Rozdział 22 - Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij.

1.6K 52 10
                                    

Nie trzeba być martwym żeby wrócić do żywych.
- Dziewczyny, obie macie śliczne sukienki a teraz przestańcie kłócić się o majtki w zawrotnym tempie.
Usłyszałam głos Ginny która jak nikt inny potrafiła uspokoić Harrego oraz Rona którzy w tym momencie sprzeczali się na temat mojej osoby, na temat mojej choroby i pomocy mi.
Słysząc ripostę Ginny od razu przestali i pewnie spojrzeli na nią z chęcią mordu w oczach ale nie na długo bo już za chwilę można było usłyszeć ich rozmowę od nowa. Czułam się już lepiej w sumie po wczorajszych wydarzeniach więc nie wiele myśląc zaśmiałam się pod nosem z tego co powiedziała Ginny informując tym ludzi wokół mnie że się obudziłam.
- Jak się czujesz ?
- Jakbym spadła z miotły.
Mówiąc to powoli odwróciłam się na plecy a następnie popatrzyłam na swoich przyjaciół którzy wpatrywali się we mnie obserwując mnie bardzo dokładnie jakby bali się że zaraz znowu coś mi się stanie, że się rozpadnę na tysiąc kawałeczków, że rozpadnę się jak talerz z porcelany rzucony na ziemię.
- Długo spałam?
- Trochę, zostało sześć godzin do balu.
- Chyba pojawię się na nim tylko na chwilę by uczcić pamięć zmarłych bo na nic innego nie mam siły.
- Odebrałam twoją suknie z rana i przeniosłam wszystko co nam potrzebne do twojej sypialni.
- Dziękuję.
- Cześć dzieciaki, mógłbym zamienić słowo z Heroine na osobność?
Moim przyjaciele kiwnęli głowami a następnie Ginny pocałowała mnie w czoło i wyszli zostawiając mnie z Nevanem sam na sam.
- Przepraszam za wczoraj, źle się czuje z tym że musiałem użyć na tobie takiego zaklęcia.
- Zrobiłeś co musiałeś, nie masz mnie za co przepraszać.
Nevan usiadł obok mnie łapiąc mnie za rękę w wspierającym geście.
- Skąd wzięłaś pomysł na to żeby tego użyć?
- Nie wiem, po prostu pojawił się on w mojej głowie.
- Czy byłaś już kiedykolwiek pod tą klątwą?
- Nie, czemu pytasz?
- Tak po prostu, myślałem że ktoś jej na tobie kiedyś użył i stąd twój pomysł na użycie go w takiej sytuacji.
- Muszę skończyć odwiedziny u Panny Granger, muszę jej podać leki i przygotować do opuszczenia skrzydła szpitalnego Nevanie.
Kiedy podeszła do nas Madame Pomfrey informując o tym że to koniec naszej rozmowy odetchnęłam z ulgą ale też Nevan podsunął mi pomysł który mógł być niesamowicie przyjemny, oczywiście tylko wtedy gdy odpowiednio się go wykona.

&

- To doskonała okazja na atak mając wszystkich w jednym miejscu.
- To też właśnie może ich odstraszyć.
Wymiana zdań w norze jak zawsze była pełna emocji, niespodziewane spotkanie zakonu wszystkim dało wiele do myślenia.
- Severus już drugi dzień jest poza zasięgiem, nie za bardzo wiemy co mamy o tym myśleć, nie mamy żadnych informacji.
Moja opiekunka domu zacisnęła mocniej dłonie na swojej filiżance z kawą wpatrując się w nią, widać było i słychać z jej wypowiedź że martwiła się o swojego przyjaciela a brak informacji o jego osobie jak i od jego samego przyprawiał ją o niezły zawrót głowy, w sumie tak samo jak mnie.
- Rozmawiałaś z Albusem?
- Zniknął w tym samym czasie co Severus i jedyne o czym mnie poinformował przed wyjazdem to że pojawi się na balu.
- Powinien odwołać to całe spotkanie towarzyskie od razu jak dostał propozycję jego organizacji. To nie jest przyjęcie herbaciane tak jak on myśli, nie możemy chodzić dookoła wystawiając nasze małe ciasteczka i herbatkę w dzbanuszku, mówiąc proszę i dziękuję oraz jeśli to nie jest zbyt duży problem moi mili. Wojna oznacza używanie broni, którą mamy pod ręką i te dranie nie zawahają się zrobić tego samego.
Alastor miał rację, zgadzałam się z nim, też nie za bardzo rozumiałam co miał w głowie nasz lider przyjmując propozycje czegoś takiego.
- Jest najmądrzejszym i najsilniejszym czarodziejem naszych czasów więc na pewno nie bez powodu zgodził się na ten bal Alastorze.
Lupin jak zawsze brał sobie za punkt honoru chronić dobre imię naszego dyrektora jak i naszego nauczyciela od czarnej magii kiedy tylko było to konieczne.
- Słuchajcie bal jest za parę godzin, w niczym nam nie pomoże rozmawianie o tym oraz mówienie że to bez sensu i że nie powinien się on odbyć bo już na to za późno, bal się odbędzie czy tego chcemy czy nie, teraz jedyne co możemy zrobić to skupić się na nim i pilnować porządku oraz tego by nie dać się zaskoczyć.
Po słowach Nastii każdy się patrzył na nią w szoku ale i też każdy swoim wzrokiem przyznawał jej rację. Najbardziej zszokowany był Logan który siedział obok naszej pięknej wampirzycy i twardo się w nią wpatrywał z założonymi rękami.
- Normalnie jesteś niezniszczalna jak postacie z mugolskich kreskówek ale brawo, to przemówienie ci się udało. Każdy kundel ma swój dzień.
Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem spoglądając na Ginny oraz Nimfadore które tak samo jak ja delikatnie się zaśmiały. Logan nie byłby sobą gdyby nie wykorzystał okazji by dopiec czymś naszej zastępczyni głowy domu, słychać było jeszcze jak dostał od niej w bark co jeszcze bardziej rozśmieszyło niektórych z nas.

Sevmione - Not Always. Część I. +18 (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz