Rozdział 27

7.4K 988 291
                                    

Lokal, w którym miał znajdować się drugi sklep Freda i George'a wielkością dorównywał temu w Londynie, był jednak spory nie na wysokość, a na szerokość. Ściany w środku były białe, a liczne, drewniane półki i regały czekały tylko na produkty.

Sprzedawca, pan Dubois, był absolutnie zauroczony Florą i tym, że mógł z nią wszystko ustalać w swoim ojczystym języku, na tyle, że nawet postanowił spuścić bliźniakom z ceny. Kiedy kobieta rozmawiała z nim w niezrozumiałym dla reszty francuskim, George zwrócił się do Kevy:

- I jak ci się podoba? - zapytał, stojąc z nią w rogu, skąd mieli widok na prawie całe pomieszczenie.

- Myślę, że jak trochę tu urządzicie, to będzie tak fajnie jak na Pokątnej - przyznała dziewczyna, rozglądając się po sklepie i zatrzymując wzrok na ogromnej wystawie, wychodzącej na główną ulicę handlową magicznego Paryża. Lokalizacja był naprawdę idealna.

- Nie no, to wiadomo. Ściany będą na pomarańczowo. - George klepnął jedną ze ścian. - I mnóstwo dekoracji tu brakuje. Półki chyba też pomalujemy, najlepiej na jaskrawy fiolet.

Keva wzdrygnęła się.

- Czy u was wszystko musi być takie jaskrawe? - zapytała, marszcząc czoło. - No i fioletowy z pomarańczowym... - Dziewczyna pokręciła głową, uważając to połączenie za dosyć absurdalne, choć w takich kolorach był londyński sklep bliźniaków.

- To jaki proponujesz? - powiedział szczerze zainteresowany.

- Nie wiem, jasny zielony, jak już muszą być takie kolory...? - Keva wzruszyła ramionami. - Uspokoiłby to trochę... Choć jak w ogóle można uspokoić pomarańczowe ściany...

George zaśmiał się i już chciał odpowiedzieć, gdy Fred zawołał z drugiego końca sklepu:

- George, chodź się podpisać!

- A, tak, tak. - Chłopak prędko ruszył w kierunku brata, który trzymał pióro nad umową, a Keva niepewnie podążyła za nim, w zasadzie nie wiedząc, co robić. Kiedy George złożył swój podpis, pan Dubois wymienił z nim i Fredem uściski dłoni, mówiąc coś po francusku, co Flora przetłumaczyła od razu na:

- Gratulacje, sklep jest wasz!

Bliźniacy wydali z siebie okrzyki radości, a następnie przybili sobie piątkę.

- Na otwarcie robimy wielką imprezę, a ty, Flora będziesz honorowym gościem - powiedział Fred z entuzjazmem.

- Najlepsza bratowa! Dziękujemy! - zawołał George radośnie i wręcz rzucił się na Florę, by ją mocno przytulić. Kobieta myślała, że się udusi, a Keva patrzyła na to wszystko wielkimi oczami.

On jest obłąkany, co ja tu robię?

- Oj, Callie chyba nie byłaby zadowolona, George - powiedziała roześmiana Flora, klepiąc go po plecach. - Nie ma za co, chłopcy, nie ma za co...

- To co? - Fred klasnął w ręce, kiedy jego brat puścił Florę. - Do pociągu mamy jeszcze sporo czasu, a ja obiecałem Callie, że kupię jej składniki do eliksirów tutaj... Flora, pomożesz? - Wypowiadając ostatnie słowa, spojrzał na bratową wymownie, a ta zrozumiała natychmiast.

- Och, oczywiście, Fred, ja też chcę kupić coś dla Billa. Chodźmy - powiedziała prędko, spoglądając ukradkiem na George'a i stojącego kilka kroków za nim Kevę.

- Hej, a my? - zapytał oburzony George.

- Wy zajmijcie się sobą! Paryż duży jest, gwarantuję! Jest co zwiedzać! - odkrzyknęła Flora, wypychając wręcz Freda ze sklepu. - Spotkamy się tu za godzinę!

Owce też śmieszkują • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz