[19] Bo każdy wulkan czasem potrzebuje wybuchu.

1.4K 148 156
                                    

ROZDZIAŁ POPRAWIONY! Miłego czytania ♥

---

Przez kolejny tydzień życie Pięćset Pięć kręci się wokół prób i szpitala, bo nie zamierzamy dać Jamesowi ani jednego dnia spokoju. Regularnie również męczymy lekarzy i pielęgniarki pytaniami o termin jego wypisu, choć muszę przyznać, że to Cassandra bije rekordy w tej dziedzinie. Zna ją chyba już każdy pracownik na oddziale i poza nim. Dosłownie, nawet panie w recepcji chowają się za ladą na widok szatynki, bo o stan zdrowia chłopaka pyta każdego, kto nie jest pacjentem. Zapewne dzieje się tak przez fakt, że ilekroć moja przyjaciółka chce położyć się przy Jamesie, do sali wpada jedna z pielęgniarek i ją przepędza, a Cassandra nie może się z tym pogodzić.

Odzywa się także David, który informuje nas o terminie i miejscu następnego pojedynku. Piątego grudnia w hangarze przy Interstate Drive. Tam, gdzie zaczynałam. Tam, gdzie wszystko się zaczęło. I tam, gdzie pojawił się Xavier. Pewnie dlatego na samą myśl o tych wydarzeniach w parze z ekscytacją idzie strach. Tym razem ma chodzić o pokazanie współpracy na scenie. Trzeba tak obmyślić układ, by każdy się pokazał. Żebyśmy wszyscy byli równie ważni. To cholernie trudne samo w sobie i wiem, że Evans poświęca choreografii cały swój wolny czas. Mogę jej nie lubić, ale naprawdę podziwiam czarnowłosą za takie zaangażowanie.

Przy okazji mówimy organizatorowi naszych tanecznych spotkań o wypadku Millera. Nie dostajemy zgody na wystawienie Cassie w zamian za poszkodowanego, bo byłoby to nie fair w stosunku do innych drużyn, które również borykają się z własnymi problemami. Podobno jeden członek Dziewięćset Jedenaście zginął niedawno w strzelaninie gdzieś na południowych obrzeżach, więc i oni wystąpią w uszczuplonym składzie. Tessa oczywiście od razu się denerwuje, bo Pięćset Pięć i złote spodnie są dla niej chyba najważniejszymi wartościami w życiu, ale tu akurat ją rozumiem. Sama nie chciałabym być na jej miejscu. Mieliśmy przygotowany układ wymagający zaangażowania sześciu osób, więc trzeba szybko zmienić go na pięcioosobową wersję i jeszcze nauczyć się go przed piątym grudnia. Niby wydaje się sporo czasu, ale w połączeniu ze szkołą oraz moim planem, nad którym siedzę już od kilku nocy, jest ciężko.

Wreszcie, zapewne dlatego, że szpitalny personel ma już nas serdecznie dość, James zostaje wypisany po tygodniu. Będzie musiał jedynie przyjść na rehabilitację, gdy już ściągną mu gips, czyli za półtora miesiąca. Sam chłopak zapewnia, że czuje się świetnie i nikogo nie prosi o odbiór spod tego okropnego budynku, jednak oczywistym jest, iż pojawiamy się na parkingu w pełnym składzie. Oczywiście, jesteśmy na dwa auta, ponieważ jest nas za dużo. Ja pakuję się do Chevroleta z Cass za kierownicą, a cała reszta gnieździ się w Audi Tristana.

— Przysięgam, że nie narzekałbym na nic, gdyby nie te kule — marudzi Miller, gdy wsuwa się na tył samochodu i uderza wcześniej wspomnianym sprzętem o wszystko wokół.

— Zawsze mogłeś dostać balkonik. — Walker posyła mu słodki uśmiech, jednak gdy dostrzega w lusterku jego wyczyny, gwałtownie odwraca się w stronę chłopaka. — No co ty wyprawiasz z tymi kulami? Jeszcze trochę, a szybę mi wybijesz!

Tak, zdecydowanie ta dziewczyna ma większego bzika na punkcie swojej osobówki niż niejeden facet. Nie można na przykład trzasnąć drzwiami, bo się zepsują. Nie można samemu uchylać szyby, bo się zatnie. Nie można kłaść nóg na deskę rozdzielczą, bo się pobrudzi. Nie można grzebać w schowku zbyt długo, bo jest chłodzony, więc działa jak lodówka. No i oczywiście nie można jej zagadywać podczas jazdy, bo źle skręci na rondzie albo pomyli chodnik z jezdnią. Wariactwo.

— Bardziej zależy ci na mnie, czy na tych czterech kółkach? — Śmieję się pod nosem, gdy James udaje oburzonego, a dla dodania dramatyzmu jeszcze trzaska tymi cholernymi drzwiami.

CZEKAM ZA MGŁĄ ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz