Rozdział 16

647 49 0
                                    





Bale charytatywne odgrywały sporą role w towarzyskim życiu rodziny Mikaelsonów. Znani byli z bogatych i pięknie ustrojonych sal oraz magicznej atmosfery podczas przyjęć. Jednak każdy pierwotny patrzył na tą uroczystość w innym świetle. Niezaprzeczalnie najbardziej zaaferowana i podekscytowana była Rebeka. To ona dopilnowywała szczegółów, wybierała muzyków oraz kolory przewodzące na balu. Dla Kola przyjęcie było zupełnie nieistotnym wydarzeniem w życiu. Jedynym pocieszeniem dla niego było spotkanie się z żeńską częścią śmietanki Nowo Orleańskiej. Klaus bale charytatywne wykorzystywał zazwyczaj do podniesienia swojej pozycji w mieście oraz pokazania swoim wrogom, jaką kare to oni poniosą, jeśli sprzeciwią się założycielowi miasta. Elijah starał się, aby ich rodzina wypadła jak w najlepszym świetle i pod względem gościnności jak i pod względem wystroju. Jednak tamtym razem nie zamierzał się mieszać, może ze względu zaufania do siostry, lub uczestnictwa w tym zajęciu Natashy, do której z każdym dniem bardziej go ciągnęło. Czuł coraz częstszą potrzebę widzenia jej, coraz trudniej mu było opanować swoją wampirzą stronę w jej towarzystwie. Dziewczyna wyczuwała to nagłe ochłodzenie w ich relacji. Mimo to starała sobie wmówić, iż zupełnie jej to nie obchodzi i pierwotny nie musi spędzać z nią czasu. W istocie jednak brakowało jej jego obecności i tego ciepła, czuła przy nim.

Natasha pov

Dzień przed balem wzbudził we mnie wiele sprzecznych emocji. Nie przypuszczałam, że będę w nim uczestniczyć i pomaganie Rebece w przygotowaniach spowodowało mi wystarczające rozrywkę. Dopiero, gdy wchodząc do swojego pokoju zauważyłam śliczne białe pudełko z elementami złota. Na nim leżącą karteczka ta myśl przeleciała przez moją głowę. Przeczytałam treść w myślach i na mojej twarzy mimo woli wykwitło zmieszanie.

Treść kartki:

Droga Natasho!

Mam nadzieję ich zgodzisz się towarzyszyć mi na jutrzejszym balu charytatywnym. Wierze że mój prezent dla Ciebie Ci się spodoba i założysz go na jutrzejsze przyjęcie.

E.M

Uchyliłam wieczko i moim oczom ukazała się śliczna czerwona rozkloszowana suknia z drobnymi kawałkami złota. Najbardziej zdziwiło mnie to jednak, iż prezent wydawał się być idealnie dla mnie uszyty. Co jak można by było się domyślać jeszcze bardziej spotęgowało moje zadowolenie. Chwyciłam materiał w dłonie i stanęłam przed lustrem. Nigdy nie miałam niczego tak ślicznego i za razem kosztownego. Po odwróceniu się z zamiarem odłożenia prezentu na poprzednie miejsce na spodzie pudełka zauważyłam coś jeszcze. Była to małe otwarcie drugiego dna opakowania. Gdy udało jej się podnieść nawierzchnie przez chwilę nie miała pojęcia jak się zachować. Na spodzie leżała para zjawiskowych butów na obcasach. Ich kolor pasował do koloru sukienki. Tylko zamiast złotych drobinek złota miały dużą czerwoną kokardę, która idealnie uzupełniała cały strój. W momencie, gdy moje serce trochę się uspokoiło odłożyłam podarki i przeniosłam je na stół nieopodal. Po czym postanowiła odnaleźć blondwłosą pierwotną i na ile to możliwe jej pomóc. Było to nie lada zadaniem, ponieważ do Mikaelsonów nie należał do małych i osoba nieznająca go spokojnie mogła się zgubić (czyt. ja).

Tak, więc szłam przez korytarze, co chwila mijając wiele pokoi. Zupełnie nie wiedziałam gdzie jestem. Nie po mojej myśli było jednak cofać się, więc szłam hardo przed siebie. Czułam się jak w labiryncie. Zatrzymałam się dopiero obok ślicznego małego saloniku połączonego z ogromną biblioteką. Weszłam do niego i rozejrzałam się wokoło. Niezwykłe miejsce- powiedziałam do siebie cicho.

- Ponownie muszę przyznać Ci rację i powiedzieć, że masz niezły gust- usłyszałam głos Elijah.

Szukałam go wzrokiem i on zauważając moje skołowanie wstał z zacienionego fotela i podszedł do mnie. Uśmiechnęłam się lekko w jego stronę.

- Trafiłam tu przypadkiem jednak o ile Ci to nie przeszkadza, i o ile znajdę tutaj drogę ponownie będę odwiedzać to miejsce częściej.- odpowiedziałam rozglądając się z zaciekawieniem.

- Ależ naturalnie moja rodzina nie ma zaiste żadnego problemu z twoją obecnością w tym domu.

-Ale czy ty Tobie to nie przeszkadza- od razu po wypowiedzeniu tych słów nie dość, że uderzyłam się mentalnie w twarz, bo niech mi ktoś powie jak można być taką debilką. Gdyby jeszcze to nie było najgorsze moja twarz okrzesała się buraczaną czerwienią.

Na jego twarzy pojawił się zawadiacki uśmiech i pokręcił głową w zaprzeczeniu.

Nagle jego twarz stała się zupełnie poważna. Zachowywał się jakby walczył ze sobą wewnętrznie. Nie wiedziałam, co się dzieje. Sytuację zrozumiałam dopiero, gdy pod oczami pojawiły mu się żyłki. Cofnęłam się o kilka kroków widziałam jak Elijah z tym walczy chciał powrócić do swojej maski nieokazujących uczuć. W pewnym momencie coś popchnęło mnie mentalnie do wystawienia prze pierwotnego nadgarstka. Jego głowa od razu odwróciła się w moim kierunku.

- Przestań.Tylko sprawię Ci ból.I nie opanuje się przez co umrzesz to coś innego niż z innymi.-powiedział przez zęby.

- Wiem jak cierpisz czytałam o tym książce. Od ponad trzech tygodni nie piłeś krwi może Ci się to wydawać krótko, ale nie w obecnej sytuacji. Dam radę wytrzymam.- starałam się, aby to zdanie zabrzmiało jak najbardziej pewnie, aby go przekonać.

Ponownie odwrócił głowę, lecz ja zupełnie nie zwracając na naszą bliskość chwyciłam jego twarz w dwie ręce i odwróciłam w swoim kierunku. Ostatni raz zajrzał w moje oczy jakby szukając ostatniego znaku, aby tego nie robił. Po czym wbił kły w mój nadgarstek. Przez kilka sekund czułam niesamowity ból, który starałam się ignorować.

Elijah pov

Zdawałem sobie sprawę jak źle robię, mimo to nie umiałem, nie chciałem się powstrzymywać. Gdy tylko pierwsze kubki smakowe zarejestrowały smak jej krwi moje wszystkie zmysły zaczęły szaleć. Jednak pomimo tej całej fascynacji z całej siły starałem się opanować by jej nie zabić. Dla mnie było to nie lada wyzwanie, ponieważ jej krew smakowała inaczej niż każda inna. Lecz w momencie, gdy jej serce zaczęło słabnąc z całej siły zmusiłem się do oderwania od niej. Ku mojemu zdziwieniu w oczach dziewczyny nie zauważyłem strachu, lęku czy smutku. Tylko coś na rodzaj niepewności.

Mimo to w duchu obiecałem sobie, że za żadne skarby ponownie już nigdy nie zaryzykuje w żaden sposób jej życia. Była dla mnie za bardzo ważna. Można by było rzec, że trzymała mnie przy życiu lub w ryzach normalności. Nie mogłem zrozumieć jak umiałem żyć bez niej wcześniej była dla mnie jak powietrze dla człowieka niezbędna.

Połączeni Przez Przeznaczenie. The Originals.✔️✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz