Rozdział 43

4.4K 757 369
                                    

- Keva... Masz dziś jeszcze pracę? - zapytał George, gdy oboje zajadali się przygotowanym przez dziewczynę jedzeniem w jej salonie.

- Nie, nie, dziś wywołałam zdjęcia i mam już wolne... A co? - zapytała zaintrygowana.

- To może... Chciałabyś się przejść po jedzeniu? W sensie, na spacer? Jest piękna pogoda i znam taką trasę...

George robił to dla niej, ale też dla swojej psychiki. Pomyślał, że jeśli przejdzie z nią tą samą trasą, co z Callie, to wymaże tamtą trudną rozmowę z pamięci i zastąpi ją miłymi wspomnieniami. Choć jednego chciał się trzymać - tego, że nie zafascynował się Kevą bez powodu.

Usłyszawszy tamte słowa, Keva nieświadomie uniosła kąciki ust. W duchu odczuwała ogromną radość; tak bardzo się cieszyła, że go spotkała.

- Szczerze... - zaczęła, dłubiąc widelcem w jedzeniu i nie przestając się uśmiechać. - Ty, praca i konieczność robienia zakupów to jedyne rzeczy, które mnie wyciągają z domu. Bardzo chętnie.

To, że tamte słowa wywołały w George'u ekscytację, było niedopowiedzeniem. Na moment zapomniał o swoich zmartwieniach sprzed chwili, radując się tym, co działo się tu i teraz.

- Wezmę aparat - dodała Keva po namyśle. - Zawsze można uchwycić coś ładnego.

- Na przykład mnie - powiedział George dumnie, a choć spodziewał się reprymendy, ta nigdy nie nadeszła.

- Na przykład ciebie - szepnęła Keva, po czym spuściła głowę, gorączkowo nabijając kolejne kawałki dania na widelec.

Boże, Keva, co ty mówisz.

Zaskoczenie, a zaraz po tym szczera radość wymalowały się na twarzy George'a, który miał nadzieję, że się nie przesłyszał. Zapatrzył się na dziewczynę próbującą uniknąć jego wzroku za wszelką cenę i serce zabiło mu szybciej - tym razem z przyjemności, był tego pewien.

Kilkanaście minut później on i Keva szli obok siebie tą samą drogą, którą wcześniej poprowadziła go Callie. Rozmawiali o wszystkim i o niczym, dziewczyna co jakiś czas robiła zdjęcia... Mijali właśnie sporą łąkę, gdy George nagle się zatrzymał.

- O, łąka! - zawołał.

- No... I co z nią? - zapytała Keva, ale wtedy George przeskakiwał już rów oddzielający łąkę od drogi.

- Zaczekaj! - krzyknął tylko i jak szaleniec pobiegł przed siebie.

- On jest szalony - powiedziała Keva sama do siebie, patrząc, jak George przedziera się przez wysoką trawę. - No przecież wiedziałam, że szalony, czemu się nadal dziwię?

Keva obserwowała go z rozbawieniem, ale też pewnym rozczuleniem. Rodzina zawsze wpędzała ją w poczucie winy, że jako czarownica była inna, dziwna, a on przekonywał ją, że nie było w tym nic złego. Co więcej, te kilka osób z jego rodziny, które zdążyła poznać, już traktowało ją lepiej niż jej własna. Poczuła wtedy pewnego rodzaju komfort, a gdy już go doznała, to marzyło się jej, żeby go nie stracić.

Ani komfortu, ani George'a.

Chłopak przybiegł do niej z powrotem po kilku minutach z zielono-żółto-biało-niebieskim naręczem polnych kwiatów.

- Proszę, kwiaty dla pięknej pani w podzięce za nakarmienie mnie - powiedział George, wręczając jej związany zaklęciem bukiet.

Dziewczyna przyjęła prezent, z szoku przez moment się nie odzywając.

- Co? Nie lubisz kwiatów? - zapytał George ze zmartwieniem. Myślal już o tym, że nawrzeszczy na Hermionę za to, że powiedziała mu, że wszystkie dziewczyny lubią kwiaty, gdy Keva odparła:

Owce też śmieszkują • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz