PIOSENKA PRZEWODNIA: Bon Jovi [It's hard] Letting you go
---
Następny dzień od samego początku wydaje się wrogo nastawiony do mojej osoby. Budzi mnie ostre słońce, przez co klnę sama na siebie, że nie zasłoniłam żaluzji. W dodatku jedyne, o czym marzę, to przehibernować do jutra z powodu nieznośnego bólu głowy. Fakt, w klubie bliżej mi było do trzeźwości niż zgonu, ale kiedy impreza przeniosła się do mieszkania Jacoba, coż... plany nieprzekraczania granic uległy lekkiej zmianie. Musieliśmy przecież jakoś odreagować cyrk odstawiony przez Dianę Williams. A teraz kac ewidentnie się nade mną znęca.
Po trzeciej zamykam już za sobą drzwi domu. Ubrana w czarne dresy i biały podkoszulek, na który narzuciłam kurtkę motocyklową, wsiadam na motocykl. Jacob poszedł na spacer z mamą zaraz po tym, jak wróciła z pracy. Oddycham głęboko, wsłuchując się w ryk maszyny, gdy przekręcam manetkę. Ostatni raz poprawiam kask, po czym zasuwam szybkę i opuszczam podjazd swojego domu.
Nie wiedzieć czemu, od samego rana dręczy mnie dziwne, złe przeczucie. Cały dzień intuicja zdaje się podpowiadać, bym została w domu i nie pojawiała się w starym hangarze przy Interstate Drive. Ignoruję ten cichy głosik, jednak on nie daje o sobie zapomnieć. Powraca jak bumerang za każdym razem, gdy wydaje mi się, że udało mi się go pozbyć. To z kolei irytuje mnie jeszcze bardziej, więc chodzę podminowana. Cieszę się, że większość czasu spędzam sama, bo na pewno bym na kogoś nawarczała. Nawet mój pies zdaje się mnie unikać, wyczuwając mój gburowaty nastrój.
Nie dziwne więc, że z radością przyjęłam alarm przypominający mi o treningu z Pięćset Pięć. Zaczęłam się zbierać i nawet zostało mi trochę czasu w zapasie. Usiadłam więc na łóżku i zaczęłam przeglądać telefon dla zabicia czasu. Potrzebowałam skupić się na czymś przyjemnym.
W galerii odnalazłam wideo z wczorajszej imprezy. Jake stał na kanapie, śmiejąc się bez powodu, a ja przygotowywałam się do skoku. Nie wiem, jakim cudem udało mi się w ogóle utrzymać równowagę, kiedy moja krew była tak wysoko oprocentowana. Tristan zza kamery wołał, żebym się nie bała, a ja ze zdeterminowaniem patrzyłam na swojego chłopaka. On sam zachęcał mnie ruchem dłoni, pokazując, bym mu zaufała. A ja wiedziałam, że co jak co, ale jemu ufam bezgranicznie. Bezwarunkowo. Rozpędziłam się, jednak moje nogi poplątały się, a ja sama runęłam w przód. I gdyby nie szybka reakcja Tylera, moja głowa zaliczyłaby prędkie spotkanie z brzegiem kanapy, na której stał.
Zaśmiałam się ze swojej własnej głupoty, po czym, nie wiedzieć czemu, kliknęłam ikonkę wiadomości. Ostatnią, jaką dostałam, była ta od Tessy. Wyświetlała się na samej górze ekranu, toteż zauważyłam ją jako pierwszą. Wszystkie wątpliwości i złe przeczucia powróciły.
Zebrałam się więc prędko do wyjścia. Powitałam i jednocześnie pożegnałam mamę, gdy minęłyśmy się w korytarzu. Chciałam jak najszybciej opuścić dom w nadziei, że dzięki temu się rozchmurzę. Uciekałam przed problemem. A teraz wjeżdżam między omalowane hangary, zostawiając za sobą zachodzące Słońce.
Marszczę brwi, gdy dociera do mnie, że nie jestem tu sama. Zza jednego z budynków wystaje bagażnik srebrnego Audi. Doskonale wiem, czyj to wóz. Ściągam kask i zeskakuję z Katany, uważnie obserwując pojazd. Co oni tu robią? Miałam być tylko ja i Tessa.
— Joss! — słyszę męski głos za plecami, przez co niemal podskakuję w miejscu, a kask wypada mi z rąk.
— Przysięgam, że uduszę cię kiedyś gołymi rękami, Scott — warczę, podnosząc przedmiot z asfaltu. Rzucam przyjacielowi mordercze spojrzenie, chowając kluczyki do kieszeni kurtki. — Też dostaliście wiadomość od Tessy?
CZYTASZ
CZEKAM ZA MGŁĄ ✔️
Novela JuvenilDla Josselyn Hargove taniec to życie. Jedyny właściwy sposób na wyrażanie siebie. Świat bez hip-hopu straciłby rację bytu, więc gdy tylko otwierają się przed nią drzwi do tanecznego podziemia, bez zastanowienia dokonuje wyboru. Jacob Tyler na wypełn...