Rozdział 34

5.7K 812 677
                                    

Troszeczeńkę dla dorosłych.

~

Keva nie miała serca powiedzieć George'owi, że obiad, który z taką radością przygotowywał, był przesolony i prawie że niejadalny. Dlatego nie skarżyła się i zjadła swoją porcję do końca, nawet jeśli okazało się to naprawdę trudne. Starał się przy tym bardziej, niż jej rodzice się dla niej starali, więc postanowiła to docenić - dlatego też George wyjątkowo się zdziwił, gdy Callie odłożyła widelec.

- Przesolone? - zapytał ze zdumieniem. - Keva nic nie mówiła...

- A, czyli to dla niej było. - Zaśmiał się Fred. - To wszystko jasne.

Fred wziął kawałek dania dla siebie, ale od razu po włożeniu go do ust poczuł dokładnie to samo, co jego żona i z trudem go przełknął.

- Oj... No rzeczywiście trochę słone... - przyznał Fred, powoli odkładając widelec.

- Ale... Dziwne. Nie dosalałem po tym, jak Keva jadła... - mówił George, wciąż jakby nie wierząc w to wszystko.

- A ty tego nie czujesz? - dopytywał Fred.

- Nie, wcale. - Jego bliźniak pokręcił głową.

- To ja może jednak coś zrobię... - powiedziała Callie cicho, po czym wstała i odeszła do kuchni, a George spuścił głowę.

- Chciałem wam podziękować, a wyszło jak zawsze... - Westchnął, lecz Fred nie pozwolił się mu zasmucić. Przeskoczył ze swojej kanapy na tę, na której siedział jego brat i objął go jedną ręką.

- Georgie, nie przejmuj się w ogóle. Nie musisz zresztą nam dziękować.

- Czyli mogę dziś też tu zostać? - zapytał z nadzieją. Po wyjściu Kevy znowu odczuwał tę okropną pustkę w mieszkaniu i chciał spać gdzieś, gdzie chociaż wiedział, że ktoś jest.

- No pewnie - odparł Fred, choć po chwili zawahania. - Ale teraz lepiej opowiedz mi, co z tą Kevą.

- Co? Nic, pogadaliśmy, nasze żółwie się spotkały...

- Wasze żółwie się spotkały - powtórzył Fred głośno, by do George'a dotarło, jak głupio to brzmiało.

- No tak, o to nam chodziło od początku - przekonywał bliźniak.

- Jasne. O gady. - Zaśmiał się Fred, a następnie poklepał brata po plecach, dając mu do zrozumienia, że nie do końca mu wierzył.

Nieco ponad trzy godziny później George brał prysznic jako ostatni, gdyż Callie i Fred mieli zająć się usypianiem ich syna. Dając wodzie pryskać mu bezpośrednio na twarz, myślał o wszystkim, co wydarzyło się tamtego dnia. Uśmiechał się na wspomnienie spotkania z Kevą, zaraz jednak się smucił, przypominając sobie o makaronie i zastanawiając się, czy to wszystko nie była jakaś paranoja... Ledwo znał tamtą dziewczynę, a jednak trudno było mu o niej nie myśleć. Obawiał się jednak, że to desperacja, to zmęczenie samotnością doprowadziło do tego, że zafascynowała go pierwsza dziewczyna, która się napatoczyła...

Kiedy George się umył, postanowił pójść jeszcze do brata i Callie. Potrzebował rozmowy, a nie chciał już tego powstrzymywać, bo za pierwszym razem ukrywanie swoich uczuć nie wyszło mu na dobre.

Położył dłoń na klamce drzwi sypialni, z której nie mógł nic usłyszeć, bo rzucone były na nią zaklęcia wyciszające. Nie chcąc przypadkiem spłoszyć Artura bez względu na to, czy spał, czy nie, nie zapukał, a nacisnął klamkę i pchnął drzwi do przodu bardzo cicho.

Wszedł do pokoju pewnie, skupiając się na drzwiach, lecz kiedy uniósł głowę, zamarł i zobaczył to, czego nigdy nie spodziewał się zobaczyć.

Ujrzał Callie, zupełnie nagą, siedzącą na jego równie roznegliżowanym bliźniaku. Fred odwrócił głowę do tyłu i zbladł, gdy zobaczył brata. Ten ułamek sekundy, w którym George złapał z nimi kontakt wzrokowy, przesądził o tym, że miał ochotę zniknąć jak najszybciej.

George wycofał się z prędkością światła i zamknął drzwi z hukiem. Szkoda została jednak wyrządzona - Callie ukryła twarz w dłoniach, po czym zeszła z Freda, usiadła i przeciągnęła kołdrę aż nad swoje piersi. Jej mąż czuł się niewiele mniej zażenowany i też się okrył, a oboje przez dłuższą chwilę nie byli się w stanie do siebie odezwać.

Wreszcie po kilku minutach, które zdawały się trwać wieczność, Callie odsłoniła swoją twarz, czerwoną już bardziej ze wstydu niż z wysiłku.

- Nie no nie. - Ślizgonka pokręciła głową. - Fred, ty wiesz, że ja go kocham, uwielbiam, wszystko naraz, ale to teraz... - Wescthnęła głęboko. - On naprawdę musi sobie kogoś znaleźć albo nie wiem...

- Przyznaję, to było... Ugh... - mruknął, nie potrafiąc nawet znaleźć dobrych słów. Patrzył na swoje ręce, również czerwony na twarzy, próbując się uspokoić.

- Zapomnieliśmy się trochę, to fakt, ale...

- Nie no... - przerwał jej Fred. - Mogliśmy zamknąć drzwi, ale mógł też zapukać... Zresztą to tak wyszło spontanicznie... Wyszedłbym do niego, ale on też chyba nie chce teraz rozmawiać...

Callie ponownie westchnęła ciężko, po czym odchrząknęła i odważyła się spojrzeć mężowi w oczy.

- Jak go tylko dorwę, rzucam na niego Obliviate.

- Racja, ja z tobą - przyznał Fred, po czym objął żonę, przysuwając się do niej.

- Co teraz robimy? Iść za nim?

- Nie, teraz może lepiej nie... Może wrócimy do tego, co nam przerwał?

- Już mi się chyba odechciało - mruknęła zrezygnowana Callie, zakładając ręce.

- Callie, no... - jęknął Fred, po czym przełożył swoją rękę z jej ramion pomiędzy jej uda. - To ja się tobą zajmę, w takim razie...

- Zamknijmy chociaż drzwi tym razem. - Dziewczyna trąciła go łokciem, co go rozbawiło.

- Słuszna uwaga.

Podczas gdy małżeństwo rzucało zaklęcia na drzwi, George stał wciąż przed nimi i próbował się uspokoić. To już nawet nie chodziło o to, w jakiej sytuacji ich zastał - chodziło o to, że widok Callie tak sprawił, że wszystkie uczucia, które niegdyś do niej żywił przyprawiły go o szybsze bicie serca.

Nie czuł się, jakby znowu się zakochał, ale jednak coś w nim drgnęło. Przerażała go myśl, że teraz od Freda dzieliło go już naprawdę niewiele, bo przecież pocałunek z Callie miał już za sobą, tylko jeden, a nie mógł go zapomnieć... O tym, co zobaczył w tej sypialni, nie wyobrażał sobie zapomnieć do końca życia.

Choć znał Callie tak długo, w głowie nie mógł już wyobrazić sobie inaczej niż tam, nagiej, gdzie zobaczył jej piersi i całą resztę bladego ciała, które wiedział, że będzie mu się śniło. To wszystko było tysiąc razy gorsze niż noc, w której go pocałowała i wiedział, że prawdopodobnie już nie zaśnie.

Nie wyobrażał sobie spojrzeć ani bratu, ani tym bardziej Callie w oczy następnego dnia. Wiedział, że będzie musiał prędko się ulotnić, by przypadkiem nie spotkać ich rano.

Kładąc się do łóżka w pokoju gościnnym, George przełknął ślinę. Dlaczego życie ciągle robiło wszystko, by namieszać mu w uczuciach?

Owce też śmieszkują • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz