Rozdział 21

676 43 5
                                    






Całą noc nie mogłam spać. Moje myśli chodziły tylko koło jego osoby. Gdy tylko na dworze zrobiło się jaśniej podniosłam się z łóżka i cicho wyszłam przed ganek. Cala natura powoli budziła się do życia. Usiadłam na schodach i zamyśliłam się.

Przypomniałam sobie o Oli i moim dawnym życiu. Czułam lekkie wyrzuty sumienia z tego powodu że nie myślałam o niej ostatnio. Mimo to nadal tęskniłam za nią jak za nikim innym. Brakowało mi jej ciepła i wręcz matczynego podejścia do wielu spraw.

Czy kiedykolwiek będzie tak samo?- Zapytałam siebie samej.

Zaczęło boleć mnie to, że od jakiegoś czasu w towarzystwie Mikaelsonów czuje się swobodnie i powoli uważam ich, jako moich przyjaciół. Przynajmniej Freye, Rebekę i Kola. Klaus, bowiem ignoruje mnie jak tylko może, a ja nie zamierzam mu się narzucać. Elijah natomiast bardzo trudno odczytać.

Z biegiem czasu nauczyłam się już odróżniać jego emocje, lecz gdy przywdziewa on swoją maskę obojętności nie widzę nic. Z moich myśli wybudziłam się dopiero kilka minut przed wschodem słońca i mimo że ostatnim razem dostałam po uszach odeszłam trochę od domu by widzieć dokładniej jak wielka tafla zawsze lśniącej gwiazdy wschodzi nad horyzontem otaczając naturę pierwszymi ciepłymi promieniami. Nagle poczułam dotyk na ramieniu i nie zastanawiając się zupełnie odwróciłam się szybko, aby uderzyć mojego potencjalnego oprawcy. Moja ręka jednak została zatrzymana w stalowym uścisku.

-To ty, strasznie cię przepraszam to odruchowo- powiedziałam cicho i rzuciłam mu przepraszające spojrzenie.

-Chodź, zrobiłem śniadanie pewnie jesteś głodna- uśmiechnął się do mnie ruszając w stronę domu.- Widać, że mało spałaś- jego słowa zdziwiły mnie dogłębnie

-Skąd wiesz, że nie spałam?- Zapytałam go

- Zapomniałaś chyba, że nie jestem zwykłym człowiekiem tylko pierwotnym o wyostrzonych zmysłach-odrzekł

- Masz rację, właściwe to chciałam z tobą o czymś porozmawiać- miałam wielką nadzieję, że nie zauważył wielkiego rumieńca na mojej twarzy.

- O co chodzi?- Odwrócił się w moją stronę rzucając w moją stronę pytające spojrzenie.

Niby wampir a pamięci nie ma. Wczoraj mnie pocałowałeś- chciałam mu wykrzyczeć prosto w twarz. Zamiast tego szybko zaczepiłam się ostatniego koła ratunkowego.- Podejrzewam, że od początku naszego pobytu tutaj nie piłeś krwi, co zgodnie z informacją od Frey nie jest dobre ani dla ciebie ani dla mnie, jako prawdopodobnie jedynego człowieka w okolicy.

Ponownie przybrał swoją maskę i nic mi nie odpowiedział idąc przed siebie. Gdy weszliśmy do kuchni postawił przede mną talerz z omletami, który zaczęłam pałaszować.

-To prawda moja siostra uważa, że jest to jakiś postęp zaklęcia.- Jego słowa mnie zaskoczyły. Nie przypuszczałam, że w jakikolwiek sposób skomentuje tą sytuacje. To było nie w jego stylu. Podniosłam się gwałtownie otworzyłam jedną szafkę z zabudowy kuchennej i wyjęłam z niej nóż. Po czym wzięłam pustą szklankę. Cały czas czułam na sobie wzrok Elijah. Podeszłam ponownie do blatu. Szybkim ruchem nacięłam sobie wnętrze dłoni. Cały czas patrząc mu w oczy. Na mojej twarzy pojawił się grymas. Odwróciłam rękę w stronę naczynia, które powoli się zapełniało.

- Co ty do cholery robisz?- prawie wydarł się na mnie pierwotny. Chcąc mnie zatrzymać, jednak mu się wyrwałam

-Nie dziw mi się wolę nie zostać przypadkową ofiarą.- Nie chciałam tego po sobie poznać, ale bolało strasznie.

-Tyle chyba wystarczy- powiedziałam i wręczyłam szklankę pierwotnemu. Pod jego oczami pojawiły się żyłki, gdy tylko wziął pierwszy łyk. Po kilku sekundach naczynie było puste.

Połączeni Przez Przeznaczenie. The Originals.✔️✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz