ale ja i Cam jesteśmy nierozłączne od czasow nastoletnich. - odpowiada Sophia.
- Dziewczęta, nie kłoćcie się. Jeszcze nie zdecydowałam, która będzie chrzestną. - przerywam im tą bezsensowną kłótnie.
- No dobra, w takim razie Cloti dokończmy nasz taniec! - krzyczy Sophia i znów wracają tańczyć, a ja wybucham śmiechem. Po chwili wracają i siadają koło mnie.
- A jak w ogóle zareagował Emiliano i dziewczynki? - pyta ciekawa Clotilda.
- Cała trójka bardzo się ucieszyła. - zaczynam z uśmiechem. - Emiliano był wniebowzięty, a Verę i Giulię bardzo ucieszył fakt, że będą miały rodzeństwo.
- A pamiętasz Camilla gdy jeszcze parę lat temu rozmawiałyśmy o naszym życiu? - wspomina Sophia, a mi przed oczami staje Ten dzień.
Siedziałam na kanapie i płakałam. Nie robie nic innego od ponad tygodnia tylko płaczę. Odkąd Paolo tak okrutnie mnie potraktował nie mam siły na nic innego. Czuję się taka bezwartościowa. Nie ma nikogo w moim życiu oprócz Sophii. Jestem całkowicie sama.
- Moja matka, siostra, a teraz narzeczony. Czemu wszyscy ludzie, których kocham muszą mnie krzywdzić? - mówię do siebie i znów zaczynam głośno płakać. Po kilku minutach słyszę dźwięk otwieranych drzwi, ale się tym nie przejmuję.
- Camilla? - pyta zaniepokojona Sophia, podchodzi do mnie i obejmuje. - Czemu znowu płaczesz? Ten chuj już nigdy cię nie skrzywdzi.
- Zrozumiałam właśnie w jakim położeniu się znajduję. - mówię, chlipiąc cicho.
- Co zrozumiałaś? - pyta spokojnie moja przyjaciółka.
- Zrozumiałam, że na tym świecie zawsze będę sama. Moje życie jest bezwartościowe. Ja jestem bezwartościowa. Nikt nigdy mnie pokocha, nigdy nie będę mogła założyć rodziny, której zawsze pragnęłam. O miłości będę tylko oglądała filmy albo czytała romanse. Po co mam tak żyć Sophia? Po co? Czy takie życie ma sens? - pytam i wybucham po raz kolejny płaczem.
- Co ty wygadujesz Camillo? Oczywiście, że twoje życie ma sens i nigdy nie mów o sobie, jak o jakiejś bezwartościowej rzeczy. Zobaczysz, że już niedługo spotkasz kogoś, kto pokocha cię bezwarunkowo i na całe życie, bez względu na twoją przeszłość i wady. Jeśli chcesz to możemy się założyć. Stawiam dziesięć lat i za równo ja, jak i ty będziemy w poważnych związkach.
- To nie możliwe, ale możemy się , założyć. - Po raz pierwszy od kilku dni się uśmiecham - W takim razie o co? - pytam jej.
- Jeśli ktoś pokocha cię w ciągu dziesięciu lat to wykrzykniesz w jakimś miejscu publicznym "Jestem cholernie szczęśliwa i mam najlepszego chłopaka na calym świecie."
- Dobra, ale jeśli nie znajdę to wtedy ty zjesz całą kostkę masła bez picia. - odpowiadam jej.
- Dobra stoi, ale lepiej szykuj gardło bo przegrasz z krestesem. - na jej słowa obie sie śmiejemy. Dobrze, że mam przy sobie taką zwariowaną osobę jak Sophia.
- To nie były dobre czasy. - stwierdzam po dłuższej chwili wracając do rzeczywistości.
- Może nie były najlepsze, ale pokazały co w życiu jest ważne. - stwierdza Sophia. - Poza tym nie wiem czy pamiętasz o naszym zakładzie, ale dziesięć lat jeszcze nie minęło.
- Doskonale pamiętam. - stwierdzam i wstaje od stołu. - Jestem cholernie szczęśliwa i mam najlepszego chłopaka na calym świecie! - krzyczę na cały głos, nieprzejmujac się tym, że wszyscy dookoła się na mnie patrzą, a dziewczyny wybuchają śmiechem.
- Cam, wiesz po co tu przyjechałyśmy? - pyta Cloti.
- No pewnie, że wiem. Po suknię dla Soph. - odpowiadam od razu.
- To także, ale nie tylko. Skończyłaś niedawno projektować naszego ogrodu i bardzo nam się spodobał. Dlatego ja i mój mąż chcemy żebyś podpisała tą umowę i została naszą wspólniczką. - kończy swój monolog Clotilda, a ja aż zaniemówiłam ze zdziwienia.
- Jesteś pewna Clotilda? W końcu za niedługo będę miała dziecko, a to są obowiązki. - odpowiadam niepewnie.
- Jesteśmy pewni na sto procent. I nie martw się, wasze dziecko w niczym nie przeszkadza. Jesteśmy w tym razem. Nasza trójka na pewno znajdzie rozwiązanie gdy pojawi się problem.
- W takim razie nie mogę powiedzieć nic innego niż tak. - biorę umowę, dokładnie ją czytam i podpisuję.
- W takim razie oficjalnie mogę nazywać cię wspólniczką. - śmieje się Clotilda. - Kelner, poprosimy trzy soki pomarańczowe! W końcu musimy czymś to uczcić. - mruga do nas i po chwili kelner podaje zamówione rzeczy.
- A ja chciałabym prosić cię Camilla żebyś została moją świadkową na ślubie. - patrzy na mnie Sophia popijając sok. - Zgadzasz się?
- Pewnie, że sie zgadzam. - odpowiadam uśmiechając się. - Miałaś rację Sophia mówiąc, że wszystko się ułoży. W kilka zyskałam mężczyznę, który mnie kocha, zostałam matką, mam cudowną pracę i czuję się naprawdę szczęśliwa.
- Nie zapomniałaś o czymś współniczko? - pyta się Clotilda.
- No i oczywiście mam najlepszych przyjaciół pod słońcem. - mówię do moich przyjaciółek i wspólnie za to wznosimy toast.
Witam w pogodny, czwartkowy dzień. Mam nadzieję, że rozdział się podobał.
Jak pewnie niektórzy z Was zauważyli, wczoraj rozdałam cukierki tym co zgadli, kto pojawi się w następnym, sobotnim rozdziale. Mieliście rację, będzie to Chiara, była żona Emiliana. Co takiego będzie chciała od rodziny? Wkrótce się dowiemy.
CZYTASZ
My sweet babysitter
RomanceWychowanie dzieci nigdy nie jest łatwe. Te słowa szczególnie dotknęły Emiliana Cassono. Ojca dwójki dzieci, a przy okazji najbogatszego i najbardziej pożądanego mężczyzny w całych Włoszech. Pośród jego życia pojawia się skromna, miła, niezwykle pięk...