Rozdział 23 - Ani żadnej rzeczy która jego jest.

2.4K 54 12
                                    

Nienawidziłam etykiet, zresztą nikt do nich nie pasował, prostytutka, gospodyni domowa, święta dziewica orleańska, szpieg, żebrak, wysoko postawiony polityk czy morderca, jak sortowanie poczty. Jaką etykietę mam przypisać teraz sobie? Tak samo mało znaczącą i niewidoczną jak na bochenku chleba? Niestała, płynna lękiem i pożądaniem, ideałami i punktami widzenia, ważna i kosztowna jak woda? Sprawiedliwa? Sprawiedliwość to czerpanie przyjemność z cudzego nieszczęścia gdy na nie zasłużył, na przykład gdy złodziej został okradziony. A w tej chwili, tej tutaj sprawiedliwość nawet nie było w słowniku, nie istniała, tak jak te etykiety, wszelakie przegródki do których mogłam się dopasować, po prostu tutaj byłam, bez nich, ja w przeciwieństwie do nich istniałam.
- Jednak?
- Byłem przekonany że twój bułgarski towarzysz będzie w stanie zapełnić ci pełną rozrywki noc i na pewno nie dopuść do tego żebyś mu uciekła, jak charyzmatyczna panna młoda sprzed ołtarza nieudolnemu chłopczykowi.
Westchnął i odwrócił swoją głowę w moją stronę przyglądając mi się jak nadal siedziałam na jego stoliku bez żadnego konkretnego ruchu.
- Ładnie wyglądasz.
- Dziękuje. Nie do końca miałam taki zamiar żeby wyglądać aż tak.
- Rasowo? Wyglądasz jak rasowa wiedźma.
- Jak te wszystkie czarownice czystej krwi?
McGonagall miała rację, zauważył to i nie do końca wiedziałam czy mu się to podoba czy nie. Nie odpowiedział mi już nic tylko zaczął się podnosić by usiąść, kiedy to zrobił wziął swoją szklankę w dłoni dopijając resztę która tam była, następnie nalał sobie kolejnego drinka na dwa palce. Odkładając szklankę na stół zerknął na swoje szaty śmierciożercy które przed chwilą trzymałam w dłoniach, dla mnie to po prostu była drobnostka, nikłe zainteresowanie zaś dla niego to chyba było jak otwarcie drzwi od stodoły.
- Lubisz moje szaty ale nie chciałabyś wiedzieć co robię gdy je noszę.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, a ja lubię gorące, tropikalne, miejsca.
Dziewczynka? Wymagająca kochanka? Nie ważne, każda z nich miała w sobie błogość czy potrzebę potrzebę, dziką jak i desperacką tęsknotę za przynależnością. Przysunęłam się tak żebym siedziała naprzeciwko niego na stoliku patrząc mu w oczy, wzrokiem prosząc go o to by tym razem nie dał mi tylko ułamka, żeby mnie nie odtrącił, chociaż raz, ten jeden raz. Bliska rzucenia się na niego starałam się nic nie mówić bo przecież nie musiałam mu nic tłumaczyć, przecież on wszystko doskonale wiedział. Przegryzłam wargę a następnie uklękłam prosto przed nim zostawiając mebel na którym siedziałam przed chwilą za sobą.
- Nie jestem tym czego szukasz Granger.
- Jesteś. Jesteś dokładnie tym czego potrzebuje i szukałam od dłuższego czasu.
Snape na moją odpowiedź westchnął chowając swoją twarz w dłoniach przejeżdżając nimi po całej jej długość by następnie popatrzeć na mnie z powrotem. To on, on mnie uwolni, on mnie wyzwoli, to on jest narzędziem które to zrobi, splugawi mnie, zanieczyść, uśmierć moją niewinność. Podniosłam swoją pupę z pięt tak żeby dosięgnąć swoimi ustami jego ale kiedy już byłam bardzo blisko usłyszałam szept który skutecznie mi w tym przeszkodził.
- Nie jestem dla ciebie odpowiedni gówniaro, nie jestem delikatny ani miły, ani człowiekiem ani kochankiem, nie spodoba ci się to, uwierz mi.
- Ale jest Pan prawdziwym mężczyzną i nie zrobi mi Pan urazu jak ci wszyscy marni chłopcy.
Odpowiedziałam mu szeptem delikatnie go całując jednocześnie zagryzając jego dolną wargę.
- Prowokujesz mnie abym zmusił cię do uległości, abym sprawiał ci cierpienie, wręcz się o to prosisz.
Zaśmiałam się z jego słów, zaśmiałam się jak rasowa dziwka prosto w jego twarz, prosto w jego usta.
- I proszę się o zabranie dziewictwa.
Snape po moich słowach odsunął się powoli odemnie na bezpieczną odległość.
- Bo to Panu chce je oddać.
Oparł się wygodnie o oparcie swojej sofy odwracając ode mnie wzrok przenosząc go na swój pożerający drewno kominek.
- Zdajesz sobie sprawę co dla młodej czarownicy oznacza utrata dziewictwa ze starszym czarodziejem?
- Dorosły czarodziej, dojrzały czarodziej który w pełni opanował swoją moc magiczną kiedy zabiera niedojrzałej czarownicy dziewictwo do końca jej życia zostawia na niej swój namiar, miedzy innymi aurę swojej magii która przyciąga innych mężczyzn ale i odpycha od nich samą czarownice.
- Mała wszystko wszechwiedząca dziewczynka odrobiła zadanie domowe, bardzo dobrze, wiedząc o tym możesz wiedzieć jaka będzie moja odpowiedź, zresztą mogłaś się jej spodziewać zdając sobie sprawę ze swojej dolegliwość. Marnujesz tylko czas, mój i swój.
Snape wstał mijając mnie po drodze zabierając swoją szklankę z alkoholem, zaczął kierować się w stronę kuchni opierając się tyłem o wyspę kuchenną przyglądając mi się, przyglądał mi się w oczekiwaniu że wyjdę.
- Jakoś wcześniej ona Panu nie przeszkadzała, wręcz przeciwnie.
Zmrużyłam oczy czując wzrastający we mnie gniew, poczułam silne pobudzenie w ciele a szczególnie w podbrzuszu, zaczynał się mój koszmar, mój tasiemiec powoli budził się do życia na nowo, wiedząc że nie mogę przeżywać silnych emocji nadal to robiłam i chociaż starałam się uspokoić to moje myśli kotłowały się jedne za drugim, szczególnie te złe, takie jak to że innym dziewczyną nie odmawiał tak jak mi, wręcz przeciwnie, chętnie z nich korzystał, a co mnie różniło od nich? Pewnie dziewictwo, coś z czego powinnam być dumna i w sumie to byłam, byłam dumna z tego że zatrzymałam je dla odpowiedniego faceta, który mojej dumy nie chciał.
- To wszystko było mało znaczące. Odebranie tobie dziewictwa może spowodować całkowity brak kontroli nad twoją mocą i cię zabić, ja mogę cię zabić.
- Zrób to, zabij mnie, zabij mnie jak mężczyzna kobietę. Albo zacznę się zastanawiać nad tym komu uwierzą bardziej, nieletniej czarownicy czy śmierciożercy.
Snape odstawił swoją szklankę na blat i zaczął powoli kierować się w moją stronę.
- Szantażujesz mnie?
- Nazywaj sobie to jak chcesz.
Twardo podniosłam głowę do góry pewnie spoglądając na osobę która miała w tym momencie ochotę rozszarpać mnie na drobne kawałeczki, podrzeć jak niepotrzebną kartkę papieru marnując życie kolejnego drzewa, płuc planety.
- I co im niby powiesz?
- Dużo mogę powiedzieć i dużo wspomnień w mojej głowie mogę zmienić, a nawet jakby odkryli moje kłamstwa to nie uda ci się ukryć tego co robiłeś z innymi uczennicami. Bardzo by ci to teraz zaszkodziło, prawda?
Zaraz po moich słowach ogień w kominku przybrał na silę informując mnie jak i Snape że moja siła coraz bardziej była tutaj obecna. Jestem wredna, brudna, tania i zniszczona. Moje słowa były jak wyrok, jak piosenka którą w duchu nucimy, jak kochanie kogoś kogo nie można mieć, tak jak ja teraz. Miłość? Najchętniej wykreśliłabym ten wyraz ze słownika. Brak precyzji. Miłość, która miłość, jaka miłość? Sentyment, marzenia, tęsknota i chęć? Czy obsesja niczym żrąca potrzeba? Może jedyną miłością jest miłość do dziecka? Później to dziecko staje się dorosłą osobą i nie ma już wtedy mowy o nieskażonym niczym uczuciu. Więc po co je okłamywać? Zresztą o czym ja mówię, takiej miłość nie ma, mało to się słyszy o rodzicach zostawiających własne poczęcie? Niczego nie można było być pewnym. W pewnym momencie życie może być jak naszyjnik z pereł. Perły tak naprawdę nie są białe tylko w ciepło ostrygowym kolorze. Rozdzielają je niewielkie węzły ale i tak gdy sznur pęknie spadłaby tylko jedna perła. Chciałabym żeby takie było moje życie, zabezpieczone węzłami gdy jak coś spadnie to wszystko się nie rozsypie. I tak mogło być za chwilę, za chwilę mogłoby być zupełnie na odwrót, mogło coś spaść, ale miałam to gdzieś, miałam głęboko że może to zaszkodzić wojnie oraz ludziom dla mnie ważnym, bo jakby to powiedział Moody, w każdej wojnie trzeba używać ciężkich kalibrów, ostrej amunicji i iść każdymi drogami do zwycięstwa, nawet jak były zakazane dla przechodniów. Zaś z drugiej strony to nawet ptaki nie srają we własne gniazdo. A najgorsze było to że zamiast strachu poczułam się potężna. Ten przerażający czarodziej, najstraszniejszy profesor w Hogwarcie, szpieg śmierciożerców prawię stracił kontrole nade mną, zachowywałam się teraz jak wszystkie jego zmory i jeżeli tak czuł się Voldemort za każdym razem gdy kogoś wykorzystywał do własnych celów, to nic dziwnego że to polubił. Snape stanął na środku, nie podszedł do mnie tak jak myślałam że zrobi więc "Nie przyszła góra do Mahometa, Mahomet przyszedł do góry". Przez chwilę staliśmy patrząc się na siebie, następnie zaczęłam wokół niego krążyć jak sęp. Przejechałam swoim palcem wskazującym przez jego barki i górę pleców by zatrzymać się po jego prawej stronię, szepcząc mu do ucha jak żararaka wprowadzała jad swojej ofierze.
- Szorstki, nieubłagany, żądający, dominujący.
Podkreślałam każde stwierdzenie bezlitosnym gryzieniem i lizaniem jego prawego ucha. Ciężko dyszał więc stanęłam przed nim odrazu go całując. Po chwili, po dłuższej chwili kiedy złapałam jego twarz po obu stronach swoimi dłońmi ugryzł mnie w dolną wargę, następnie odrzucił moje ręce i położył swoje na moich policzkach. Całował mnie dokładnie tak jak chciałam, tak jak to sobie wyobrażałam, pochłaniał moje ust co jakiś czas przegryzając mi wargę co było pierwotną zabawą, jak dominujący drapieżnik zaznaczał swojego partnera drapiąc zębami giętkie delikatne ciało, przypominając mi że byłam mu przyporządkowana podczas stosunku bez względu na okoliczność z jakich on się wywodził. Ale w mojej głowie oprócz tego były jeszcze oznaki człowieczeństwa, będąc prawię w jego ramionach wyobrażałam sobie jak bardzo mnie kochał, jak bardzo nie mógł żyć bez mnie, że robił to z powodu że jestem dla niego ważna, jak jego kobieta. Odgarnął moje włosy do tyłu aby odsłonić moją kolumnę szyi by pochylić się do przodu i położyć usta na mojej satynowej skórze która go wdzięcznie witała. Przesunął językiem zbierając kropelki mojego potu który w porównaniu z resztą wieczoru teraz pojawiał się najbardziej. Jęknęłam odrzucając głowę do tyłu zamykając oczy a on nadal mnie całował i lizał aż do dekoltu mojej sukni na co ja oparłam swoją dłoń na jego ramieniu zaś drugą zatopiłam w jego włosach które pomimo wszystko były miękki, zachęcając go do kontynuowania. Moja ręka zaczęła zjeżdżać z jego włosów przez klatkę piersiową aż do tego miejsca do którego próbowałam się dostać, dotknęłam go za erekcje która dobrze już była wyczuwalna, głaszcząc go by za chwilę zacisnąć na niej swoją dłoń.
- Nienawidzę cię.
- Wiem.
Wiedziałam, nikt nie musiał mi tego uświadamiać, ani on, ani przyjaciele, ani osoby starsze, ani żadna wróżka, ja to wiedziałam aż za dobrze bo doprowadziłam do tego na własne życzenie. Gwałtownie się do niego docisnęłam całym ciałem by jeszcze raz przejechać dłonią po jego kutasie a następnie skierowałam ją na jego szyję dopóki jej nie złapał. Spojrzał na mnie odrywając się ode mnie by za chwilę mocno popchnąć mnie na sofę tak że zdążyłam się tylko złapać jej oparcia rękami. Pragnęłam go, potrzebowałam go w tej gwałtownej chwili, nieokiełznanej chwili, aby był mój, całkowicie mój, a ja jego. Drżąc wyprostowałam się patrząc na swojego nauczyciela szybko wracając do maszyny swojego wyzwolenia która miała zamknięte oczy, cały czas walczył sam ze sobą, widziałam to, czułam to namacalnie. Moim drżącym palcem obrysowałam linie jego ust, widziałam jak drgnął i otworzył oczy, nawet przez chwilę wydawało mi się że coś w nich widziałam ale na próżno, jego oczy już były nie czytelne, nie było tam nic dla mnie, zupełnie odwrotnie niż chciałam. Moje ciało zapłonęło wewnętrznie nieokiełznanym płomieniem, ogień palił każdy centymetr mojego organizmu i zmysłów. Marzyłam o byciu kochaną przez mężczyznę którego kochałam, a jednocześnie robiłam mu krzywdę. Poczułam uścisk w klatce piersiowej a rzeczywistość uderzyła we mnie z podwójną siłą. Nie kochany, pierdolony substytut. Tonący brzytwy się chwyta więc zaśmiałam się ściągając swoje buty które następnie kopnęłam nie zwracając uwagi gdzie, patrząc mu w oczy wygięłam ręce do tyłu rozpinając swoją suknie gdyż jej mały zamek zakrywał mi tylko pupę. Powoli, bardzo powoli zjeżdżając zamkiem odsłaniałam się coraz bardziej więc ruszyłam w stronę schodów pokazując mu tym że nie ma wyjścia, nie ważne jak bardzo by z tym walczył i jak bardzo by go szukał. Wchodząc na górę Snape dokładnie widział już górną części mojej pupy gdyż zamek coraz bardziej zjeżdżał w dół i nie odwracając się za siebie weszłam z grube kotary. Na środku stało duże łóżko, bardzo duże łóżko z baldachimem, już w pierwszej chwili zapragnęłam zatopić się w tej czarnej satynie. Nie rozpinając zamka do końca mając nadzieje że Snape zerwie ze mnie tą suknie delikatnie weszłam na łóżko siadając na jego środku.
- Wyobrażałeś sobie mnie taką? Taką wiedźmę obnażona w twojej sypialni?
Zapytałam się go chcąc jeszcze bardziej podkręcić atmosferę panującą miedzy nami, jak kaloryfer na full to na full.
- Od dłuższego czasu wyobrażałam sobie tą sytuacje na tysiąc różnych sposobów. Na kolanach, przy ścianie a nawet przy publiczność krzycząc z przyjemność, rozciągnięta na twoim łóżku, na plecach czy ujeżdżając twojego kutasa.
Podchodził do mnie coraz bardziej i nienawidził mnie ani szantażu, podszedł do mnie jak niewolnik ale jego zdradzieckie ciało i tak pokazywało cielesne pożądanie. Był mężczyzną a ja byłam teraz w tym łóżku jak dojrzała, soczysta i miękką owieczka. Kręciły go po prostu ładne kobiety czy uczennice? A może dominacja nad nimi? Musiałam mu pokazać że jestem lepsza, że jestem dla niego, nawet posuwając się do złych środków, ale musiałam mu pokazać jak rozkosznie mogę jęczeć i ślicznie wzdychać, muszę wyryć mu moje odgłosy w jego mózgu. W sposób w jaki moje ciało się wyginało i wykrzywiało pod nim, żeby codziennie fantazjował o mnie oraz mojej cipce a widok mojego orgazmu został wypalony w jego pamięć. Czułam jak ciągnie mnie do niego, jego zapach i wiedziałam że jego to samo przyciąga do mnie. Pragnęłam go dotknąć, poczuć jego skórę pod opuszkami palców i namiętnie go pocałować ale wiedziałam że był wkurzony, chciał po prostu mnie pieprzyć żeby było jasne kto od kogo żąda przyjemność nie dostarczając mi czułość ani intymność której tak bardzo potrzebowałam, ale w takiej sytuacji sama sobie bym jej nie dostarczyła, nie zasługiwałam na nią. Przegryzłam wargę czołgając się do początku łóżka a kiedy byłam przed nim uklękłam spoglądając na niego z dołu. Lubiłam klęczeć przed nim, lubiłam kiedy na mnie patrzył a ja na niego, lubiłam czuć jego dominacje nad sobą. Sięgnęłam powoli do jego rozporka przez chwilę z nim walcząc, zaś on uważnie obserwował moje duże oczy z pożądania. Kiedy poradziłam sobie dobierając się do jego bokserek zeszłam z łóżka zmuszając go do cofnięcia się a ja upadłam przed nim na kolana niecierpliwie dotykając jego kutasa. Był on piękny, idealny, duży tak jak zapamiętałam i tak samo gruby, był mój, nikogo innego, to mi miał sprawiać przyjemność, nikomu więcej. Przez chwilę się nim bawiłam, przyglądając mu się z każdej strony by po chwili niecierpliwie pochylić się w jego kierunku liżąc pierw główkę a następnie ją zasysając, a trzymając ją w buzi jeszcze bardziej podniecenie mną wstrząsnęło kiedy zdałam sobie sprawę że nie odwrócił wzroku, i miałam nadzieję że nie wyobrażał sobie nikogo innego. Polizałam powoli i czule zahaczając o jego jądra końcówką języka, otulałam jego kutasa swoim elastycznym mięśniem a kiedy wzięłam go całego do ust usłyszałam syknięcie, bardzo ciche i krótkie ale na pewno z przyjemność. Zaczęłam ruszać buzią wkładając go i wyciągając chcąc jak najbardziej postawić go do pionu, byłam "nieśmiałą" małą dziewicą a moje ruchy były typowo amatorskie, myślałam że to lubi, że go to podnieca ale to tylko jeszcze bardziej rozwścieczyło jego temperament o czym mogłam się przekonać gdy złapał mnie mocno za włosy narzucając najlepsze dla siebie tępo. Wziął moje włosy w pięść wykonując dwa ruchy zanim znalazł się w moim przełyku co poskutkowało natychmiastowym odruchem wymiotnym. Szarpnęłam się a moje gardło zacisnęło na całej długość jego kutasa tylko że nic go to nie ruszyło, cały czas trzymał mnie za włosy a swoją erekcję w moim przełyku jeszcze bardziej próbując go docisnąć kiedy zobaczył moje łzy. Od razu jak po chwili puścił moje włosy odsunęłam się od niego łapiąc się za gardło oraz powietrze patrząc na niego ze wściekłością ale i pożądaniem. Złapał się za swoje przyrodzenie które było pokryte moja śliną macając się po nim i przejeżdżając swoją dłonią po całej jego długość co najmniej dwa razy.
- Lepiej naucz się to kontrolować.
Patrzył na mnie z pogardą, nadal był wściekły i to mu nie przejdzie, nie ważne co bym zrobiła. Zakaszlałam parę razy wstając i odwracając się do niego tyłem, swoją magią bezróżdżkową odpięłam do końca suknie która spadła na dół odsłaniając mnie całkowicie. Cały czas stałam do niego tyłem do czasu gdy postanowiłam oprzeć się o jego klatkę piersiową jednocześnie zamykając oczy, złapałam za jego dłonie kładąc je sobie na piersiach które zaczął mi masować, dotykał je, ściskał i szczypał mnie za sutki, bardzo dokładnie badał moje cycki wzdychając. Po chwili, po dłuższej chwili jak już rozpływałam się pod jego dotykiem przestał przenosząc swoje dłonie na moje biodra by popchnąć mnie na łóżko. Poleciałam do przodu tak że wypinałam teraz swoją pupę prosto w jego stronę ale postanowiłam się obrócić by na niej usiąść. Przyglądałam się swojemu kochankowi czekając na jego ruch ale nic nie robił oprócz obserwowania mojego ciała jak drapieżnik. Podniosłam się na łokciach kładąc swoją stopę pierw na jego klatce piersiowej a następnie przeniosłam ją szybko na jego biodro zahaczając o nie stopą by przyciągnąć go do siebie. Położyłam się całkowicie na łóżku a on położył się na mnie kładąc swoje dłonie po obu stronach mojej twarzy. Oboje patrzyliśmy uważnie sobie w oczy, on z niepewnością swoich czynów zaś ja z pełną pewnością tego co robiłam. Pocałowałam go delikatnie, starałam się zrobić to jak najbardziej zmysłowo, jak najbardziej zachęcająco. I chyba zadziałało bo poczułam jak jego stercząca męskość coraz bardziej wbijała mi się w podbrzusze, oraz jego ręce łapiące za moje przyciskając mi je mocno nad głową. Jego usta na moim policzku, na uchu, a na samym końcu na szyi gryząc mnie w nią żebym nie zapomniała z jakiego powodu się tutaj pod nim znalazłam. Jak już zaczynałam mieć nadzieję że jednak potraktował to inaczej a nie jak przymus, skutecznie sprowadzał mnie na ziemię. Syknęłam czując ból na swojej szyi, poruszyłam się trochę jak spłoszone zwierze ale to nic mi nie dało, tylko bardziej przycisnął mnie do materaca. Czułość od partnera przy pierwszym razie? Piękne i godne zapamiętania wspomnienie. Czy było coś ze mną nie tak że chciałam inaczej? Że piękne dla mnie jest zupełnie co innego niż dla innych? Godnym wspomnienie dla mnie jest ten moment, chociaż nie jest on robiony z miłość i chęci obydwu stron. Czy teraz był moment na wyrzuty sumienia? Mój kręgosłup moralny wariował teraz jak narkoman bez narkotyku. Chęć posiadania, przymuszenie kogoś do czegoś, zgubienie racji swojej istoty w wydarzeniach, brak normalnych myśli, sprzeczność z samym sobą. Westchnęłam patrząc prosto w jego czarne oczy, nie chciałam płakać jednocześnie powstrzymując łzy. Oznaka słabość, posiadania uczuć i człowieczeństwa? Czy powód do dumy za brak wstydu? A może nieokiełzanie uczuć? Okiełznać. Słowo z moich najgorszych horrorów, nie chciałam okiełznać, chciałam być okiełznana ale czemu musiałam o to walczyć? Walczyć o wszystko, walczyć o to co chciałam, walczyć o siebie.
- Kotku, chodzi bliżej, kochanie, weź mnie, teraz.
Wyszeptałam bo nie zostało mi nic innego. Czy mogłam upaść jeszcze bardziej? Wpiłam się w jego usta drapieżnie a on nie okazywał mi współczucia oraz nie dawał forów, byliśmy teraz jak całująca się szaleńczo para niedojrzałych nastolatków po dwóch piwach wpychając swoje języki sobie nawzajem. Podniosłam biodra tak żeby nakierować swoją cipkę jak najbardziej na jego sterczący dowód człowieczeństwa. Otarł się o mnie nawilżając się moimi sokami które aż ze mnie wypływały torując mu drogę do raju. Jestem. Poinformował mnie mój tasiemiec o swojej obecność. Niepohamowana siła na nowo opanowała moje ciało i czułam że teraz była bym w stanie przenieś wszystko i wszystkiemu się przeciwstawić. Moje włosy zaczęły robić wokół mojej głowy parawan a ich elektryczność w tym momencie była w stanie porazić kogoś konkretnym prądem. Moje dłonie zaczęły się trząść a reszta ciała była w stanie doświadczyć lekkich drgawek. Zagryzłam mocno swoją wargę zagłuszając tym jęk, mocny, żywy, świadczący o braku zahamowań jęk. Ja, naga wijąca się pod moim ubranym nauczycielem, jeżeli mu tak było lepiej i nie chciał się rozbierać oraz pokazywać mi swojego ciała to trudno, owszem chciałam go zobaczyć, dokładnie poczuć jak i  przestudiować ale jeżeli tak wolał, to chociaż w tym chciałam mu dać wybór, przecież małą łyżeczką też można było się najeść. Energia rozpierała mnie od środka a uczucie jego kutasa który już prawie był we mnie było jak płachta na byka więc nawet nie wiedziałam skąd i z jakiego powodu pojawiły się moje pierwsze łzy. Czy to moralniak? Siła magiczna? A może emocje które nie umiały się dogadać? Nie wiem, nie mam pojęcia, przecież każdy jest kowalem własnego losu prawda? Snape też? Tego tym bardziej nie byłam pewna ale pewna mogłam być tego że jego nos delikatnie tracił moje zaróżowione policzki które wyglądały teraz jak dwa różne różowe odcienie na czystym płótnie, jednocześnie zwilżając swój czubek nosa moimi łzami które spływały mi aż do włosów.
- Severus, proszę.
Pierwszy raz wypowiedziałam jego imię myśląc że to i moje łzy oraz błagania będą przejściem do intymność jak i namiętność czy delikatność której chyba pragnęłam przy swoim pierwszym razie, ale jak bardzo się myliłam kiedy Snape zagryzł mocno moją wargę do krwi wchodząc we mnie dogłębnie przebijając się przez mój dar dla niego. W tym momencie odebrał mi coś co uważałam że było jego, rozerwał mi moją błonę dziewiczą. Krzyknęłam patrząc na niego z szeroko otwartymi oczami jak i buzią, zaś Snape mocno westchnął wręcz warcząc na to co przed sekundą zrobił. Jedną ręką nadal przytrzymywał moje dłonie zaś drugą rękę miał z boku mojego biodra którą chyba nakierował swojego kutasa do mojego wnętrza czego nie zaobserwowałam. Po chwili złapał mnie nią mocno za biodro dociskając je jeszcze bardziej do swoich, zaś ja jęknęłam niekontrolnie robiąc w pokoju duży przeciąg co potwierdziło trzaśnięcie drzwi na dole oraz odczucie na mojej skórze w postać gęsiej skórki. Niestety nie umiałam nad tym zapanować, miałam nieokiełznane napad siły magicznej, coś jak wyładowania atmosferyczne tylko że w prywatnych komnatach mojego nauczyciela. Odlatywałam po prostu, coraz bardziej traciłam kontrole a moje powieki opadały powoli tak jak moja głowa zaczęła opadać na poduszki informując tym że traciłam kontrole nad utrzymaniem świadomość. Miał rację, mógł mnie zabić, ale czy tak wyglądała śmierć? Każdy umierał z kutasem w środku? W ostatniej chwili poczułam zaciskającą się dłoni na mojej szyi która umiejętnie zatrzymała mi dopływ powietrza co momentalnie mnie obudziło, mocno się szarpnęłam zdając sobie sprawę z tego że Snape mnie właśnie duś. Strach w moich oczach można było zobaczyć z kilku kilometrów i kiedy już byłam prawię przy końcu głowa Slytherinu puściła moją szyje na co ja zaczęłam łapczywie nabierać powietrza nie wiedząc kiedy rozchylając bardziej swoje nogi pod biodrami Snape. Otworzyłam się dla niego zaczepiając jedną łydkę za jego udo czując jak jego kutas gwałtownie zaczął pulsować w moim wnętrzu a następnie jak wyszedł ze mnie i wszedł na nowo dostarczając mi bólu od razu drażniąc po drodze moją łechtaczkę, co zaś było bardzo przyjemne. Moje koleżanki opisywały pierwszy raz jako coś co chwilę poboli i przestanie a niektóre nawet mówiły że kompletnie nic nie czuły złego, oczywiście ja musiałam czuć ból bo jak by inaczej, nawet nie umiałam go opisać. Dyskomfort? Piekący ruch po świeżej ranie? Ból jak przy złamaniu kość? Chwile poczekał na moje przyzwyczajenie się co dało mi okazje znaleźć jego usta by zachęcić go do całowania co naprawdę bardzo lubiłam, uwielbiałam jego usta które dotykały moich, naprawdę było to dla mnie bardziej intymne niż samo współżycie. Kiedy mi się to udało Snape wznowił swoje ruchy przypominając mi czemu tutaj jestem, jak do tego doprowadziłam a ja wyszłam mu na przeciw dopasowując się do jego gwałtownych, głębokich i jak na razie miarowych pchnięć. Rozpływałam się pod nim, pod jego uwagą której mi dostarczał a jego ciepłe duże dłonie które ograniczały mi dotykanie go do minimum powodowały dreszcze tak samo wprawiając moje zakończenia nerwowe w rozkoszne mrowienie. Pchał we mnie swojego dużego kutasa coraz to szybciej, nie pozwalając mi się dotykać oprócz swoich ust moimi ustami, oczywiście do czasu kiedy zdał sobie sprawę że czerpie z tego erotyczną przyjemność nasze pocałunki przerwał przez westchnięcia. Patrząc mi w oczy powodował że mój puls przyśpieszał, a moje ciało zaczynało wręcz śpiewać. Poruszał się ze mną w ten sposób w jaki nawet nie marzyłam, tak erotycznie tak wrodzono i potężnie, ani za wolno ani za szybko, zaś moje jęki były jak ponadczasowa piosenka odtwarzana specjalnie dla niego. Nadal kołysząc się ze mną, tańcząc we mnie ustawiał rytm odpowiedni dla siebie samego a nawet dla mnie co skutecznie mu potwierdzałam zamykaniem oczu, jęczeniem wręcz piszczeniem z przyjemność jak i ciągłymi próbami pocałowania go czasami wręcz szarpiąc za jego wargi. Ale jęki i westchnienia można było usłyszeć od nas obu, najbardziej gdy we mnie wchodził. Czułam jak wewnątrz aż tryskałam z podniecenia a kołyszące ruchy stymulowały moją łechtaczkę aż miałam ochotę się sama po niej dotknąć. Dyszałam prosto przed jego ustami pomiędzy pocałunkami zaś on cały czas upajał się dotykiem mojej cipki owiniętej wokół jego narządu. Mimo że to pierwszy raz wiedziałam już że będę uwielbiać to że jest we mnie, że będę rozkoszować się jego dotykiem oraz namacalnym dowodem jego pożądania mnie. Po dłuższej chwili naszej zabawy, po jeszcze jednej próbie podduszenia mnie, po jeszcze mocniejszym uścisku na moich dłoniach kiedy próbowałam mu je wyrwać, po jeszcze mocniejszych ruchach kutasa który umiejętnie obijał mi się o szyjkę macicy, poczułam promieniowanie w lędźwiach, jakby sygnalizacja kumulacji, racjonalne myślenie w tym momencie całkowicie zniknęło przez co sama zaczęłam podnosić biodra wychodząc na przeciw pchnięciom Snape goniąc za swoją małą śmiercią, przez co w jednym momencie stałam się niewiarygodnie mokra. Moja dziurka była śliska oraz nawilżona jak nigdy, nawilżona jak droga do niebiańskiej otchłani dla podróżników bez butów, była tryskająca wszystkim tym co miała w sobie najlepsze. Jęknęłam prawie gotowa uderzyć w swój szczyt, tam skąd nie było powrotu, tam gdzie się teraz kierowałam jęcząc i piszcząc z tego powodu prosto w usta mojego nauczyciela który nagle wściekle zaczął się we mnie poruszał, czując to że jestem bliska poprzez mocne zaciskanie się mojej cipki jak i moich dłoni na jego nadgarstkach które ledwo udało mi się złapać pomimo unieruchomienia moich rąk.
- Dochodzi bo nie mam czasu.
Słysząc wyszeptane słowa które powinny być teraz dla mnie obrazą były jak ostatni zapalnik przyjemność, ale nie przeszkodziło mi to by ugryźć wargę Snape za karę. Moja kulminacja była już tuż tuż ale nie tylko moja, kutas we mnie zaczął być jakby większy albo ja tak go odczuwałam, ale swojej obecność we mnie, jego ciężkiego oddechu jak i szybkich szarpiących pchnięci nie był w stanie oszukać. I za nim słodka przyjemność nas dosięgła, popatrzyłam mu prosto w oczy przybliżając swoje usta do jego ust ale ich nie całując, po prostu potrzebowałam być jego jeszcze bliżej w tym momencie jeżeli to jeszcze było możliwe, Oboje utkwiliśmy w sobie spojrzenia w momencie kiedy dopadł nas jednoczesny orgazm a moja cipka mocno zacisnęła się próbując usidlić kutasa który do tego doprowadził i pomimo tego że miałam wielką nadzieje że poczuję jak wylewa we mnie swoje nasienie a jego sperma będzie wypływała ze mnie i ciekła po bokach jego penisa z powodu mojej ciasność to nic z tych planów nie wyszło. Zamiast tego dostałam tą esencje którą chciałam posmakować na brzuch. Byłam tak odrażająca ze nie chciał się we mnie spuścić, skończyć we mnie? W sumie to byłam, najwidoczniej byłam. Nie chciał żebym go dotykała, żebym widziała go nago, nie chciał żadnej intymność ani rozmów, ani zabawy, tylko prostego wykonania zadania, tak jak zleca mu to Dumbledore czy Voldemort, po prostu zrobił to co musiał, więc musiałam być. Myśląc tak jednocześnie dochodziłam do siebie cały czas leżąc na łóżku z utkwionym wzrokiem w sufit, leżąc całkowicie bez siły, czułam się błogo, lekko tak ze mogłabym odlecieć, czułam się tak jak Snape doskonale wiedział, a moje spojrzenie znał aż za dobrze ze swojej klasy, Panna Granger dokonała ekscytującego odkrycia oraz miała tysiąc pytań na jego temat, i taka była prawda, oczywiście do czasu kiedy nie poczułam na sobie ciężaru oraz nie zauważyłam dwóch dłoni po bokach mojej głowy, zaś usta swojego kochanka poczułam przy prawym uchu a szept usłyszałam po chwili.
- Bierzesz tabletki od Poppy?
- Biorę
- A teraz głupia wiedźmo posłuchaj, jeżeli zdradzisz to co się tutaj wydarzyło czy cokolwiek innego zniszczę ciebie i twoją przyszłość w tym świecie. A teraz się wynoś.
Podniósł się szybko z mojego ciała zapinając rozporek, wychodząc z sypialni, zaś ja po tych słowach poczułam się jak osoba której nie będę nazywać po imieniu. Pozwoliłam swoim łzą popłynąć, wstając i szybko zakładając na siebie sukienkę swoja magią, tak samo szybko wychodząc zostawiając za sobą poplamione moja krwią dziewiczą prześcieradło nie spotykając swojego nauczyciela na dole. Wyszłam, dostałam to czego chciałam, więc czemu płakałam?

Sevmione - Not Always. Część I. +18 (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz