- Myślisz, że jak George tak nas błagał o przyjęcie Rona, to on coś tam sobie zaplanował z tą Kevą? - zapytał Fred z perfidnym uśmieszkiem na twarzy, stając w łazience obok żony, która wsmarowywała słodko pachnący eliksir w swoje długie włosy.
- Fred, ty to jakiś niewyżyty jesteś - syknęła Callie, nie odrywając wzroku od siebie w lustrze. - Dopiero się zeszli, nie mogą się sobą nacieszyć po prostu. Wiadomo, że nie chcą siedzieć z przyzwoitką.
- No tak, tak, ale ja też znam swojego bliźniaka...
Callie przewróciła oczami.
- Obrzydliwe, Fred.
Zmartwiła go jej reakcja, więc podszedł do niej od tyłu i położył dłonie na jej ramionach.
- No hej, kochanie...
- A ty już nie pamiętasz, jak ty i ja nie mogliśmy się od siebie oderwać? - ciągnęła Callie, wciąż skupiona na włosach. - Są świeżo zakochani, świata poza sobą nie widzą, a ty już myślisz tylko o jednym.
- Kochanie, ale ja nadal nie mogę się od ciebie oderwać.
- Ale sercem czy spodniami? - Callie odwróciła głowę, by spojrzeć mu w oczy, a on natychmiast ujął jej twarz w obie dłonie.
- Ja cię kocham całym moim ciałem. No nie obrażaj się na mnie, no.
- Nie obrażam, ale gadasz głupoty. - Westchnęła, odkładając butelkę z eliksirem. - George po prostu przeżywa teraz to, co już dawno za nami, te momenty pierwszych uniesień...
- No tak, tak, masz rację... - przyznał Fred, przesuwając dłonie z powrotem na jej ramiona. - Ale żebyś nie zapomniała, że ja nadal nie mogę się od ciebie oderwać.
Wtedy Callie uśmiechnęła się, bo w zasadzie tego nie mogła mu odmówić. Z radością odwzajemniła pocałunek, który nastał po tamtych słowach, a który przerwał płacz dochodzący z pokoju obok.
- Cóż, ale chyba teraz będziesz musiał dla naszego tygryska.
Fred zaśmiał się krótko, od razu podchodząc do drzwi, by sprawdzić, czego potrzebował jego syn.
- Ale mimo wszystko myślisz, że George też się takiego doczeka? Nie mówię, że już po dzisiejszej randce, żeby nie było! - powiedział już z korytarza.
- Jeśli tylko chce, to z całego serca mam nadzieję, że tak. Odwdzięczylibyśmy mu się za wujkowanie.
Pomimo zastrzeżeń Callie, Fred wcale nie był aż tak daleki od prawdy, jak mogłoby się wydawać. Na zewnątrz zaszło już słońce, gdy Keva leżała z głową na udach George'a, a on uśmiechał się do niej szelmowsko.
- Hej, a tak mi się przypomniało... Mieliśmy się sobie pochwalić mięśniami...
- I co? Planujesz to zrobić teraz?
- No... Nikt nas tu nie widzi, więc w sumie czemu by nie...
Keva podniosła się do pozycji siedzącej. Z jednej strony była trochę tym wszystkim zawstydzona, a z drugiej nie potrafiła ukryć sama przed sobą, że chciałaby zobaczyć, co się kryło pod tymi jego koszulami. Szerokie barki i wielkie dłonie były dobrą zapowiedzią, a upojenie momentem dodawało jej odwagi.
- No to ty pierwszy w takim razie. - Założyła ręce na piersi, patrząc na niego z wyczekiwaniem. - Pokaż, co ci ten Quidditch dał, bo nadal w sumie nie mam dowodów, że grałeś.
- Oj, ja ci bardzo chętnie zaprezentuję. - George złapał za pierwszy guzik swojej koszuli, by ją rozpiąć. Już chciał zażartować, że może ona powinna to zrobić, ale prędko się wyhamował. Nie chciał jej wystraszyć, już zwłaszcza nie wtedy, gdy atmosfera zrobiła się tak przyjemna.

CZYTASZ
Owce też śmieszkują • George Weasley
Fanfiction🐑 Kiedy wszystkim jego braciom (no, poza Percym) i siostrze układa się życie, George Weasley zaczyna się czuć coraz bardziej samotny. Pragnie miłości, jednak w żaden sposób nie potrafi jej znaleźć... Dopóki pewna dziewczyna z aparatem nie zostaje n...