Rozdział 60

3.8K 530 96
                                    

- Zasnął, Freddie - powiedziała wycieńczona Callie, schodząc rankiem do kuchni swojego domu, po czym oparła się o męża po wsparcie. - Wreszcie zasnął.

- To może ty się teraz położysz? - zapytał Fred, pocałowawszy ją w głowę.

- Daj spokój, teraz to już nic mnie nie obchodzi, mogłabym przebiec maraton. - Westchnęła, prostując się. - Robię herbatę, parę kropli eliksiru i do przodu... O, cześć, George. - Callie dopiero po chwili zauważyła, że bliźniak jej męża w ogóle tam był.

George stał oparty o ich wyspę kuchenną i uśmiechał się od ucha do sztucznego ucha, popijając coś z pomarańczowego kubka z fioletową literką G.

- A dzieńdoberek - powiedział chłopak, biorąc kolejny łyk.

- A ty co się tak cieszysz od rana? - zapytała zrezygnowana, a George widział po jej twarzy, że raczej nie przespała całej nocy.

- Czemu mam się nie cieszyć, Callie? Jest lato, świeci słońce, ptaszki śpiewają...

Callie spojrzała na męża.

- Odbiło mu - powiedziała, co bardzo rozbawiło Freda, który przygotowywał coś przy kuchence. - To może chcesz przygarnąć swojego chrześniaka na dzień? Zobaczymy, czy tak ci będą ptaszki śpiewać - zwróciła się ponownie do George'a, a wtedy ten nieco się przeraził.

- Oj... No może innym razem.

- On się chyba mści na nas za to, że tak długo go zostawiliśmy z dziadkami w czasie tego wesela - mówiła Callie, nalewając wodę do czajnika.

- Zatęsknił za nami, skarbie - wyjaśnił Fred, za co żona uderzyła go w piszczel. On tylko roześmiał się bardziej, wiedząc, że miała pełne prawo być zdenerwowana.

- A tak poważnie, George... Czemu się tak szczerzysz? - zapytała Callie.

- Jak to czemu? - odparł Fred. - Już pół godziny mi gada o tej swojej Kevie.

George prychnął głośno, wybitnie oburzony.

- Poczuj teraz mój ból, czubku! - zawołał, pamiętając doskonale, gdy Fred zachowywał się tak samo. - A co do mnie, Callie, to mam dziś randkę.

- Już? - Zdziwiła się. - A wesele było ledwie tydzień temu.

- A wy widzicie się codziennie! - George wymierzył w małżeństwo oskarżycielski palec.

- Nie no, bo to nie tak, że razem mieszkamy - wtrącił Fred, wciąż się śmiejąc.

- Dziś to Keva chce mnie gdzieś zabrać. Nie mogę się doczekać, zastanawiam się ciągle, co wymyśliła - wyjaśniał George, co sprawiło, że Callie się uśmiechnęła.

Ze szczerą radością na twarzy podeszła do niego i położyła mu dłoń na ramieniu.

- Tak poważnie, Georgie, to nadal strasznie się cieszę twoim szczęściem. I jak możecie, to chodźcie na te randki codziennie, kto wam broni?

George spojrzał jej w oczy i przełknął ślinę. Nadal ją kochał - ale teraz już tylko jak siostrę, na którą wiedział, że może zawsze liczyć. Nowa miłość zadziałała lepiej niż jakiekolwiek lekarstwo, a on już wiedział, że chciał tylko Kevy.

- Też wychodzę z takiego założenia - odpowiedział po chwili, gdy Callie wróciła już do przygotowywania herbaty. - Ale dzisiaj to... Dzisiaj to będzie szczególna randka. Nasza pierwsza naprawdę razem. I pierwszy raz to ona mnie gdzieś zabiera, a ja nawet nie wiem, gdzie. Będę musiał jeszcze skoczyć po kwiaty dla niej.

Owce też śmieszkują • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz