Rozdział 1 - Bez sensu.

3.8K 132 13
                                    

Nie wmawiaj mi że nie jesteś mordercą, skoro każdego dnia zabijasz samego siebie.
A najgorsze, to osiągnąć już ten moment życia w którym zamiast "nie powinienem" jest "trudno, zobaczymy co się stanie".
Otworzyłam oczy i czym prędzej podniosłam się do pozycji siedzącej, następnie je zamknęłam i wzięłam parę głębszych wdechów na uspokojenie nerwów. Znowu to samo, znowu ten sam sen, znowu ta sama czarna nicość i ten obrzydliwy, stary, skrzeczący głos mówiący w mojej głowie zawsze coś innego, ale zawsze przerażającego. Za każdym razem mówi o czymś związanym z Voldemortem, nigdy nic dobrego ani sensownego dla mnie.
Nie wiedziałam dlaczego tak się dzieje, z jakiego powodu i jakie to ma znaczenie, ale chcąc się dowiedzieć musiałabym komuś o tym powiedzieć, a teraz najbardziej czego chciałam to zainteresowania ludzi moją osobą.
Od dłuższego czasu nie umiałam sama poukładać siebie, swoich myśli ani nic sobie wytłumaczyć, więc co dopiero komuś innemu.
Przetarłam twarz dłońmi i popatrzyłam na zegarek który stał na stoliku nocnym przy łóżku w mojej komnacie prefekta. Za 20 minut zaczynam lekcje obrony przed czarną magią ze Snapem. Zaspałam na śniadanie więc chłopaki na pewno będą się mnie pytać co się stało że mnie na nim nie było. Myśląc o jednym i drugim traciłam chęci do rozpoczęcia dnia, zaczynałam mieć mętlik w głowie a nerwy zaczęły brać nade mną górę, powodując niemiłe skurcze w żołądku.
Kładąc się z powrotem na plecach, postanowiłam trochę się uspokoić zanim wstanę z łóżka i zacznę się szykować do wyjścia.

&

- Hermiona!
Będąc pod salą zauważyłam Harrego i Rona którzy na mnie czekali, z serią pytań wyszczeliwanych z prędkością światła z ust jednego i drugiego jak naboje z mugolskich karabinów maszynowych.
- Nie było cię na śniadaniu i znowu się prawie spóźniłaś na lekcje, jest za dwie!
- Nie krzycz Ron.
- Może ty nie za dobrze znosisz to że masz osobną komnatę? Może dlatego tak się ostatnio zachowujesz, od początku tego roku jak zostałaś prefektem, coś zaczęło być nie tak.
- Uwierzcie mi, to że mam osobną komnatę jest najlepszym co mogło mnie spotkać ostatniego czasu.
- Snape znowu dostanie szału jak cię ponownie zobaczy taką na lekcji.
Popatrzyłam na Harrego z zainteresowaniem kalkulując w głowie to co mi właśnie przed chwilą powiedział.
No tak, coraz częściej miałam jakąś sprzeczkę ze swoim profesorem od czarnej magii. Ja coraz częściej go nie słucham, a on coraz częściej odejmuje mi punkty, jednocześnie twierdząc że jak mu nie macham ręką co chwilę w klasie, to lepiej mu się prowadzi zajęcia. Nie wiem kiedy mu się prowadziło gorzej, jak u niego w klasie zawsze panuje perfekcyjny porządek oraz cisza.
Wchodząc do sali od razu, zresztą jak zawszę, poczułam silne dreszcze opanowujące moje ciało oraz zapach wosku, ciężkich oliwnych świec i kadzideł które od czasu przejęcia tej klasy przez Snape, są nieodłączną ozdobą tego miejsca. Tak samo jak ciemność która tutaj panowała. Pewnie dlatego pierwszaki dostają ataku paniki przy samej wzmiance na temat tego przedmiotu jak i nauczyciela go prowadzącego. Popatrzyłam na biurko na którym jedną nogą trzymając książkę od naszego przedmiotu, jednocześnie ją czytając, pewnie na temat naszej dzisiejszej lekcji, siedziała osoba winna mojemu złemu stanu psychicznemu jak i fizycznemu. Severus Snape.
Odwróciłam od niego wzrok siadając przy ławce, i rozpakowując rzeczy a zaraz obok mnie usiadł Harry. Popatrzyłam z tyłu na Rona który poszedł usiąść do Deana i wróciłam wzrokiem na swoje dłonie które nerwowo ściskałam.
- Panna Granger, jak widzę jednak pojawiła się na zajęciach pomimo swojej nieobecności na śniadaniu, co za zaszczyt.
Mówił do mnie z kpiną w głosie, nawet na mnie nie patrząc tylko przewracając strony w książce.
- Strona siedemdziesiąt cztery.
Otworzyłam podręcznik na wskazanej stronie i wczytałam się w to co pisali na temat zaklęcia Imperius, jednocześnie słuchając tego co mówił Snape, nawet nie zauważając tego kiedy wstał i zaczął chodzić po klasie.
Patrząc na nazwę zaklęcia przypomniałam sobie że słyszałam to zaklęcie w moim śnie, jak ten ohydny, stary głos je wypowiadał.
- Granger.
Ocknęłam się i popatrzyłam na stojącego nade mną Snape, nie za bardzo wiedząc o co mu chodzi.
- Zaczniesz łaskawie słuchać co mówię i raczysz ruszyć swoje gryfońskie palce do pisania czy znowu będziemy mieli powtórkę z rozrywki?
- Przepraszam Profesorze.
Snape odszedł dyktując dalej a ja zaczęłam spisywać od Harrego wszystko co mówił. Im dłużej trwała lekcja tym bardziej moje myśli znowu były rozwalone na wszystkie części głowy, cały czas myślałam o wszystkim i o niczym, oraz przyglądałam się Snapowi, tak żeby nikt nic sobie głupiego nie pomyślał. Chodził po klasie i chodził jakby bez konkretnego celu a słychać było tylko szelest jego szaty nauczycielskiej i kroki, tak samo jak dźwięk namoczonego w atramencie pióra poruszającego się na kartkach pergaminu.
Czarna magia, mój dzisiejszy sen był jakby o niej, była o niej wzmianka oraz lekkie wytłumaczenie tego jaka potrafi być kapryśna. Tylko po co to wszystko? Nigdy mnie ona nie interesowała, nigdy nie zagłębiałam się w niej, ani nie praktykowałam, wiec czemu śnią mi się takie dziwne rzeczy? A może ma to coś wspólnego z tym że ostatnio jestem jaka jestem? Nie oszukując się, jestem dość osłabiona umysłowo i fizycznie, roztrzepana, nie zdecydowana we wszystkim co ostatnio robię, wiec jakby jestem dość widocznym, słabym ogniwem, szczególnie kiedy jestem przyjaciółką Harrego Pottera. Może ma to coś wspólnego z Voldemortem oraz zbliżającym się niebezpieczeństwem z jego strony?
- Bez sensu.
Powiedziałam sama do siebie, niestety na głos.
- Granger.
Popatrzyłam na stojącego nade mną Snape. Właśnie, przecież on jest byłym śmierciożercą, współpracował z Voldemortem i jest skalany czarną magią jak nikt inny w tym zamku. Więc może ma to coś ze sobą wspólnego? Szczególnie teraz kiedy większość moich myśli jest nie na swoim miejscu przez niego.
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę że Snape coś do mnie mówi od dłuższej chwili. Mówił coś na temat lekcji i mojego zachowania na niej, a ja dalej siedziałam z głupim, nieodgadnionym wyrazem twarzy patrząc pierw na ścianę a dopiero później na niego.
- Tak profesorze?
- Mam dość twojej bezczelność. Tracicie dwadzieścia punktów, i szlaban w piątek o dwudziestej w moim gabinecie Granger.

Sevmione - Not Always. Część I. +18 (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz