Rozdział 14

9K 1.2K 682
                                    

- Moja mama by mnie chyba zabiła - powiedziała Keva z niedowierzaniemn wychodząc z Georgem na zatłoczoną Pokątną.

- Och, ale dlaczego? - zapytał George, poprawiając szalik Gryffindoru, który zarzucił wcześniej niedbale na swoją szyję.

- Bo zapuszczam się w obce miasto z zupełnie obcą mi osobą - zauważyła Keva racjonalnym tonem, jednak chłopak machnął tylko ręką.

- Ja nie jestem obcy. Znamy się przecież.

- Och, no tak - powiedziała Keva nieco sarkastycznie. - Ja nawet nie wiem, czy ty jesteś tobą, czy... Znaczy, czy ty...

George zaśmiał się, ruszając w lewo, a dziewczyna nieświadomie wręcz podążyła za nim, w głowie myśląc o tym, że to wszystko było szaleństwem.

- Spokojnie, to mój brat ma żonę - powiedział, dając jej w ten sposób ich rozpoznać. - No i syna w drodze - dodał po namyśle.

- A ty...? - zapytała bez namysłu, wreszcie go doganiając i zaczynając iść z nim jednym tempem pomiędzy licznymi ludźmi. Po chwili jednak pożałowała, bo wydawało jej się, że pytanie było zbyt osobiste jak na zadane komuś, kogo ledwo znała.

- A ja...? - powtórzył George nieco zdziwiony i delikatnie zasmucony, co jednak od razu udało mu się ukryć. - Ja George jestem, dla utrwalenia - wyjaśnił już ze śmiechem.

Wtedy zapadła pomiędzy nimi nieco niezręcza cisza, w czasie której Keva odetchnęła z ulgą, że tamtym pytaniem go nie uraziła. Nie lubiła kłócić się z ludźmi, a już na pewno nie ze swoim pierwszym potencjalnym przyjacielem w nowym miejscu zamieszkania.

- No, to co chciałabyś zobaczyć najpierw? - zapytał George, kończąc niezręczność i pocierając ręce z ekscytacją, która sam nie wiedział, skąd pochodziła. Zastanawiał się, czy to nie z tego, że rzadko spotykał kogoś niezorientowanego w okolicy, kogo mógł oprowadzić: bo przecież choćby Leah zajął się, oczywiście, Charlie.

- Znaczy, Pokątną w zasadzie już znam... Och, właśnie. Muszę iść do zoologicznego - powiedziała nagle Keva, przypomniawszy sobie, że jednym z jej celów przybycia na Pokątną było odnalezienie przyjaciela dla jej żółwia.

Na te słowa George zatrzymał się gwałtownie i odwrócił się.

- To w takim razie tamtędy. W tył zwrot, droga pani - powiedział, wskazując na zoologiczny znajdujący się na drugim końcu ulicy. Nadal głupio było mu się przyznać, że zapomniał imienia swojej rozmówczyni.

Keva spojrzała na niego dziwnie, jednak w końcu zaśmiała się i ruszyła w dół Pokątnej razem z nim. Tę drogę przebyli w ciszy, bo oboje wiedzieli doskonale, dokąd zmierzali. George był jednak Weasleyem i Gryfonem, co oznaczało, że nie potrafił długo usiedzieć w ciszy.

- Z ciekawości, czego szukasz w zoologicznym? Pomogę - powiedział, wchodząc z dziewczyną do magicznej menażerii.

- Przyjaciela dla mojego żółwia - odparła Keva zgodnie z prawdą, ruszając od razu w stronę sekcji ze zwierzętami w terrariach i akwariach. George zastanawiał się przez chwilę, czy się nie przesłyszał.

Chłopak przedarł się przez sklep, na którego ścianach piętrzyły się klatki, a zewsząd słychać było piski, skrzeki i syki różnych zwierząt. Nie miał raczej w zwyczaju tam przychodzić, bo po prostu nie było takiej potrzeby, dlatego to wszystko trochę go przerastało. Po chwili udało mu się dotrzeć do dziewczyny, która oglądała akwarium z kolorowymi rybkami.

- Żółwia? - zapytał dla upewnienia się, stając obok niej.

- Tak, mam żółwia. Nazywa się Louis - wyjaśniła, nie odrywając wzroku od rybek. - I jest trochę samotny... Ma tylko mnie, a ja żółwiowego niestety nie znam.

Owce też śmieszkują • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz