Rozdział 13 - Geneza.

2K 72 4
                                    

- Więc proszę mnie ukarać, Panie Profesorze.
Doczołgałam się do niego na kolanach dalej tkwiąc na łóżku. Przyglądałam się mu jak stał przed mną spoglądając się na mój szlafrok który w niektórych miejscach się pogniótł na moim nagim ciele.
- Twoją karą będzie jej brak. Trzeba było nie kombinować.
- Gdybym nie kombinowała Pana by tutaj nie było.
- Może i nie, ale któryś wieczór na pewno byś wspominała przyjemnie.
- Jak to?
- Możesz to potraktować jako karę, świadomość tego że mogłaś mieć to co chciałaś i zepsułaś to na swoje życzenie będzie idealną nauczką.
Byłam w szoku, nie mogłam uwierzyć w to co słyszałam. Byłam zdezorientowana ale i wściekła zarazem.
- Czemu, czemu mi Pan to robi? Co mają one czego ja nie mam? I niech Pan nie zaprzecza, wszystko już wiem.
- Na twoim miejscu nie chciał bym być do nich porównywanym, ściągały majtki i tyle. Ale nie sądziłem że ty będziesz miała takie upodobania i będziesz tak pruderyjna poza tym uważałem cię za mądrzejszą dziewczynę, z szacunkiem do siebie.
- Bo tak jest, ja nie mam zamiaru rozłożyć przed Panem nóg z powodu oceny lub jakiejś chwilowej zachcianki, ja chce to zrobić z powodu.
- Z powodu?
Z powodu tego co czuje do Pana. Już nigdy nie okażę do Pana braku szacunku i nie zapomnę gdzie moje miejsce, jestem w stanie się zgodzić na Pana warunki. Jeżeli Pan chce mogę być tylko na jedną noc albo na parę, ale proszę daj mi chociaż tyle, daj mi chociaż chwilową znikomą nadzieje którą będę sobie mogła poprawić samopoczucie i okłamywać siebie samą chociaż na chwilę że coś znaczę, że jesteś dla mnie a ja dla ciebie, chociaż to nie było kłamstwem, ja byłam dla niego, cała jego, gdyby tylko chciał. Dlaczego nie mogłam tego powiedzieć na głos? Snape przyglądał mi się dłuższą chwilę, kiedy nic mi nie odpowiedział przysunęłam się jeszcze bardziej do niego tak że mógł poczuć mój oddech na jego twarzy.
- Proszę.
- Widzimy się jutro na szlabanie.
Wyszedł, jego szaty powiewały za nim a kiedy trzasnął drzwiami dopiero do mnie doszło co tutaj miało miejsce. Uśmiechnęłam się ze szczęścia ale i uroniłam łzę rzucając się na swoje łóżko patrząc na swój baldachim u góry. Zobaczymy, może się udało, jeżeli tak to na razie tylko seks, dam mu to czego chce a później postaram się o coś więcej czyli o to czego chce ja.

&

- Załóż się ze mną.
- A daj ty mi spokój.
Popatrzyłam na Ginny która się zaśmiała znad swoich płatków śniadaniowych. Tak samo jak ja przysłuchiwała się rozmowie McGonagall ze Snapem, siedziałyśmy blisko stołu kadry nauczycielskiej jedząc swoje śniadania i czytając dzisiejsze gazety żeby nie wzbudzić podejrzeń nauczycieli do podsłuchiwania ich. Spojrzałam znad swojej miski na Snape, właśnie wziął łyka swojej kawy i przełożył kartkę gazety na kolejną stronę, zaś drugą ręką którą na łokciu opierał o stół składał sobie kanapkę magią bezróżdżkową.
- Posłuchaj, jestem tego pewna.
Nie reagował, dalej uparcie starał się skupić na kartkach papieru.
- Severus.
- Czemu ty zawsze musisz szukać dziury w całym, nawet jeżeli masz rację to nie jest to powód żeby zaraz robić jakąś aferę.
McGonagall chyba nie wytrzymała, zabrała Snapowie gazetę i odłożyła na bok ,wręcz nią rzucając, zaś Snape jak to on na spokojnie się popatrzył na naszą opiekunkę domu, następnie na gazetę, wziął filiżankę do ręki upijając z niej kolejnego łyka i popatrzył przed siebie na wejście do wielkiej sali.
- Nawet jeśli, to teraz na pewno nie jest to najlepszy moment żeby to rozgrzebywać, poczekaj aż to się wszystko skoczy, poza tym ona może sobie całkowicie nie zdawać z tego sprawy a ty chyba na ten moment nie potrzebujesz jakiś kolejnych problemów czy jakiej dodatkowej adrenaliny. A jeżeli tak to powiedz, ja ci jej mogę dostarczyć.
- Masz rację ale ja nie mogę przestać o tym myśleć.
- Słuchaj zajmij się czymś inspirującym, na przykład dowal jakiemuś uczniowi jakiś szlaban, jak chcesz to mogę ci nawet kogoś wskazać.
- Nie chce dawać szlabanów, nie dają mi takiej satysfakcji jak tobie.
- Naprawdę? Z tego co pamiętam to dostawałem od ciebie szlaban co najmniej dwa razy w miesiącu.
- To było coś innego.
- Nie przypuszczałam że nasz profesor obrony przed czarną magią był takim niedobrym uczniem.
Spojrzałam na nich a szczególnie na kobietę która doliczyła do rozmawiającej dwójki, dołączyła wypowiadając słowa i subtelnie dotykając ramiona mojego teraźniejszego nauczyciela a jej zaś byłego.
- Mogłabyś się Nastio zdziwić.
Widziała że ich słucham i delikatnie się im przyglądam, i robiła to specjalnie, specjalnie przejechała swoimi dłońmi po jego ramionach delikatnie i powoli patrząc mi prosto w oczy a następnie usiadła na swoje miejsce.

Sevmione - Not Always. Część I. +18 (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz