Kiedy George obudził się koło dziesiątej nad ranem, wciąż jeszcze trochę nie wierzył w to, co wydarzyło się minionej nocy. Rzeczywistości nie mógł jednak zaprzeczyć: leżał na łóżku Kevy, z nią przy boku, a oboje mieli na sobie to, w czym wrócili z baru. Nieco bolała go głowa, ale czym było to wobec radości, którą wtedy czuł?
Popatrzył na Kevę wciąż śpiącą obok niego; jej włosy były rozczochrane, loki znajdowały się po prostu wszędzie, w tym nawet na jego twarzy. George podniósł się nieco, a następnie spojrzał na jej twarz. Oddychała spokojnie, nawet delikatnie się uśmiechała, lecz on musiał ją obudzić; musiał wiedzieć, jak na niego zareaguje i na to wszystko, co wydarzyło się zeszłego wieczoru.
- Kevie... - szepnął, od niechcenia poprawiając jej włosy, co jego samego przyprawiło o motyle w brzuchu. - Dzień dobry... - dodał, po czym delikatnie złapał za ramię, przez co ostatecznie się zerwała.
- Co, co, co się dzieje...? - Uniosła gwałtownie głowę, a gdy ujrzała George'a, wyraźnie się uspokoiła. - Ojeju... To ty... Zostałeś... - Wypowiadając ostatnie słowo, uśmiechnęła się szczerze.
- Tak jak chciałaś.
Keva potarła oczy, co jawiło się George'owi jaka najsłodsza rzecz na świecie. Przeciągnęła się, a następnie przyjrzała się swojemu ciału.
- Czyli zasnęliśmy tak, jak staliśmy... - powiedziała, zauważywszy swoje ubrania. - O matko, czuję się taka brudna, potrzebuję prysznica natychmiast... Ale zanim to... - Spojrzała na George'a, a następnie przysunęła się, by położyć głowę na jego torsie i przytulić.
- Dziękuję ci za wszystko wczoraj - wyszeptała, ściskając go mocniej.
- To ja ci dziękuję - przekonywał George, odwzajemniając uścisk. - Wczoraj... Było po prostu magicznie.
- Kto by się spodziewał jak na dwoje czarodziejów? - Zaśmiała się Keva. - Powtórzymy to kiedyś?
- Ale co? Piwo, gry, spanie w ciuchach... Czy całowanie?
Obojgu stanęły przed oczami wspomnienia pocałunków, które poprzedniej nocy pierwszy raz sobie skradli, i obojgu jawiły się jako jedne z najprzyjemniejszych momentów, jakie pamiętali. Keva podniosła się i, zważając na swój oddech, pocałowała go tylko w policzek.
- A czemu by nie wszystko? - zapytała, choć sama nie miała pojęcia, skąd wzięła na to odwagę. Zdawało się, że to George po prostu sprawiał, że czuła się absolutnie swobodnie.
Chłopak nie potrzebował, by dłużej go namawiała. Zamierzał to wszystko powtórzyć jak najszybciej.
- To... Co powiesz na to, że ja zaraz wrócę do siebie, oboje się trochę ogarniemy... I dziś wieczorem przyjdziesz do mnie?
Keva wyszczerzyła się do niego, a George pomyślał, że mógłby tak znacznie częściej rozpoczynać poranki.
- Ty to masz łeb do planów, wiesz?
- Cóż, geniusz płynie mi w żyłach.
Śmiech opuścił usta rozczochranej dziewczyny, która podniosła się do pozycji siedzącej, a George zrobił to zaraz za nią.
- Ale mi ręka ścierpła - syknął, łapiąc się prawą ręką za lewą, na co Keva przygryzła wargę.
- Aj, dlatego tak mnie boli w plecach... Chyba na niej spałam...
- To warto było. - George uśmiechnął się, a następnie zaczął masować rękę, by przywrócić w niej czucie.
Dziewczyna pokręciła głową, choć uśmiech nie przychodził jej przy tym z twarzy. Ziewnęła i przeciągnęła się, czując trochę bólu związanego ze spaniem w niewygodnym stroju.
- Zaproponowałabym ci śniadanie, ale chyba nie dam rady. Muszę się umyć, bo oszaleję. - Keva wstała, by ponownie się przeciągnąć.
- Ooo, to ja zadbam o coś dobrego do jedzenia na wieczór - powiedział George, myślami już w nadchodzącym spotkaniu.
- O której mam przyjść?
- O której będziesz miała ochotę - odparł George bez zawahania, po czym dopiero pomyślał. - Tylko nie przed piątą, bo muszę wszystko przygotować! - dodał pospiesznie.
- Dobrze, dobrze, perfekcyjna pani domu. - Keva zaśmiała się perfidnie, przez co on złapał się za serce, wstając.
- No nie wierzę. Dożyłem dnia, że moja owca mnie wyśmiewa.
- Owca?
George przymknął oczy. Miał sam siebie ochotę uderzyć w ten durny łeb - Callie miała rację, że wraz z Freden zawsze musieli coś wypalić.
- ...Miałem powiedzieć dziewczyna, miałem... - Urwał, bo Keva podeszła do niego i pacnęła go w policzek.
- Przestań. Mówiłam ci, że owca mi pasuje. Beeeeee.
George na moment zawiesił swój wzrok na jej niezwykłych, szarych oczach i po raz kolejny utwierdził się w przekonaniu, że nie chciał nikogo poza tą owcą i burzą jej loków.
- To co... Wczoraj pobyliśmy trochę wśród ludzi i trochę na zewnątrz... To dzisiaj posiedziemy sami i w mieszkaniu, pasuje?
Dziewczyna energicznie pokiwała głową, podczas gdy on wstał, by również się przeciągnąć.
- Zabiorę Louisa. On i Liam też spędzą sobie razem trochę czasu.
- To jesteśmy umówieni... To będę się zbierał, ale... Dostanę coś na pożegnanie? - Nachylił się, licząc, że załapie się na jeszcze jeden słodki buziak, ale Keva tylko ujęła jego twarz w obie swoje dłonie tak, jakby trzymała wielkie dziecko.
- Żadnego całowania, dopóki oboje nie umyjemy zębów, szaleńcu.
- Oj, wolałbym Georgie.
- Dobrze, Georgie. - Pacnęła go w ramię, przy czym chichotała nieustannie, po czym ostatecznie skusiła się na całusa w nos; ona też nie chciała się odrywać, nawet jeśli momentami jeszcze ogarniała ją mała nieśmiałość. - Widzimy się wieczorem.
Wymienili ostatnie uśmiechy, aż George wreszcie ruszył do wyjścia, czując, że chciało mu się żyć.
Też wziął prysznic po tym, jak tylko wrócił do mieszkania, a gdy się już przebrał, natychmiast deportował się do domu Freda i Callie. Po pierwsze po to, by ukraść im trochę eliksiru na ból głowy, a po drugie po to, by opowiedzieć Fredowi o jednym z najwspanialszych wieczorów w jego życiu, które spędził bez bliźniaka.
- Freddie! Freddie, muszę ci coś powiedzieć! - zawołał, wchodząc do środka jak do siebie. Odnalazł bliźniaka w kuchni, jeszcze w piżamie, wyglądającego na jeszcze niezbyt żywego.
- Masz szczęście, że rzucamy zaklęcia wyciszające - powiedział Fred, po czym wziął łyk ze swojego pomarańczowego kubka podpisanego Gred.
- Aj, od kiedy nie lubisz trochę hałasu, braciszku? - George trącił go łokciem, za co Fred odwdzięczył mu się tym samym.
- Callie i Artur śpią jeszcze na górze. - Fred odłożył kubek. - I ja też bym spał, ale umieram z głodu.
George poczuł, jak na te słowa zaburczało mu w brzuchu. Wciąż jeszcze nie zjadł niczego tamtego dnia, a zapomniał o tym prędko, nawet jeśli Keva coś wspomniała o śniadaniu.
- Ja też nie jadłem śniadania... To dawaj, sklecimy coś razem.
Fred pokiwał głową, rad, że nie będzie musiał męczyć się z posiłkiem sam - zawsze dodatkowa para rąk mogła się przydać.
- A kawy chcesz?
- Lepiej wody...
- Wody? - powtórzył zdziwiony Fred, wyciągając kubek z napisem Forge.
- No... Tak właściwie to też podkradłbym wam eliksir na ból głowy.
- Callie ma pewnie w swojej pracowni, zaraz ci przyniosę... A co, zabalowałeś wczoraj?
- Zabalowałem? Oj, Freddie... - George westchnął, opierając się o lodówką. - Ja wczoraj przeżyłem najlepszą noc w życiu.

CZYTASZ
Owce też śmieszkują • George Weasley
Fanfiction🐑 Kiedy wszystkim jego braciom (no, poza Percym) i siostrze układa się życie, George Weasley zaczyna się czuć coraz bardziej samotny. Pragnie miłości, jednak w żaden sposób nie potrafi jej znaleźć... Dopóki pewna dziewczyna z aparatem nie zostaje n...