Rozdział 7

10.7K 1.5K 704
                                    

- Na Merlina, Callie, co ty tu robisz? - zawołał przerażony George, widząc swoją ciężarną bratową wchodzącą do sklepu Weasleyów.

- Chodzę - odparła dziewczyna ze zmrużonymi oczami, zakładając ręce, dla których jej duży już brzuch stsnowił idealne podparcie.

- Ale ty w ogóle możesz? - dopytywał przerażony chłopak, podchodząc do niej, gotowy jej pomóc w razie wypadku. Czuł się, jakby dziewczyna mogła przewrócić się w każdej chwili.

- Ugh, a ty ta sama gadka, co Fred - powiedziała Callie, przewracając oczami. - Jestem w ciąży, a nie umierająca, George. O masz, mały kopie. Czuje, że gadasz bzdury - dodała, kładąc jedną dłoń na brzuchu i uśmiechając się lekko. Wiedziała, że został jej jakiś miesiąc do porodu i nie mogła się doczekać, aż weźmie swojego synka na ręce.

- A właśnie, gdzie jest Fred? - zapytał chłopak, rozglądając się w poszukiwaniu bliźniaka.

- Teraz jak macie tych dwóch pracowników, to cały czas przy mnie siedzi i prawie przykuł mnie do łóżka. Wysłałam go na duże zakupy i korzystam z chwili wolności - wyjaśniła Callie, opierając się o jedną z wysokich półek z produktami.

- Chcesz usiąść? - zapytał George, gotów już przynieść jej jakieś krzesło, ale dziewczyna tylko kolejny raz przewróciła oczami.

- George, naprawdę, jeśli będę czegoś potrzebowała, to dam ci znać - odparła zniecierpliwiona, po czym westchnęła. - Przepraszam. Po prostu Fred nie daje mi nic samej zrobić.

George postanowił jakimś sposobem powstrzymać się od kolejnych prób zadbania o zdrowie Callie i postanowił trochę zmienić temat.

- To jak w końcu nazywacie małego?

- Artur, a na drugie Arian - odparła Callie już z szerokim, szczerym uśmiechem. - Chcę uhonorować to, że wasz tata uratował mnie w czasie bitwy. Poza tym, byłam pewna, że Bill i Flora nazwą córkę Molly i nie chciałam, by wasz tata poczuł się odrzucony... No i sam fakt, że oboje przyjęli mnie tak ciepło do rodziny...

- No, jak przestawisz parę liter w "Camellia", parę dodasz i parę usuniesz, to wychodzi Molly - stwierdził George, wywołując u Callie śmiech. - A tata wie?

- Jeszcze nie.

George chciał coś odpowiedzieć, jednak zobaczył gdzieś w kącie sklepu blondwłosą dziewczynę, która, najwyraźniej, bezowocnie czegoś szukała, przeklinając pod nosem. Widząc, że żaden z pracowników nie rusza się, by jej pomóc, postanowił sam to zrobić.

- Zaczekaj chwilę, zaraz wrócę - powiedział, po czym odszedł w kierunku klientki. - A czego to droga pani szuka? - zapytał, mimo że widać było, że musiała być gdzieś w jego wieku.

O wiele niższa od niego dziewczyna uniosła wzrok, a George od razu zauważył, że miała wyjątkowe, niespotykanie jasnoszare oczy. Kontrastowały one z jej jaskrawozieloną bluzką, a na szyi blondynki wisiał - Weasley zgadywał - mugolski aparat. Niedługie włosy dziewczyny kręciły się znacznie, przez co George pomysłał od razu, że wyglądała trochę jak mała owca.

- Lipnych różdżek, zawsze leżały tutaj - odparła wyraźnie sfrustrowana dziewczyna, wskazując na półkę, na której leżały Uszy Dalekiego Zasięgu.

- Ach, tak - powiedział George, a następnie wskazał na półkę za zakrętem w labiryncie produktów. - Są teraz tam, malutkie przemeblowanko dla Eliksirów Miłosnych, których mamy teraz trochę mniej.

- Jeju, dziękuję, szukam ich już parę minut - powiedziała dziewczyna, wyraźnie odetchnąwszy z ulgą.

- Coś jeszcze? - dopytywał George, powstrzymując się od dotknięcia włosów dziewczyny, które przecież musiały być jak u owcy.

Blondynka westchnęła głęboko.

- Wszystko, co może wkurzyć starszą siostrę i młodszego brata? - powiedziała tak, jakby nie było gorszych osób na całej planecie.

- Moja krew i miód na me serce, jesteśmy w dobrym miejscu! - zawołał George radośnie, zawsze chętny pomóc komuś, kto chciał uprzykrzyć życie rodzeństwu. - Proponuję Łajnobomby, Zębate Frisbee, Wymiotki...

Dziewczyna zaśmiała się, czując, jak udziela się jej jego entuzjazm.

- Dziękuję za pomoc, skorzystam - powiedziała z uśmiechem, po czym odeszła tam, gdzie miały znajdować się upragnione przez nią różdżki.

George sam się uśmiechnął i wrócił do Callie, która patrzyła na niego wymownie.

- No, no, każdej klientce tak się rzucasz pomagać? - zapytała dziewczyna, przyjmując swoją, jak to nazywali bliźniacy, ślizgońską minę.

George wzruszył ramionami, choć nie przestawał się uśmiechać.

- Jak tamci się obijają - powiedział, wskazując na jednego z pracowników, który stał przy kasie. - Zresztą, wydaje mi się, że kilka razy już ją tu widziałem. Stali klienci zasługują na najlepsze - tu wskazał na siebie - traktowanie.

- Jasne - odparła Callie sarkastycznie, a następnie znowu dotknęła swojgo brzucha. - A mały znowu kopie jak szalony...

- Mogę? - zapytał George, wskazując na brzuch dziewczyny, a ona pokiwała głową.

Chłopak podszedł jeszcze bliżej do Callie i położył dłonie na jej brzuchu, dzięki czemu od razu poczuł agresywne wręcz kopnięcia. Dziecko zdawało się mieć niespożyte pokłady energii, które prawdopodobnie chciało wykorzystać, robiąc ze swojej matki worek treningowy.

- No, Artur czuje, że to jego ulubiony wujek George! - mówił George dumnie, czując kopnięcia chłopca, a Callie tylko kręciła głową.

- Z tylu wujków to kiedyś zrobi sobie ranking - stwierdziła, po czym uniosła głowę, bo czuła na sobie czyjś wzrok. Zobaczyła znowu dziewczynę, której przed chwilą pomógł George. Gdy tamta zauważyła, że Callie na nią patrzy, natychmiast schowała się za jedną z półek.

- No, twoja stała klientka coś się nam przyglądała - powiedziała znowu z szelmowskim uśmieszkiem.

- Tak? - odparł George, zabierając ręce z brzucha Callie i spoglądając w tę stronę, w którą patrzyła, ale nikogo już tam nie było. - Nie no, to ty chyba przyciągasz większą uwagę...

- Osz ty! - krzyknęła Callie, po czym zdzieliła George'a w ramię najmocniej jak potrafiła.

- Ała! - zawołał chłopak, odskakując od niej jak poparzony. - Ty dostałaś jakiejś supermocy w tej ciąży? To bolało!

- Ja wracam do domu, a ty się zajmij klientami - powiedziała Callie, po czym ruszyła na zaplecze sklepu, by za pomocą sieci Fiuu wrócić do domu.

George sprawdził, czy dziewczyna zniknęła, po czym wrócił do sklepu. Stwierdził, że w sumie może znowu podejść do klientki, bo i tak nie miał nic do roboty, a ona nadal czegoś szukała.

- No i jak? Znalazłaś wszystko? - zapytał, szczerząc się w jej kierunku. Tym razem dziewczyna się nieco speszyła, bo bała się, że widział, jak wcześniej na niego patrzyła.

- Zdaje się, że tak - odparła, jednak unikając jego wzroku.

- Mam wrażenie, że już cię tu widziałem. Często tu przychodzisz, prawda? - dopytywał George, chcąc potwierdzić swoje podejrzenia.

- Wszystkie klientki tak zapamiętujecie? - odparła mu, unosząc brwi, jakby nagle nabrawszy odwagi.

George zaśmiał się. Zanim zdążył się nad tym zastanowić, zanim w ogóle się zorientował, co chciał powiedzieć, wypalił:

- Tylko te ładne.

Owce też śmieszkują • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz