ROZDZIAŁ POPRAWIONY! Miłego czytania ♥
PIOSENKA PRZEWODNIA: OneRepublic I lived
---
— Camilla, to nie jest śmieszne! — Morduję przyjaciółkę wzrokiem, jednocześnie rzucając w nią czarną bluzą.
— Jest, Joss, uwierz — chichra się druga bliźniaczka, za co mam ochotę również uderzyć ją częścią garderoby. Obecnie jednak nie mam nic pod ręką, a rozbierać się dla niej nie będę.
— Cass, nie pomagasz! — niemal piszczę, nadal zachowując kamienną twarz, chociaż z tymi dwiema idiotkami zdecydowanie nie jest to możliwe.
Siostry ewidentnie zmówiły się przeciwko mnie i w dodatku mają z tego niezły ubaw. Cam kryje twarz w mojej bluzie, tarzając się po dywaniku, który zapewne pełny jest sierści Jacoba, ale dziewczynie najwyraźniej to nie przeszkadza. Przenoszę wzrok na Cass, która zdążyła zmaltretować mi już całą pościel i nadal turla się tam i z powrotem po łóżku, nawet nie próbując hamować śmiechu. Tylko czekam, aż spadnie na swoją siostrę. Dom wariatów, naprawdę.
A to wszystko tylko i wyłącznie dlatego, że od pół godziny obie próbują wybrać mi jakiś strój na to spotkanie w magazynie, bo nie chcę wyglądać, jakbym się z choinki urwała. W końcu jedna z nich uznała, że jak na razie zgadzają się jedynie w kwestii bielizny i w takim razie powinnam iść tylko w tym. Od tego momentu obie duszą się ze śmiechu.
— Dziewczyny! — znów piszczę jak kilkulatka, choć miałam okazać swoją frustrację. — Bo pójdę tam w szlafroku i to wy się za mnie będziecie wstydzić!
— Już nieraz się wstydziłyśmy, jeszcze jeden raz nie zaszkodzi. — Cam odrzuca mi bluzę, starając się opanować swoją padaczkę.
Pokazujemy sobie języki w tym samym czasie, na co prycham z rozbawieniem i odwracam się do lustra na szafie. Ja naprawdę nie mam zielonego pojęcia, jak ubierają się tamci ludzie i co powinnam założyć, żeby nie wyjść na kretynkę. Ale z drugiej strony, czemu mam się do nich dopasowywać?
A, no tak, żeby mnie ktokolwiek przyjął. Chociaż może lepiej, żeby mnie nie przyjmowali? Cholera, nie wiem! Sama nie wiem, czy chcę tam należeć. Z jednej strony, wizja świata przepełnionego muzyką, tańcem i pasją tak cholernie kusi. To wydaje się być czymś idealnym dla mnie, czymś, czego nie znajdę w tym zwykłym, szarym, nudnym Lakeland. Pozostaje jednak kwestia mojego brata i matki. Czuję, że im się to nie spodoba. Szczególnie Williamowi, bo rodzicielkę mogę na to jeszcze jakoś przekonać, o ile będę zdawała jej raporty ze wszystkiego. Przynajmniej mam taką nadzieję.
— Joss! — słyszę głos Cass tuż przy uchu, na co podskakuję, jakby ktoś wylał na mnie wiadro wrzątku.
— Zamyśliłam się. — Odwracam głowę w jej stronę i widzę, że stoi między mną a lustrem z ciuchami w dłoniach.
— To będzie najlepsze. — Kiwa głową, podając mi ubrania, o których istnieniu zdążyłam już zapomnieć.
— A mnie się wydaje, że te czarne są lepsze — odzywa się Cam, na co przewracam oczami, bo w tym tempie nie wyjdę stąd do jutra.
Biorę rzeczy od Cassandry i ruszam do łazienki, odwracając się jeszcze przez ramię do jej siostry.
— To sobie je weź! — oznajmiam, po czym zamykam drzwi.
Wchodzę do łazienki i dopiero teraz patrzę na ciuchy, które dała mi Walker. Biały, sportowy stanik na grubych ramiączkach, który kiedyś zakładałam do biegania. Cóż, kiedyś, bo odechciało mi się wczesnego wstawania. Do tego szare, luźne dresowe spodnie z czarną gumką w pasie. Odczytuję z niej napis SHAKEIT i wywracam oczami, bo naprawdę nie wiem, skąd mam te gacie i dlaczego to hasło nie jest bardziej kreatywne.
CZYTASZ
CZEKAM ZA MGŁĄ ✔️
Novela JuvenilDla Josselyn Hargove taniec to życie. Jedyny właściwy sposób na wyrażanie siebie. Świat bez hip-hopu straciłby rację bytu, więc gdy tylko otwierają się przed nią drzwi do tanecznego podziemia, bez zastanowienia dokonuje wyboru. Jacob Tyler na wypełn...