PIOSENKA PRZEWODNIA: Kodaline All I want
---
Nigdy nie rozumiałam idei spowiedzi przed księdzem. Moja mama, jako katoliczka, przez połowę mojego życia starała się to wyjaśnić jak najbardziej racjonalnie, jednak żaden z jej argumentów do mnie nie trafiał. Po dziś dzień nie wiem, po co ludzie spowiadają się przed innym człowiekiem, skoro Bóg widzi wszystko z Nieba. I tak wszyscy staniemy przed Sądem Ostatecznym, gdzie nasze dobre i złe uczynki zostaną podsumowane. Dlaczego więc mam mówić o swoich przewinieniach komuś, kto jest tak samo grzeszny, jak ja? Skoro Bóg widzi wszystko i o wszystkim wie, to po co ta wiedza również kapłanowi? Zresztą, moje ograniczone zaufanie do ludzi nie pozwala mi uwierzyć, że każdy spowiednik przestrzega obowiązującej go tajemnicy. Bo niby skąd potem pół dzielnicy wie, że jakaś kobieta przespała się z sąsiadem?
Może właśnie przez takie nastawienie ostatni raz przy spowiedzi byłam po Pierwszej Komunii. Nigdy nie należałam do bardzo wierzących dzieciaków, zamiast do Kościoła wolałam iść na plac zabaw z przyjaciółmi. A gdy wreszcie się tam pojawiałam, kwestionowałam każde kazanie księdza. Nawet mama nie potrafiła mi odpowiedzieć na większość pytań. Starała się bronić duchownych, ale tu również jej słowa okazywały się mało przekonujące.
A teraz, opowiadając siostrom Walker, co działo się w sylwestrową noc między mną a Tylerem, czuję się dokładnie jak na spowiedzi.
— Czyli, podsumowując, w cztery miesiące przeszłaś z Jacob to debil na Przelizałam się z Jacobem? — pyta Camilla, patrząc na mnie z nieukrywanym rozbawieniem.
Zdecydowanie moja przyjaciółka ma niespotykaną umiejętność podsumowywania godzinnych wykładów w jednym zdaniu. Po krótkim namyśle dochodzę do wniosku, że tym razem również trafnie określa całą sytuację. Sama chyba lepiej bym tego nie ujęła.
— Coś w tym stylu. — Kiwam głową, po czym niewinnie upijam kolejny łyk swojej ukochanej kawy mrożonej.
Leniwie przenoszę wzrok na widok za szybą oddzielającą nas od ruchliwej ulicy. Słońce świeci gdzieś zza budynku naszej kawiarni, dając do zrozumienia, że za chwilę dzień się skończy. Jest drugi stycznia, z ulic zniknęły już reklamowe Anioły z koszami pełnymi słodyczy, a dekoracji sklepowych już nie ozdabiają świąteczne motywy. Obserwuję, jak jakiś mężczyzna właśnie wyciąga drabinę przed swój butik, by zrzucić z niego szyld obwieszczający noworoczne promocje. Chwilę szarpie się ze sprzętem, nie potrafiąc go rozłożyć, ale wreszcie mu się udaje.
— Czyli jesteście razem, tak? — atakuje Cass, opierając łokcie o stolik, który nas dzieli. Zdecydowanie ekscytuje się tym bardziej, niż ja.
To jest pytanie, którego obawiałam się najbardziej. Doskonale wiem, jakich słów oczekują ode mnie bliźniaczki. Nawet nie rejestruję, kiedy cała się spinam pod ich intensywnymi spojrzeniami. W jakimś stopniu denerwuję się tym, co mam powiedzieć. Sama zadawałam sobie to pytanie miliony razy w ciągu ostatnich dwóch dni, a kiedy wreszcie odpowiedź do mnie dotarła, wcale nie było mi łatwo ją zaakceptować.
Chciałabym, żeby moja relacja z Jakiem była w jednej z szufladek, opisanej przyjaźń lub miłość. Im dłużej jednak myślałam nad tym wszystkim, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że nasza dwójka tkwi gdzieś pomiędzy tymi dwoma. Nie jesteśmy w sobie zakochani, nie szalejemy za sobą i nie rzucamy się w ogień, ale też nie mogę powiedzieć, że to tylko przyjaźń. To jest coś więcej, przynajmniej z mojej strony. Ale ja i Jacob Tyler się nie kochamy.
Zresztą, jak mam nazwać relację miłością, skoro nawet nie znam definicji tego terminu? Miłość rodzinna zdecydowanie różni się od tej między dziewczyną a chłopakiem, ale skoro w życiu zaznałam tylko tej pierwszej, jak mam zdefiniować tą drugą?
CZYTASZ
CZEKAM ZA MGŁĄ ✔️
Novela JuvenilDla Josselyn Hargove taniec to życie. Jedyny właściwy sposób na wyrażanie siebie. Świat bez hip-hopu straciłby rację bytu, więc gdy tylko otwierają się przed nią drzwi do tanecznego podziemia, bez zastanowienia dokonuje wyboru. Jacob Tyler na wypełn...