Rozdział 34 - Pokolenia krwawiących nosów, rozszerzonych źrenic, podbitych oczu.

812 34 16
                                    

To tylko książki, atrament na włóknie, dwadzieścia sześć liter ułożonych w ten i inny sposób, tworząc słowa które płyną, przyklejają się lub toczą wokół ust i oczów. Ale tak się składa że każdy z nich jest wyrazem, zawsze osobistym, przejawem podstawowej ludzkiej potrzeby. I nie ważne od intencji autora, słowa się oddają. Zawsze. Jestem uzależniona, mój ląd często się zapala. Obietnica że zostanie otwarta słowami innego, jest dla mnie zarówno ekscytujące poznawczo jak i podniecające. Zaś sam akt czytania jeszcze bardziej ją potęguje. Niektóre książki mogę po prostu wchłonąć, dostarczając nowych wspomnień tak żywo zakodowanych. To są skróty do doświadczenia, do życia, które czasami jest dla mnie lepsze niż niektóre myśli. Ale kiedy dostaje wyzwanie, kiedy słowa zgrzytają, zaś znaczenia chowają się w sobie. Mój umysł nie jest moim własnym, moje ciało nie jestem moim własnym. Jest zarażone jak i uwięzione, z zadowoleniem przyjmując to że zostałam wciągnięta w świat głęboki i potężny, tak dziki że zostanie z bliznami. To właśnie tego dowodu cierpienia potrzebuję, ale także uzdrowienia. Ja tego potrzebuję. Pokolenia krwawiących nosów, rozszerzonych źrenic, podbitych oczu. Pierdolona frenezja romantyczna.
- Gdzie byłaś?
Nigdy nie sądziłam że usłyszę z jego ust takie pytanie. W tym momencie czułam się jak na obrazie Edvarda Muncha. Jego dzieło Krzyk, jedno z najsłynniejszych dzieł świata. Obsesyjnie nawracający motyw tego co coraz częściej nam doskwiera, ból egzystencjalny.
- U Hagrida.
- Byłem pewny że Nevan swoim bólem egzystencjalnym zatrzyma cię na dłuższą chwilę.
Ból egzystencjalny.
- Po pierwsze jest w żałobie po drugie wyjechał.
Przychodząc do jego komnat nie sądziłam że tak to będzie wyglądać, że będzie mnie o coś pytał, że w ogóle będzie mnie chciał zobaczyć. Kiedy Zgredek pojawił się u Lily każdy z nas nie wiedział co powiedzieć, dopóki Harry sam nie stwierdził żebyśmy lepiej wracali do zamku. Nawet nie przebierając się z luźnego stroju jakim był "wyjściowy" beżowy dopasowany dres, ani nie poprawiając fryzury jakim były dwa warkocze, od razu "pobiegłam" do swojego nauczyciela od obrony. Był na kanapie popijając drinka oraz czytając jakieś dokumenty, słysząc jak wchodzę zadał mi pytanie a teraz nawet na mnie nie spoglądał gdy do niego podeszłam. Siedział pochylając się nad stołem w samej koszuli rozpiętej u góry i spodniach, lepiej tylko wyglądał w swojej szacie nauczyciela, i dopiero jak odłożył kartkę zaszczycił mnie swoim spojrzeniem.
- Wolę jak masz rozpuszczone włosy.
I jakby nigdy nic wrócił do czytania biorąc kolejną kartkę w rękę. Tego też się nie spodziewałam od niego usłyszeć, był zbyt otwarty, nie zamknięty, jak nie on. Ale było miło usłyszeć jego zdanie na temat moich włosów, zdanie które nie zawiera słowa gniazdo, albo bocianie.
- Czemu mnie Pan szukał?
- Gdzie byłaś?
- Mówiłam, u Hagrida.
- Nie było cię na terenie szkoły, nie kłam.
Skąd on to wiedział?
- Nie muszę się Panu tłumaczyć, byłam z innym nauczycielem więc nie złamałam żadnych zasad. Poza tym jak zostawił mnie Pan wczoraj w biurze samą i pobiegł za swoją, jak jej tam na imię, to jakoś się Pan nie przejmował łamaniem zasad, albo jak siedziałam na pańskim biurku.
Powiedziałam. Nie umiałabym nie wspomnieć o tym, nie była bym sobą, nie pozwoliły by na to moje nerwy, moja zazdrość, moje wewnętrzne ja. Snape na moje słowa odłożył wszystko co miał w rękach i wstał wkładając je do kieszeni spodni. Stanął blisko mnie tak że spokojnie mogłam poczuć jego oddech jak i zapach, zaś gdybym przybliżyła się jeszcze bardziej, dosięgłabym ust których tak bardzo pomimo wszystko pragnęłam.
- Była kiedyś na twoim miejscu, jakbyś teraz była na jej miejscu to zareagowałabyś tak samo, ale na twoje szczęście, jest już zajęta kimś innym, kimś kto najwidoczniej robi jej lepiej ode mnie.
- Cały czas jej bronisz.
- Nie bronię jej, bronie naszej dobrej pozycji w wojnie. Czasami jesteś tak samo głupia jak te wszystkie inne małolaty, albo dziwki z Nokturna, takie same zachcianki, takie same głupie gadki, takie same dziecinne zachowanie.
- Porównałeś mnie do dziwki z Nokturna?
- Twoje zachowanie które zaślepia twoje hormonalne myślenie, nie ciebie.
- Nienawidzisz mnie, czasami się zastanawiam czemu mnie też to spotkało, to samo co te głupie małolaty. Pomimo tego że różnica miedzy nami jest taka że ja odrzucam każdego. Byłeś moim pierwszym i jedynym przez ten cały czas, nawet nie potrzebuje nikogo będąc pomimo wszystko cały czas w cieniu, bez atencji z twojej strony której tak mocno potrzebuje, a i tak nadal nie wiem czego mi brakuje byś przestał mnie traktować jak te dziwki z Nokturna.
- Uwierz mi, ciebie traktuje z nich wszystkich najlepiej.
Chciałam płakać, ale nie wiem czy ta chwila była warta moich łez. Nawet jak mnie nie porównał, nawet jak nie miał takiego zamiaru, nawet jak nie chciał o nich specjalnie wspominać, nawet jak, chłosta jego językiem zostawiała ślady.
- Próba przyszpilenia ciebie jest jak próba przybicia galaretki do ściany!
Więc zaczęłam krzyczeć.
- Czemu w ogóle zmieniłeś do mnie podejście!?
- Właśnie dlatego. Awanturujesz się i wymagasz, co bym nie powiedział ani zrobił i tak byś to robiła, a tak mam spokój, przy okazji nie masz napadów przez co mam mniej więcej pewność że nie wparujesz mi tutaj w najmniej odpowiednim momencie.
Nie powinnam się denerwować, nie przeżywać. Wycierając nos od razu zobaczyłam że przegięłam widząc swoją krew. Pociągnęłam nosem biorąc głęboki oddech, walcząc z wielką ochota uderzenia faceta przed mną, pomimo wszystko miałam na uwadze to że był śmierciożerca, strach przed nim cały czas był gdzieś w mojej głowię. Odsunęłam się na bezpieczną odległość, uspokajając się bardzo powoli. Nawet nie mogłam na niego patrzeć ale tak podobno wygląda miłość, chciałabyś zabić ale żyć bez nie możesz również. Nic bez niego nie możesz, nawet zrobić sobie dobrze tak by było faktycznie dobrze. Kurwa. Spoglądając na niego zastanawiałam się czy wyjść, dać mu wygrać tą rundę, porozmawiać z nim później, zrobić cokolwiek, ale nie umiałam nic. Zaciągnął się moim zapachem które ukazywało mu moje podniecenie, a pachniałam obłędnie, czy smakowałam tak samo? Jaka byłam tam na dole? Cisna, niczym aksamit? Jaka byłam?
- Jestem ciasna?
Zaczęłam przymykać oczy coraz bardziej wracając do wspomnień. Był cholernie dobry, już wiedziałam czemu żadna nie chciała go puścić wolno, był po prostu za dobry. Nawet nie widząc kiedy a do mnie podszedł.
- Jesteś ciasna ale jeszcze nie wiem czy bardziej czy mniej niż w dupie.
Złapał mnie w tym samym momencie za szyję.
- Nagadałaś się, nakrzyczałaś a i tak rozłożysz nogi gdy tylko pojawię się w zasięgu twojego wzroku. A poza tym wszystkim to tak naprawdę bo, chciałem cię po prostu wyruchać.

Sevmione - Not Always. Część I. +18 (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz