Początek

2.1K 52 7
                                    

- Wysiadać ! - krzyczał mężczyzna - Biegiem do budynku!

Grupa nastolatków niepewnie wyskoczyła z helikoptera którym zostali przetransportowani z labiryntu w dziwne dla nich miejsce. Wiatr i piasek targał ich ubrania oraz uniemożliwiał dokładne rozejrzenie się po nowym miejscu. Wszędzie gdzie dali radę okiem sięgnąć była pustynia. Jasne, gorące słońce  parzyło każdy fragment nieosłoniętej skóry a wiatr wcale przyjemnie nie schładzał skóry, wręcz przeciwnie dodawał bólu. Przed nimi znajdował się budynek do które prowadził w większości zasypany pisakiem, betonowy chodnik. Wyglądał jak magazyn lub hangar przerobiony na fortece obronną. W oknach na najniższym piętrze znajdowały się przyspawane na szybko kraty. W centralnym miejscu budynku otworzyły się z głośnym dźwiękiem pocierania metalu o beton żelazne drzwi

- Nie stójcie tak bo dostaniecie poważnego poparzenia od słońca - powiedział znów ten sam mężczyzna odrywając tym samym nastolatków od podziwiania okolicy - Zapraszam - gestem poprowadził ich w kierunku budynku. 

Grupa oprzytomniała i poszła z człowiekiem. Zbici w jedną grupę powoli i ostrożnie wkroczyli do nowego miejsca. Gdy tylko weszli do budynku i każdego owiał przyjemny chłód i cień pozwalający odpocząć oczom od jasnego światła słonecznego. Hol w którym się znaleźli był dość duży w białych kolorach z pojedynczym błękitnym paskiem który miał stanowić swoistą dekorację i ożywić otoczenie. Niestety stał się tylko nudnym elementem. Żadne z nowo przybyłych nie odezwało się od początku uwolnienia z labiryntu. Może to wina stresu lub zmęczenia albo zwyczajna nieufność do obcych. Albo zwyczajny w świecie szok pourazowy.

- Witajcie ! Nazywam się dyrektor Janson i jestem powiedzmy że założycielem tego miejsca. Wiem że to co przeszliście sprawia że mi nie ufacie ale zapewniam was że nic wam tu nie grozi ze strony DRESZCZu. Możecie potraktować to miejsce jak .... hotel, miejsce przejściowe. Jesteśmy w trakcie budowy nowego miasta na terenach niespalonych słońcem za jakiś czas was tam przewieziemy a do tego czasu pokaże wam wasze pokoje i miejsce gdzie możecie się umyć i najeść. - delikatny szmer zdziwienia przeszedł przez grupę - Dobrze. Panie proszę na prawo a chłopcy proszę na lewo  i poczekajcie tam na mnie. 

Grupa bez oporu się podzieliła. Dziesięciu chłopców czekało pod drzwiami a dziesięć dziewczyn weszło za dyrektorem. 

- Tu macie łóżka i szafę z ubraniami. Tamte drzwi to łazienka. Jedzenie jest w stołówce ale zaprowadzę was tam gdy już się umyjecie. Wszystko jasne? - zapytał a my kiwnęłyśmy głową na znak że rozumiemy - Aha był bym zapomniał. Gdyby którejś czegoś brakowało lub nie wystarczyło wam tyle ubrań to będę w swoim gabinecie ostatnie drzwi na końcu korytarza. Miłego odpoczynku - uśmiechną się i wyszedł 

Popatrzyłyśmy na siebie 

- Co tym sądzicie ? - odezwała się dziewczyna o imieniu Ava. Wszystkie dziewięć par oczu popatrzyło na byłą przewodniczącą labiryntu. 

- Myślę że musimy im zaufać ale nie w 100% - powiedziała Gabii powoli siadając na łóżku i rozwiązując swoje dwa warkocze które już właściwie ich nie przypominały - Myślę że powinniśmy poszukać czy nie ma tu żądnych kamer i pójść się po kolei myć - dokończyła wypowiedź. 

Wstałyśmy i wszystko dokładnie przeszukałyśmy ale niczego nie znalazłyśmy. Nie wiem czy mi ulżyło, raczej podświadomie liczyłam że coś znajdziemy bo labirynt nie mógł od tak się skończyć. Otworzyłyśmy szafę i każda z nas wzięła ubrania i według kolejki z labiryntu poszłyśmy się myć.  Ubrania nie były jakoś bardzo wyszukane. Każda z nas miała zwykłe spodnie i koszulkę.  Gdy byłyśmy gotowe udałyśmy się pod gabinet dyrektora i zapukałyśmy. Otworzył nam po zaledwie kilku sekundach tak gdyby czekał pod drzwiami lub dokładnie wiedział że już idziemy. 

- Głodne ? - Szybko dałyśmy znak głową że tak - Okej proszę za mną 

Poszłyśmy za nim dochodząc do dużej stołówki w której unosił się zapach różnych potraw. Od zapachów zakręciło mi się w głowie a żołądek skręcił uświadamiając mnie że nie wiem kiedy ostatnim razem coś jadłam. Zobaczyliśmy że nasi chłopcy już siedzą i jedzą śmiejąc się w najlepsze. Usiadłyśmy z nimi zaczynając jeść na początku niepewnie ale już po kilku kęsach uśmiech wykwitł na naszych twarzach. Żartowaliśmy i śmialiśmy się z chłopakami których ciężko było poznać po tym jak zmyli z siebie kurz, błoto i zaschniętą krew. Po pewnym czasie przyszedł Janson i zabrał nas do lekarzy a później do pokoi.

Byłam tak zmęczona że gdy położyłam głowę na poduszkę udało mi się tylko powiedzieć ciche dobranoc do dziewczyna ale one też wyczerpane zasnęły .

Rano po obudzeniu i ogarnięciu się poszłyśmy na śniadanie a później na testy. Jak to określił Janson żeby sprawdzić czy wszystko z nami w porządku. Testy nie były za bardzo skomplikowane. Każde z nas miało najpierw test psychologiczny a później fizyczny a na koniec każde z nas dostało zastrzyk multiwitaminowy. Następnie każe z nas miało prywatną rozmowę z dyrektorem który pytał o głupoty na zasadzie: Czym zajmowałaś się w labiryncie? Jakie były wasze relacje? Co pamiętasz ... Wieczorem poszłyśmy do chłopaków pogadać a później spać do siebie.

Spędziliśmy tak chyba z tydzień. Na pewnej kolacji Janson powiedział że przyjadą kolejni z labiryntu. Każde z nas chciało to zobaczyć ale nie pozwolono nam. Stwierdziliśmy że w nocy wymkniemy się żeby zobaczyć jak przylatują. Idąc prawie wpadliśmy na Jansona i szybko schowaliśmy się za drzwiami "ZAKAZ WSTĘPU". Cóż za ironia wejść do sali akurat tej do której nie można wchodzić. Gdy kroki ucichły obróciliśmy się żeby zobaczyć gdzie jesteśmy. Zatkało nas. Staliśmy w pomieszczeniu pełnym monitorów które pokazywały trzy labirynty dwa puste i jeden pełen.

- CO TO MA BYĆ ? - zapytał przez zęby Max jeden z naszych najlepszych biegaczy - Czy tylko ja mam wrażenie że to ciągle jest DRESZCZ?

Było to pytanie retoryczne. Każde z nas wiedziało że to DRESZCZ. Nagle zaczęły wyć syreny alarmu i słychać było krzyki.

- PRAWIE RAMIE ZATAKOWAŁO ! ZAMKNĄĆ OBIETKTY I BRONIĆ ZA KAŻDĄ CENE! - wiedzieliśmy że chodzi o nas.

- Nie wiem jak wy ale ja uciekam stąd - powiedziałam i nie usłyszałam słowa sprzeciwu a wręcz ciche potakiwania i chęć wymyślenia planu.

Bez przeszkód udało nam się dostać do głównej bramy bo wszyscy żołnierze udali się do naszych pokoi. Mieliśmy wić kilka minut zanim się zorientują że nas nie ma. Wybiegliśmy na zewnątrz i zobaczyliśmy dziwny samolot który powoli wznosił się.

- Czekajcie ! Nie jesteśmy z DRESZCZu! Byliśmy w labiryncie!  - krzyczeliśmy a najgłośniej Tom i chyba nas usłyszeli bo kilku wyskoczyło i ruszyło w naszym kierunku.  W tym samym czasie z budynku wysypali się żołnierze na czele z Jansonem. 

- NIE UCIEKNIECIE PRZED DRESZCZEM!! NIGDY! - nie słuchaliśmy go tylko biegliśmy prosto do samolotu. Byliśmy bardzo blisko gdy otworzyli ogień. Kule śmigały nam nad głowami i odbijały się od metalowych części maszyny. Samolot zaczął się wznosić a my wskakiwaliśmy po niego. Weszliśmy wszyscy ale właz za nami nie zamkną się. Dość szybko oddalaliśmy się od bazy naszych wrogów ale nie na tyle by oni nie zdążyli posłać w naszym kierunku jakiegoś pocisku. Uderzenie ładunku w nasz samolot sprawiło że zadrżał a ja nie zdążyłam się niczego złapać. Poczułam jak upadam i zsuwam się z włazu a następnie wypadam. Słyszę krzyk przyjaciół, dźwięk tłuczonego szkła i nastaje ciemność. 

-------------------------------------------------------

Witam to moje pierwsze tego typu opowiadanie mam nadziej że wam się spodoba 

Edytowane 27.12.2021

Po labiryncie [TMR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz