- Dyrektorze, co się ze mną dzieje?
Siedziałam przed biurkiem dyrektora ze szklanymi oczami oraz zmarnowaną jak i wystraszoną miną. W sumie oczy pięknie błyszczą od łez ale w tym momencie nie o to tutaj chodziło. Zaraz po wydarzeniach w chatce Hagrida Snape przyprowadził mnie do dyrektora razem z McGonagall i Nevanem, ale tylko on trzymał mnie przez całą drogę za rękę. Następnie wyszli zostawiając nas samych.
- Panno Granger, jesteś młodą i dorastającą czarownicą, w rzadkich przypadkach jest tak że magia danego czarodzieja albo czarownicy jest tak silna że organizm sobie z nią nie radzi. Pani siła magiczna jest wręcz potężna, ale też robi potężne spustoszenie w Pani ciele.
- Jestem mugolem, skąd we mnie taka siła?
- Może mieć Pani jakiś przodków o których nie zdaje sobie Pani sprawy a może tak po prostu jest.
Dumbledore wzruszył ramionami udzielając mi odpowiedz.
- Nie umie Pani nad nią dokładnie zapanować tak samo jak nie ma Pani gdzie jej bezpiecznie rozładować, nawet nie wie Pani jak to zrobić, więc dolegliwość się nasilają. Wtedy zazwyczaj magia przejmuje jakby kontrole nad czarodziejem i dochodzi do różnych sytuacji, przeważnie magia idzie w swoją ciemną stronę, stąd może być...
- Stąd może być moje zachowanie w stosunku do Profesora Snape.
- Profesor Snape jest potężnym czarodziejem ale jest też mocno skalany czarną magią, prawdopodobnie dlatego Pani odczuwa jego obecność w taki sposób i tak Pani reaguje.
- Nie panuje nad tym Dyrektorze.
- Czy miała Pani ostatnio jakieś sytuacje które dość mocno na Panią oddziałały, emocjonalnie albo fizycznie?
Oczywiście dyrektorze, Pana pracownik, Pana prawa ręka, jak i prawa ręka Voldemorta doprowadza mnie od dłuższego czasu do szału i wściekłość macicy a ostatnio zafundował mi mój pierwszy orgazm w życiu, czy to się zalicza?
- Ostatniego czasu mocniej odczuwam stres jak i agresje.
- Magia rośnie, pewnie z tego powodu Pani odczuwa takie emocje i im bardziej Pani coś przeżywa tym bardziej jest ona poza kontrolą. Poza tym od Pani ostatniego wybuchu u Madame Pomfrey rozsiewa Pani wokół siebie coraz to mocniejszą aurę która jakby przyciąga do siebie różne rzeczy, rożną magię jak i ludzi ale też działa na odwrót, z tego też powodu Panią czasami do czegoś ciągnie a czasami nie.
- Czy mogę z tym coś zrobić dyrektorze?
- Nie jestem pewien Panno Granger, nigdy nikt dokładnie nie wytłumaczył tego zjawiska jak i sposobów leczenia jak i pomocy takim osobą. Ale na pewno będziemy starali się dowiedzieć jak Pani pomóc, z mojej wiedzy mogę tylko insynuować że powinna Pani zacząć naukę panowania nad tą siłą, oczywiście cały personel szkoły jest dla Pani dostępny cały czas i będziemy pomagać w tej nauce ale nie mogę obiecać że to pomoże.
- Jak długo takie coś może mi doskwierać?
- Czasami rok, czasami dwa lata a czasami do pięciu lat, niestety młode czarownice często wariowały a niektóre umiały sobie poradzić. Nawet ja nie umiałem przez tyle lat pomóc nikomu w takiej sytuacji a niech mi Pani wierzy, wielu próbowało. Naprawdę mi przykro że coś takiego Panią spotkało, a z drugiej strony jestem pełen podziwu co do Pani siły magicznej.
- Czy to może mnie zabić?
Dyrektor popatrzył na mnie milcząc przez chwilę, jakby zbierał myśli albo dobierał słowa, tylko że nie potrzebnie, jego milczenie w tym momencie było dla mnie gorsze niż tysiąc słów.
- Niestety były takie przypadki, ale to Pani magia, to ona decyduje o większość, możemy z nią walczyć ale może to nie wpłynąć na Pani korzyść a nawet na innych, ciężko wywnioskować co by się stało gdyby Pani całkowicie straciła kontrole. Poza tym dużo czarodziejów i czarownic oddało by wiele za taką moc, musi Pani uważać i najlepiej nikomu o tym nie wspominać.&
- Heroine.
- Dziękuje Nevanie za pomoc.
Spotkałam go wychodząc z gabinetu dyrektora, najwidoczniej właśnie czekał na moje wyjście z mojego powodu albo Dumbledore.
- Jesteś silną czarownicą Heroine.
- Wiedziałeś prawda?
Stanęłam przed nim na tyle blisko bym mogła szeptać by nikt nieproszony i przypadkowy nas nie podsłuchał.
- Jestem sensorem, zresztą to już pewnie wiesz, i tak, czułem od ciebie tą specyficzną naturę magii, chociaż każda pachnie inaczej ty masz nadzwyczaj specyficzną, ciężką do zapomnienia i tak samo ciężką do zapamiętania. Heroine, naprawdę mi przykro.
- Nie chce żeby było wam przykro, to nic nie zmieni, ale dziękuje, doceniam.
- Jeżeli będziesz potrzebować jakiejkolwiek pomocy to ja zawszę...
- Czemu mnie tak traktujesz? Tak inaczej? Jakbyś mnie znał od paru dobrych lat.
Przyjaciel Dumbldore westchnął milcząc przez chwilę ale cały czas patrzył mi prosto w oczy, patrzył na mnie swoim przenikającym błękitnym wzrokiem który zaczął być w jednym momencie zaszklonymi oczami ukrywającymi jakąś mroczną tajemnice.
- Przypominasz mi kogoś, tak bardzo mi kogoś przypominasz.
Widziałam jak podniósł delikatnie swoją dłoni jakby chciał mnie dotknąć ale się powstrzymał. Zaś łzy w jego oczach były coraz to bardziej widoczne, domagały się wypłynięcia ale były powstrzymywane, bardzo skutecznie.
- Kogo?
- Moją żonę jak i moją córkę, tak bardzo podobne i tak samo jak ty twarde oraz oddające swoje całe serce nieodpowiednim osobą.
- Gdzie one są?
- Moja córka jest bezpieczna, zaś żona już też, już jej nic nie zagraża.
- Nie żyje, prawda?
- Była taka młoda, taka delikatna i taka kochana, oddała mi się jako niewinna nastolatka, mi starszemu facetowi niezasługującemu na to. Miała przed sobą bardzo dużo i zginęła z ręki Voldemorta, a potem moja córka zakochała się w jego wyznawcy.
- Snape? Była jego uczennicą, dlatego go nienawidzisz.
- Parę słodkich chwil wystarczyło by ją złamać, dla niego po prostu była kolejną i strasznie przeżyła jego odrzucenie, później na szczęście poznała Hugo, chwała za takiego chłopaka. Ale pomimo wszystko, kiedy będzie tutaj za trzy dni boję się że to wszystko w jej głowie wróci.
- Będzie tutaj? Twoja córka?
- Nie masz się o co martwić Heroine, pamiętaj że jestem twoim sprzymierzeńcem w tej sprawię, oboje przypilnujemy swoich terenów.
Uśmiechnął się do mnie przez łzy nad którymi już nie panował, uśmiechnął się do mnie tym swoim uśmiechem więc od razu mu go odwzajemniłam.
- On nie jest dobrym człowiekiem wiem o tym bo ja sam nie byłem lepszy, armia Grindelwalda robiła takie same straszne rzeczy jak śmierciożercy teraz. A ty, ty oddałaś swoje serce tak samo nieodpowiedniej osobie, tak samo jak moja żona. Nie dałem rady uratować moich dwóch najważniejszych osób w życiu, więc proszę cię, jeżeli będzie ci potrzebna pomoc, przyjdź do mnie Heroine.
Powinnam się popłakać, powinna to być oznaka człowieczeństwa, wsparcia, ten człowiek się przede mną otworzył tak bardzo, miał taką odwagę jakiej ja nie miałam. Ale nie poczułam ani jednej łzy, nic oprócz neutralność moich uczuć, byłam wzruszona i wdzięczna mu że zaspokoił moją wiedze i tak mi zaufał oraz zaoferował pomoc ale to tylko tyle, czułam jego słabość do mnie, ale czułam to tak samo jak zobojętnienie. Zastanawiałam się czy mój organizm ma chociaż prawidłową temperature, po prostu jak człowiek, jak istota żywa, po prostu jak kolejne 36 i 6, to nic innego jak 36 i 6.
CZYTASZ
Sevmione - Not Always. Część I. +18 (KOREKTA)
RomanceGłośny jęk wydobył się z mojego wnętrza ale moje usta zostały szybko zakryte męską dłonią. Mogłabym uznać to za poniżające, gdyby tylko nie było to tak erotyczne. Coraz mocniej się we mnie kołysał, a uścisk jego dłoni na moich ustach stał się mocnie...