Następnego dnia George'a obudziły jakieś dźwięki dochodzące z dołu, a później bardzo przyjemny zapach czegoś do jedzenia. Chłopak bez namysłu zeskoczył z łóżka (było ono w zasadzie jedynym meblem w pokoju, który jak na razie Callie i Fred używali jako pokój na suszące się pranie czy inne niepotrzebne rzeczy) i ruszył na parter.
Jakże wielkie było jego zdziwienie, gdy po dotarciu do kuchni zastał w niej jedynie swojego brata w piżamie, i to gotującego coś, co pachniało naprawdę dobrze.
- Nie sądziłem, że dożyję dnia, w którym mój brat będzie przygotowywał śniadanie o wschodzie słońca - powiedział George w ramach powitania, przeciągając się.
- Bardzo śmieszne - odgryzł się Fred, machając różdżką nad patelnią, na której najwyraźniej robiły się naleśniki. - Przecież wiesz, że muszę odciążyć Callie, zwłaszcza teraz... Obiecałem jej, ona tak się bała tej ciąży...
- Nie no, spokojnie, wiadomo - odparł mu George, podchodząc bliżej, by przyjrzeć się jedzeniu. - Pomóc ci?
- Zrób jej herbatę - poinstruował Fred, nie odrywając wzroku od patelni. - Z mlekiem, dwie łyżeczki cukru.
- Mąż na medal - powiedział George ze śmiechem, otwierając pomarańczową szafkę z kubkami. Fred spojrzał na niego z boku i lekko kopnął go w piszczel. George nie pozostał mu dłużny i dźgnął go w żebra. To zaczęło walkę walkę na śmierć i życie: obaj bliźniacy zapomnieli o tym, co robili i zaczęli się lekko uderzać, dźgać czy czymś rzucać, śmiejąc się przy tym histerycznie. Nie zauważyli nawet, kiedy naleśnik na patelni zaczął się przypalać.
- Co tu się pali? - wybrzmiał nagle głos Callie, która pojawiła się w kuchni zwabiona hałasami. Widok, który tam zastała, wcale jej nie zdziwił.
Fred i George, którzy tarzali się już po beżowych kafelkach na podłodze, spojrzeli na nią wielkimi oczami. Pierwszy zerwał się Fred, wstając nie bez trudności.
- Callie, co ty tu robisz? - zapytał tak, jakby jego żona nie miała prawa wchodzić do kuchni. - Przyniósłbym ci wszystko do łóżka, powinnaś leżeć.
- Tobie też dzień dobry - odparła Callie sarkastycznie. - I Fred, powtarzam ci, nie mogę cały czas leżeć, bo tam zarosnę. Jak tylko się źle poczuję, to wracam do łóżka, obiecuję. Poza tym, z tego co czuję to zaraz spalisz nam dom.
Fred szybko pozbył się spalonego naleśnika swoją różdżką, a następnie przywołał jeden z zapachowych eliksirów, by pozbyć się nieprzyjemnego zapachu.
- Wiesz co, Callie? - powiedział rozbawiony George, wreszcie też podnosząc się z podłogi. - Uwielbiam w tobie to, że ty już nawet nie kwestionujesz tego, co robimy. Mama przez ponad dwadzieścia lat się tego nie nauczyła.
- Przestałam się dziwić już jak miałam szesnaście lat - odparła Callie, siadając na jednym z krzeseł przy stole. - Już wtedy, gdy wmówiliście Diggory'emu, że musi zmienić korytarz.
George parsknął śmiechem, wracając do przygotowywania herbaty.
- Oj, żałuj, że nie słyszałaś Freda, kiedy udawał Filcha - powiedział, uśmiechając się na samo wspomnienie.
- Zrobisz tę herbatę, czy mam ci jeszcze raz pokazać podłogę, braciszku? - zapytał zniecierpliwiony Fred, kładąc kolejnego, gorącego naleśnika na niemałą już ich stertę leżącą na żółtym talerzu.
- Robię, robię - odparł George ze śmiechem, wymachując własną różdżkę. - Zresztą, zaraz się zmywam, nie będę wam dłużej przeszkadzał... - dodał, wzdychając lekko.
Na te słowa Fred odwrócił się delikatnie i spojrzał na Callie wymownie. Nie musiał robić nic więcej, bo dziewczyna od razu go zrozumiała. Wiedziała, że martwił się o brata.
CZYTASZ
Owce też śmieszkują • George Weasley
Fanfic🐑 Kiedy wszystkim jego braciom (no, poza Percym) i siostrze układa się życie, George Weasley zaczyna się czuć coraz bardziej samotny. Pragnie miłości, jednak w żaden sposób nie potrafi jej znaleźć... Dopóki pewna dziewczyna z aparatem nie zostaje n...