Rozdział 30

5.8K 863 464
                                    

- Zasnął? - pytał Fred z nadzieją, widząc, jak jego żona pochyla się po raz enty nad kołyską ich syna.

Callie odwróciła się do niego, a nawet w półmroku, który spowijał ich sypialnię, doskonale widział uśmiech na jej twarzy.

- Zasnął.

- No wreszcie. - Fred klasnął dziękczynnie, wiedząc, że ich syn i tak tego nie usłyszy dzięki zaklęciom. - Chodź do mnie. Tyle musiałem się na ciebie naczekać dzisiaj.

Callie naciągnęła swoją koszulę nocną i z radością rzuciła się na łóżko, gdzie natychmiast zatopiła się w ramionach Freda.

- Mogę już stąd nie wstawać? Mogę już tak leżeć cały czas? - zapytała, czując ogromne ciepło ogarniające ją z każdej strony, a zwłaszcza od Freda, gorącego jak, uważała, mały kurczak.

- Póki nie ścierpnie mi ręka - odparł rozbawiony Fred, przytulając ją jeszcze mocniej. - A co tam w ogóle robiłaś dziś z moją siostrzyczką?

- Byłyśmy na... Zakupach - powiedziała pospiesznie, stale przypominając sobie, żeby nie wspomnieć o bieliźnie. - Wiesz, z tymi przygotowaniami do ich ślubu to co chwilę coś dokupują... No i byłyśmy na spacerze. Nie zgadniesz, kogo spotkałyśmy.

- Hm? - Fred uniósł brwi, zaintrygowany.

- Melanie - odparła rozbawiona Callie, ale jej mężowi wcale nie było do śmiechu.

- Tę jędzę? - syknął. - To ją jeszcze nie spaliło światło dnia?

- Lepiej. Wyobraź sobie, że jest w ciąży.

Gdyby Fred stał, po tej informacji by sobie usiadł.

- Co za biedne dziecko... Niektórzy powinni mieć zakaz rozmnażania się, naprawdę.

Choć Fred mówił śmiertelnie poważnie, Callie nie potrafiła przestać się śmiać, po raz enty utwierdzając się w tym, że nikt nie potrafił jej poprawić humoru tak, jak on.

- Zdradziła nam nawet, że to dziewczynka - kontynuowała.

- To ty z nią rozmawiałaś? - zapytał z oburzeniem.

- Uwierz lub nie, ale była dosyć skruszona - wyjaśniła Callie. - Powiedziała nawet, że mamy ładnego syna.

- Zaglądała do wózka? Jędza pewnie jakiś urok rzuciła. Jutro go zanosimy do Christiny.

- Nic mi nie mówiłeś, jak ten wasz nowy sklep.

- Bo musisz z nami pojechać i go zobaczyć. A teraz będę tam częściej jeździł, to będę przywoził ci cały czas te składniki stamtąd.

- Oo, tak mi mów - mruknęła Callie z rozkoszą, przymykając oczy, co zaalarmowało jej męża.

- Hej, ale nie zasypiaj jeszcze, bo muszę ci coś powiedzieć.

- Tak? Spotkałeś może Adriana? - Callie otworzyła oczy i spojrzała na jego twarz, słabo widoczną, a jednak uśmiechniętą.

- Nieśmieszne. Gdybym na niego trafił, toby z tego cały nie wyszedł. - Pokręcił głową. - Chodzi mi o George'a. Widziałaś go dziś, wpadł po uszy. W tym Paryżu zachowywał się jak zakochany kretyn.

Callie zachichotała kolejny raz.

- Myślę, że powinniśmy mu dać teraz trochę spokoju, bo ta Keva łatwo się płoszy. Trochę jak owca - kontynuował Fred. - Niech na razie ją sam atakuje, co? Boję się, że inaczej możemy go trochę przestraszyć.

- Skoro tak uważasz, to ja się zgadzam - odparła Callie, wzruszając ramionami. - Choć trudno mi będzie go nie męczyć.

- Po prostu naprawdę mam nadzieję, że ta Keva to będzie strzał w dziesiątkę. - Fred westchnął. - Nie mogę już patrzeć, jak on chodzi taki przybity, a nic mu nie pomoże, dopóki będzie sam.

- Freddie, pamiętaj, że ja nie mam nic przeciwko temu, żeby on się tu wprowadził nawet na dłużej. Już tyle mieszkaliśmy razem, że przywykłam - zapewniła go żona, ale nie o to mu chodziło.

- Hej, ale też bez przesady... - powiedział pospiesznie, spoglądając jej w oczy. - George jest ważny, ale my też mamy potrzeby, nie? Mamy dziecko, a drugie samo nie powstanie... - mówił coraz niższym tonem, spodziewając się, że Callie go za to skarci, jednak ta miło go zaskoczyła.

- Właśnie, jak tak o tym mówimy, to... Już mi jakby przeszło po tym porodzie, no i...

- I...? - dopytywał Fred, nie próbując nawet ukryć swojej ekscytacji.

- Evanesco. - Callie dotknęła swojej koszuli nocnej, a ta zniknęła, ujawniając bieliznę, którą tamtego dnia zakupiła. Fredowi dosłownie opadła szczęka, bo zupełnie się tego nie spodziewał, zwłaszcza, że od narodzin syna jego żona unikała zbliżeń.

Fred aż wycofał się z uścisku, by lepiej ją zobaczyć. Zmierzył ją wzrokiem, ale to wszystko wciąż docierało do niego z trudem.

- No nie gap się tylko, przecież to dla ciebie - powiedziała znicierpliwiona Callie, a jej mąż natychmiast pochylił się, by ją pocałować.

Pomimo miłosnych uniesień Freda, tym bliźniakiem Weasley, który tamtej nocy był szczęśliwszy, był George. Choć sam w mieszkaniu, chłopak chodził po nim jak w skowronkach.

- Dziś był wspaniały dzień, wiesz, Liam? - mówił do żółwia, rozbierając się z zamiarem przygotowania się do kąpieli. - Już bardzo niedługo przyprowadzę ci kolegę, obiecuję - dodał, zaglądając do terrarium, gdzie żółw zajadał się przed chwilą podaną mu kolacją i nie interesował się tym, co mówił do niego jego pan.

Keva w swoim mieszkaniu też nie mogła przestać się uśmiechać. Była już wykąpana, przebrana i siedziała w fotelu przed telewizorem, gdzie przeglądała zdjęcia z Paryża. Było ich mnóstwo, przedstawiały głównie piękne budynki czy widoki, ale to na zdjęciu George'a - na tle wieży Eiffle'a - zatrzymała się na dłużej.

Zrobił głupią minę; jakoś przyzwyczajała się, że nigdy nie był poważny. Z całego serca była mu wdzięczna za ten wyjazd i za to, że poznał go ze swoją rodziną, której tak bardzo mu zazdrościła.

Jej rodzina w ogóle się nie odzywała, czym z jednej strony nie chciała się przejmować, a z drugiej jednak ją dołowało, bo wiedziała, że była zupełnie sama. Jedynymi jej sprzymierzeńcami byli teraz właśnie George i te osoby, z którymi ją zapoznał, od początku okazujące jej więcej ciepła niż bliscy. Poza tym, Bill Weasley dostarczył Kevie naprawdę wspaniałych wrażeń estetycznych...

Bała się nieco, że wyjdzie na nachalną, ale niczego tak bardzo nie chciała jak tego, by następnego dnia udać się ponownie do sklepu Weasleyów. Chciała znowu zobaczyć tego wariata ze zdjęcia i możliwie poznać go jeszcze lepiej - stwierdziła, że przecież nie miała nic do stracenia, ani żadnych innych znajomości do rozwijania.

Keva przygotowała zdjęcia dla swojego szefa, uważając, by nie dostały się tam te z Georgem ani te z nią - po raz pierwszy od dawna w ogóle miała jakieś fotografie ze sobą. Dziwiła się, że w ogóle dała się na to namówić, a jednak on był taki, że trudno mu się odmawiało. Koniec końców cieszyła się, że miała jakąś pamiątkę z Paryża.

I George, i Keva położyli się spać do swoich łóżek sami, ale jednak w głowie tej drugiej osoby.

Owce też śmieszkują • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz