Rozdział 17 - Johimbina.

1.9K 74 4
                                    

Tykanie zegara z sekundy na sekundę było jak tykanie uzbrojonej bomby. Bomby w mojej postać która właśnie kierowała się do miejscu w którym zostały rozdziewiczone moje usta twardymi i zdecydowanymi krokami. Miałam na sobie mundurek o dziwo nie ulepszony na swój sposób tylko normalnie założony jak każda inna uczennica. Nie starałam się wyglądać atrakcyjnie ani zachęcająco, chciałam po prostu wyglądać normalnie jak uczeń szkoły, niepełnoletni uczeń szkoły, a żeby pogłębić mój uczniowski wygląd zaplotłam sobie nawet dwa warkoczę jak mała dziewczynka. Zapukałam do drzwi i nie czekając na odpowiedzi po prostu weszłam do gabinetu. Od razu oczami wyobraźni widziałam co się tutaj działo podczas mojej ostatniej wizyty. Snape popatrzył na mnie przerywając sprawdzanie wypracowania jakiegoś ucznia a następnie wrócił do swojego zajęcia zaś ja nie czekając na nic po prostu usiadłam przed jego biurkiem na swoim krześle. Było to moje krzesło, zawsze na nim siadałam i traktowałam je jak swoje, znało dobrze moją pupę tak samo jak jego właściciel.
- Przyszłam odbyć szlaban który miałam mieć dzisiaj z Panem na godzinę dwudziestą.
- Na stoliku przy kominku leżą dzisiejsze wypracowania drugiego rocznika, są twoje.
Mój stres zaistniałą sytuacją był taki że ciężko mi było w pewnym momencie oddychać. Dłonie mi się pociły i nie wiedziałam gdzie je podziać, a nóg w jednym miejscu nie mogłam utrzymać za żadne skarby więc dziękowałam wszystkim siłą za to że mogłam odejść od nauczyciela kawałek i czym się zająć. Usiadłam na podłodze, generalnie to na miękkim i puchatym dywanie który był ułożony przy kominku pod stolikiem. Usiadłam nogi układając na bok a następnie wyciągnęłam swoje pióro i zajęłam się sprawdzaniem wypracowani. Przez pierwsze dwadzieścia minut żadne z nas nie rozpoczęło rozmowy, trudno mi się było skupić przez tą głośną piszczącą mi w uszach cisze ale nie popatrzyłam na swojego nauczyciela. Coraz bardziej doskwierała mi potrzeba jego bliskość, im dłużej siedziałam z nim w jednym pomieszczeniu tym bardziej byłam niespokojna. Uderzałam piórem o pergamin, przegryzałam wargę i oblizywałam usta następnie dopisywałam poprawki, później przekładałam nogi tak że siedziałam teraz pupą na swoich stopach i poprawiałam spódniczkę luzując krawat. W pewnym momencie nawet nieświadomie chwyciłam w swoją dłoni jednego ze swoich warkoczy bawiąc się nim przypominając sobie materiał z obrony na drugim roku. Nagle w pełnym skupieniu które w końcu udało mi się wypracować poczułam jak mój nauczyciel łapie mnie za oba warkocze mocno za nie ciągnąc do tyłu a następnie do góry sugerując tym żebym wstała. Nawet nie usłyszałam jego kroków w moja stronę ani tego jak wstawał od biurka. Szarpnęłam się na znak że mnie to boli i żeby przestał ale on sobie nic z tego nie zrobił, wręcz przeciwnie zaprowadził mnie do mebla przy którym przed chwilą siedział, przyparł mnie do niego swoim ciałem i znowu pociągnął za moje warkocze do tyłu tak że jego usta były przy moim lewym uchu. Czułam jego ciepły oddech oraz to jak mnie wąchał, zaś drugą rękę trzymał na moim biodrze. Przejechał swoim nosem po mojej szyi mocno zaciągając się moim zapachem, właśnie zapach. Od razu jak sobie przypomniałam to próbowałam się mu wyszarpać ale to tylko spowodowało zaciśniecie się mocniej jego ręki na moich włosach a drugiej na biodrze.
- Nie szarp się i bądź posłuszna.
Mój oddech na jego słowa zrobił się jeszcze bardziej głębszy, pomimo wszystko miałam do niego słabość która nie miała sobie równych i niszczyła wszystko na starcie, razem z moim umysłem.
- Grasz mi na nerwach i męczysz mnie, czuje cię szczególnie na lekcjach, czuje twoje emocje i podniecenie, całą ciebie, drażnisz mnie tym tak że sobie tego nie wyobrażasz. Czasami mam  ochotę przestać się hamować i wziąć cię przy całej klasie albo szkole, obojętnie, jak wolisz.
Po wyszeptaniu tych słów zaczął mnie całować po szyi, najpierw powoli i delikatnie z czasem zaś mocniej. Poluzował całkowicie mój krawat zdejmując go i rozpinając mi koszule, a kiedy prawie się jej pozbył stanika złapał mnie za piersi drażniąc moje sutki do granic wytrzymałość. Delikatnie jęknęłam na tą pieszczotę wypinając swoją pupę w jego stronę, tak bardzo potrzebowałam, tak bardzo mi się chciało że aż w pewnym momencie do bólu. Błądził swoimi rękami po moim ciele bardzo powoli i dokładnie, jednocześnie dotykając mnie swoim językiem i ustami. W pewnym momencie złapał mnie za szyje odwracając mnie do siebie. Patrzył mi w oczy tak jak ja jemu, zaś swoje usta trzymał tak blisko moich że wystarczył by milimetr by się dotknęły nawzajem. Nie wytrzymując napięcia pocałowałam go zarzucając mu swoje dłonie na jego szyje. Usiadłam delikatnie na biurku ciągnąc go za sobą, usiadłam na meblu tak że trochę się nade mną pochylał opierając się swoimi dłońmi po moich obu stronach cały czas się ze mną całując. W pewnym momencie przeniósł swoje usta na moją klatkę piersiową a kiedy dostał się do moich piersi zaczął lizać mnie po nich a moje sutki ssał i przegryzał. Odchyliłam głowę z przyjemność jaką mi dostarczał, nie mogąc się opanować wzdychałam coraz mocniej a moje jęki nabierały na sile. Po chwili swoimi dłońmi zaczęłam rozpinać jego rozporek prosząc w myślach żeby jak najszybciej mi wsadził, ale powstrzymał mnie przed rozpinaniem mu spodni. Jęknęłam na znak sprzeciwu szarpiąc się biodrami w jego stronę kiedy mój nauczyciel się podniósł patrząc na mnie leżącą na jego biurku.
- Nie, tego nie dostaniesz. Poprosi mnie żebym w ogóle dalej cię dotykał.
Jęknęłam przyciskając go mocniej do siebie jeżeli to było jeszcze możliwe.
- Kazałem ci poprosić.
- Proszę, proszę Panie Profesorze.
- O co prosisz?
- Proszę, niech mnie Pan dotyka.
- Dobra dziewczynka.
W tym momencie poczułam jak podniósł bardziej moją spódniczkę a następnie ściągnął moje majtki by móc mi nimi zatkać moją buzie. Spojrzałam na niego ale nie długo go widziałam bo za chwilę poczułam piękne uczucie jego ust na mojej cipce. Polizał mnie tam a następnie pocałował a później znowu polizał powtarzając to przez chwilę. W całej tej rozkoszy odchyliłam głowę do tyłu cały czas mając zatkaną buzie swoimi stringami przez co musiałam jęczeć do nich co skutecznie tłumiło moje odgłosy. Złapałam swoimi dłońmi jego twarz a następnie wplątałam je w jego włosy zaciskając je z tej dawki cudownego uczucia które właśnie doświadczałam. Kiedy zassał moją łechtaczkę poczułam jak delikatnie wsadził swojego jednego palca do mojej mokrej pragnącego go cały czas cipki poruszając nim tak samo sprawnie jak językiem. Przestałam w pewnym momencie panować nad nogami czy nad tym jakie dźwięki wydawałam oraz jak mocno zaciskałam swoje dłonie na włosach Snape jak i jego twarzy. Czułam to, czułam ten moment jak był coraz bliżej, zaczęłam drżeć a moja cipka w środku zaczęła dostawać mocnych skurczy.
- O tak!
Wyciągnęłam swoje majtki z buzi ale nie na długo bo za chwilę znowu je miałam wepchnięte w tym właśnie momencie kiedy osiągnęłam swój pierwszy w życiu orgazm. Mój krzyk został częściowo zagłuszony zaś nogi przytrzymane przez osobę która dostarczyła mi właśnie tego spełnienia. Czułam to jak wypływają ze mnie soki i jak Snape dalej porusza swoim palcem wręcz bawiąc się nimi. Podniosłam wzrok i spojrzałam na niego, stał przede mną wycierając swoja buzi w rękaw swojej szaty a następnie wyciągnął mi z buzi moje majtki patrząc na mnie.
- Liczysz na to że McLaggen zrobi ci tak samo że się z nimi umówiłaś?
- Nie. 
Powiedziałam ledwo słyszalnie ponieważ dalej przeżywałam orgazm. Położył moje nogi na swoim biurku zaś ja odwróciłam się na brzuch tak że leżałam pupą do góry spoglądając na niego gdy właśnie usiadł w fotelu przy biurku odpoczywając, spojrzałam jeszcze na jego erekcje która odciskała się na jego spodniach w kroku. Jeżeli potrzebował to czemu zabronił mi się tam dostać i już drugi raz uniknął współżycia?
- Nie, nie liczyłam na to ale jeżeli tak to postrzegasz odwołam spotkanie.
Snape prychnął pod nosem na wypowiedziane przeze mnie zdanie cały czas się mi przyglądając.
- Ostatnio w mojej komnacie, dziwnie pachniałeś.
- To znaczy?
- Pachniałeś jakąś słodką wiśnią, wtedy jak wróciłeś ze spotkania z sam wiesz kim.
- Nie podobają ci się perfumy Narcyzy?
Zakpił delikatnie uśmiechając się pod nosem zamykając oczy odchylając swoją głowę na oparciu.
- Niezbyt. Czemu nią pachniałeś jeżeli mogę spytać?
- Siedziała obok mnie, była bardzo wystraszona tym co się działo i w pewnym momencie złapała mnie za szatę, pewnie dlatego.
- A co się takiego działo.
- To już cię nie powinno interesować.
Popatrzył z powrotem na mnie a ja na niego, spoglądaliśmy na siebie dłuższą chwilę a w myślach dziękowałam mu za moje własne katharsis, za to uwolnienie mnie od cierpienia i stłumionych emocji. I tym razem już mnie nie wyrzucił tak szybko za drzwi. Tylko że cały czas chciałam mu powiedzieć o Nastii, że widziałam i że cały czas z tego powodu towarzyszą mi przykre uczucia ale postanowiłam to na razie przemilczeć muszę pierw bardziej się do niego zbliżyć.

Sevmione - Not Always. Część I. +18 (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz