Byłam jak mała lalka z porcelany, namalowana dla przyjemności mas. Tylko zazwyczaj jak odpowiadałam, to każdy spoglądał na moje usta wykrzywione w łuk kupidyna. Czułam się jak Alicja w krainie dziwów i chciałam być jak kot Cheshire, chciałam się pojawiać oraz znikać jak on i być tak samo niezależnym. Szczególnie teraz, w tym momencie.
- Poczułem się trochę głupio, przykro mi się też zrobiło wtedy jak powiedziałaś że jemu się należą wyjaśnienia podczas gdy ze mną nie rozmawiasz już prawie wcale.
- Ron.
Westchnęłam chowając swoją twarz w dłoniach. Normalnie nie miałam cierpliwość by z nim rozmawiać, nie wiedziałam czemu tak działał mi na nerwy. Może jak będę siedziała cicho to sobie pójdzie?
- Ron jesteś jak skowronek, z zamkniętym dziobem nie masz po co żyć, daj jej spokój.
Podeszła do nas Ginny kiedy siedzieliśmy w wielkiej sali do której przyszłam wcześniej mając nadzieje że będę sama ze sobą chociaż przez chwilę i w spokoju zjem lunch. Ale niestety, już po chwili złapał mnie Ron od razu przystawiając mnie do muru chęcią rozmowy. Spojrzałam na Ginny odsłaniając palcami swoje oczy, widziałam jak siada obok mnie i nakłada sobie na talerz porcje kurczaka w panierce z dyni i purre z groszku. Obserwowałam jak zajada się swoją porcją obiadu gdy nagle przestała ze strachem w oczach spoglądając na coś co się działo za mną albo się tam znajdowało. Odwracając się by zobaczyć co ją tak przestraszyło, zobaczyłam Draco który stał twardo wpatrując się w moja przyjaciółkę.
- Mogę cię zaprosić na bal?
Tak samo jak jej mi też opadły ręce i wpatrywałyśmy się w niego z otwartą buzią. Powoli odwróciłam swoją głowę do swojej przyjaciółki patrząc na nią jak nie może się wysłowić, oczywiście nie to co jej brat.
- Że co?!
- Tak, pójdę z tobą na bal.
Draco po usłyszeniu jej odpowiedzi odetchnął z ulga i kiwnął jej głową na znak że rozumie a następnie popatrzył na mnie i też kiwnął mi na pożegnanie, zaś ja dalej będąc w szoku machnęłam mu delikatnie ręką a następnie obserwowałam go jak odchodzi wychodząc z sali. Cisza która towarzyszyła nam w tym momencie była ciszą którą bardzo rzadko mogłam tutaj doświadczyć. Popatrzyłam na Ginny która jakby nigdy nic wróciła do jedzenia olewając spojrzenia w nasza stronę. Po chwili ciszy jednak usłyszałam jak uczniowie od nowa zaczęli ze sobą rozmawiać oraz dziwny śmiech Rona.
- Ja nie wiem czy ja dobrze widziałem.
Powiedział Ron przestając się śmiać i mocno przybliżając się do Ginny, wręcz zabijając ją wzrokiem.
- Nie wiem jak funkcjonują twoje oczy więc polenizowałabym czy dobrze.
- Zgodziłaś się pójść na bal z Malfoyem?
- Draco, LavLav.
Ginny mówiąc to udawała swoimi rękami wagę sprawiedliwość by za chwilę jej prawa ręka wręcz uderzyła o stół a ona spojrzała na swojego brata tak samo złowrogo jak on na nią od nowa biorąc widelec w swoje ręce.
- Nie powiedziałem ze idę z Lavender, miałem zamiar zaprosić kogoś innego.
W tym momencie zauważyłam jak Ron patrzy na mnie i już otwierał usta by coś powiedzieć i to pewnie było zaproszenie na bal. Proszę nie, błagam, co jeszcze, za co ty mnie tak każesz? Ale na szczęście nie dane mu było wypowiedzenie swojego zaproszenia bo Ginny szybko wstała biorąc mnie za rękę i ciągnąc do wyjścia.
- Hermijonina.
Będąc na korytarzu przed wielką salą usłyszałam głos Wiktora który właśnie miał zamiar wejść tam skąd myśmy właśnie wyszły.
- Chciałem się zapytać czy dając mi ten zaszczyt poszłabyś ze mną na kolejny bal?
Wiktor wziął w swoją dłoni moją i złożył mi na niej delikatny pocałunek patrząc mi w oczy. Odruchowo popatrzyłam się na swoje otoczenie i poczułam się w tym momencie bardzo przytłoczona, co za tym szło miałam silne emocje które były jak płachta na byka dla mojego tasiemca. Poczułam drżenie rąk oraz poczułam duszność w klatce piersiowej, zobaczyłam też McGonagall która przyglądała nam się, zresztą tak jak większość tutaj. Patrzyłam, spoglądałam, szukałam, szukałam drogi ucieczki będąc gotowa zostawić wszystko i każdego za sobą byle by móc odetchnąć pełną piersią. Wzięłam duży wdech i odpowiedziałam że tak oczywiście i w tym momencie zobaczyłam moją drogę ucieczki. Nie myśląc o niczym w tym momencie czując coraz bardziej jak całe otoczenie coraz bardziej ciągnie mnie w dół szaleństwa czym prędzej zaczęłam biec do Snape który stanął przy schodach słuchając co mówił do niego w tym momencie Nevan.
- Heroine.
Podbiegłam do nich na przekór wszystkim oczom wokół nas wpatrując się w Snape tak samo jak on w tym momencie we mnie. Przybliżyłam się do niego i łapiąc go delikatnie za dwa palce ściskając je, jednocześnie zamykając je w swojej małej rączce która w porównaniu z jego dłońmi była naprawdę mała.
- Profesorze.
Powiedziałam szeptem do swojego nauczyciela a następnie poczułam jak wącha mnie i zaciąga się moim zapachem, oczywiście tak by nikt nie mógł tego zauważyć. Snape wtedy delikatnie wyszarpał swoje palce z mojego uścisku i się ode mnie odchylił kiwając głową do swojego rozmówcy sprzed chwili, następnie zaczął schodzić schodami w dół. Popatrzyłam na Nevana i usłyszałam jak znowu nazywa mnie Heroine ale nie słuchałam go dalej tylko pobiegłam za swoim nauczycielem zatrzymując go w połowie drogi. Wtedy Snape nachylił się nade mną tak by mógł tym razem on do mnie szeptać tylko że do moje ucha.
- Granger nie ładnie tak zostawiać swojego adoratora zaraz po tym jak włożył tyle wysiłku się by zaprosić cię na bal.
Westchnęłam łapiąc go na nowo za rękę dbając by delikatnie nasze skóry się ze sobą stykały.
- Wracaj do niego, wydaje mi się że on też chciał by poczuć jak obłędnie smakujesz. Ciekawe czy on też by zapamiętał to co ja, jak robiłaś mi loda, jak twój język lizał mi chuja a twoje usta się na nim zaciskały, tylko ty tak umiesz, przy żadnej kurwie mi tak nie stał.
Jęknęłam bardzo cicho ale tak by on to usłyszał, przymknęłam oczy i poczułam jak moje włosy delikatnie unoszą się do góry, w między czasie usłyszałam jak ktoś do nas próbuje podejść więc szybko otworzyłam oczy i złowrogo popatrzyłam na intruza który próbował się do nas zbliżyć, który próbował zbliżyć się do Snape. Nie wiem jak bardzo miałam wtedy zły wzrok ale musiał być przerażający, ja musiałam taka być bo Nevan razem z McGonagall zatrzymali się spoglądając na nas. Pewnie nas widzieli, widzieli jak szepcze mi do ucha i jak zaciskałam palce swojego nauczyciela w swojej dłoni, widzieli jak blisko siebie się znajdowaliśmy. Snape wyprostował się patrząc na nich a cisza która nam towarzyszyła była najgłośniejszą jaką kiedykolwiek doświadczyłam, oczywiście dopóki Nevan jej nie zakłócił swoim głosem.
- Przerażająca mała lwica strzegąca legowiska węża.
- Tato?
Tato? Usłyszałam wołanie a zaraz za dwójka naszych obserwatorów zauważyłam blondwołosą śliczną dziewczynę z niewinnym wyrazem twarzy jak i urodą.
- Jenna? Córeczko.
Nevan szybko podszedł do dziewczyny przytulając ją i byłam przekonana że widziałam w jego oczach łzy, i tak samo jak on była wzruszona ta dziewczyna, zaś zaraz za nią pojawił się brązowłosy wysoki chłopak.
- Dzień dobry Panu.
- Hugo, jak miło cię widzieć, mieliście być jutro.
- Trochę zmieniły nam się plany.
Chłopak w tym momencie przywitał się z resztą, czyli mną, McGonagall i Snapem kiwając do nas głową na przywitanie, i od razu widziałam w jego oczach jakby strach kiedy popatrzył na mojego nauczyciela od obrony, strach i wrogość w jednym ale nie było w tym nic dziwnego bo ja prawdopodobnie czułam to samo co on teraz zdając sobie sprawę że ta Jenna to córka Nevana, to tej dziewczynie Snape złamał serce i z nią sypiał. W tym momencie jeszcze bardziej stanęłam na straży swojego legowiska. Spojrzałam mojej słodkiej pokusie w oczy, z otwartymi ustami i oczami błagającymi o niego, chciałam wyglądać niewinnie, żeby myślał że jestem czysta i zdrowa, a nie brudna i zniszczona bo nie wiedziałam co bardziej by go mogło do mnie zachęcić. Moje wilgotne usta w delikatnym ale małym „o" rozkoszy, moje zarumienione policzki były różowe od tego, co mogło być w moim umyśle teraz przyjemną fantazją, moje brązowe oczy szeroko otwarte jak u małego kociaka, pełne i spragnione jak z pierwszego roku, które może zapamiętał z mojej pierwszej lekcji eliksirów. Musiałam go zachęcić bardziej do siebie tak by nawet na nią nie spojrzał, by nawet o niej nie myślał, i tak by ona nie odważyła się do niego wyciągnąć tych swoich niewinnych małych rączek. Poczułam to jak ona nam się przygląda, poczułam jej oddech na swoich plecach chociaż nie stała blisko mnie. Spojrzałam na nią wzrokiem twardym i pewnym siebie, pewnym swego ale ku mojemu nie zadowoleniu zauważyłam że ona nie skupiała swojej uwagi na mnie.
- Profesorze Snape.
- Miło cię widzieć Panno Naomhan.
- Pana również.
Szarpnęłam za jego palce które cały czas były w moim uścisku i zaczęłam iść w kierunku jego biura, do miejsca w którym teraz będę czuła się najbezpieczniej. Poczułam jego obecność za sobą jak za mną szedł uważnie mnie obserwując co w tym momencie było dla mnie jak malutkie zwycięstwo, szczególnie wtedy jak na odchodne postanowiłam się odwrócić by spojrzeć na osoby które zostawiłam za nami, a szczególnie na tą jedną która dopiero teraz na mnie spojrzała.
CZYTASZ
Sevmione - Not Always. Część I. +18 (KOREKTA)
RomanceGłośny jęk wydobył się z mojego wnętrza ale moje usta zostały szybko zakryte męską dłonią. Mogłabym uznać to za poniżające, gdyby tylko nie było to tak erotyczne. Coraz mocniej się we mnie kołysał, a uścisk jego dłoni na moich ustach stał się mocnie...