Rozdział 45

4.4K 719 367
                                    

Keva, choć uważała się za spokojniejszą niż George, nie była wcale mniej podekscytowana niż on, przeciwnie, czuła się jak nastolatka. Zależało jej na tym, by wszystko poszło dobrze, nawet jeśli wciąż była trochę sceptyczna przez to, jak krótko się znali... Z drugiej strony, czy miała na coś czekać, skoro była taka szczęśliwa?

- Na co ja się zgodziłam, Louis, jak ja nawet nie wiem, co ja mam ubrać? - mówiła Keva do żółwia, otwierając swoją szafę na oścież. - Mam dwie sukienki. Dwie. I ta na pewno nie nadaje się na randkę... - mówiła, patrząc na ciemnofioletową, elegancką sukienkę na wieszaku ze zmartwieniem. - Wyboru w sumie nie mam.

Keva spojrzała na Louisa. Przegryzał w tamtym momencie pomidora i nie mógł być mniej zainteresowany słowami jego pani, co jej jednak nie przeszkadzało. Dziewczyna kontynuowała swój monolog tak, jakby gad tylko czekał na jej dalsze słowa.

- Co, myślisz, żeby nie ubierać sukienki? - zapytała, spoglądając z powrotem na szafę. - W sumie chyba znajdę coś ładnego...

Wreszcie Keva wyjęła z półki czerwoną bluzkę na ramiączkach - bo było naprawdę ciepło - i jasną, plisowaną spódnicę. Liczyła, że gdziekolwiek się nie wybierali, to zarówno będzie czuła się komfortowo, jak i ładnie.

- Boże, nie pamiętam, kiedy byłam czymś tak podekscytowana... - mówiła Keva już bardziej do siebie, przeglądając się w lustrze. - Żeby to tylko nie było jak z Niallem... - dodała, wzdychając ciężko sama do siebie. Przypomniała sobie, że przecież z jej byłym narzeczonym też wszystko zaczęło się tak cudownie, a potem z dnia na dzień zamieniło się w koszmar.

Keva nie chciała być jednak pesymistycznie nastawiona. Pokręciła głową, jakby chcąc w ten sposób pozbyć się niedobrych myśli, a następnie ruszyła do łazienki z zamiarem uspokojenia swoich włosów magią - uważała, że inaczej się nie dało.

George zapowiedział, że przyjdzie o nią o czwartej i rzeczywiście, niemalże punktualnie o tej godzinie Keva, z delikatnym makijażem oraz włosami rozpuszczonymi, ale uspokojonymi eliskirem, usłyszała pukanie do drzwi. Tuż przed nimi wzięła głęboki wdech.

- Dobra - szepnęła sama do siebie, opuszkami palców dotykając klamki. - Oby to był początek marzenia.

Przygotowała się jakby na uderzenie i wreszcie nacisnęła klamkę. Wraz z otwarciem drzwi zniknęły czarne myśli, a uśmiech mimowolnie wkradł się na twarz Kevy na widok wysokiego rudzielca.

George szczerzył się już od samego rana. Z pomocą Freda - niemalże równie podekscytowanego - przygotował rzeczy na piknik, a gdy Callie dowiedziała się o wszystkim, poradziła, by zorganizował go nieopodal domu jej babci - miał on służyć za schron przed ewentualnym załamaniem pogody. Wtedy George był już pewien, że nic nie pójdzie źle.

Ubrany był w luźną, białą koszulę i ciemne spodnie; w jednej ręce trzymał bukiet polnych kwiatów, a w drugiej mały transporter z Liamem. Keva cieszyła się, że pamiętał o jej prośbie co do zabrania gadów razem z nimi.

- Cześć - przywitał się. - Proszę, tak jak trzeba - dodał, wręczając jej kwiaty, na których widok w oczach dziewczyny pojawiły się iskierki radości. Patrzenie na kwiaty, które wcześniej od niego dostało stało się jednym z jej ulubionych zajęć i już nie mogła się doczekać, aż będzie mogła to znowu robić.

- Dziękuję. - Przyłożyła kwiaty do nosa, zakrywając swój uśmiech. - To ja wezmę Louisa i możemy iść.

Kilka chwil później Keva miała już aparat na szyi i żółwia w transporterze, a George wyciągał w jej kierunku swoją rękę.

- Zdradzisz chociaż, gdzie się wybieramy? - zapytała, patrząc, jak jego duża dłoń zakrywa tę w jej, w porównaniu wyjątkowo małą.

- Nie. Będziesz miała niespodziankę.

Owce też śmieszkują • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz