Niewinny

990 66 19
                                    

Niezbyt spodziewała się tego, że Dumbledore wezwie ją do swojego gabinetu, bo wiedziała, że przecież nie zrobiła niczego co by było nieprawidłowe, chyba, że mogło mu chodzić o jakieś zadanie do zrobienia, czy coś w tym stylu.
Ruszyła do jego gabinetu, bez cienia emocji, gdyż zauważyła, że stała się jakąś niepoprawną optymistką o zabawnym charakterze, a zawsze była zacofana i zamknięta w sobie, no chyba, że była sama na sam z dyrektorem, z którym dopiero odkąd zaczęła pracować straciła kontakt, ale nawet tego nie zauważyła.
Podała hasło, po czym wspięła się po schodach na górę. Stanęła przed drzwiami i zapukała dość głośno, a drzwi stanęły otworem.
- Witaj Jane - wyłonił się z cienia, podchodząc do niej i zachęcając, aby weszła.
- Dzień dobry ? - nie była pewna jego zachowania, był uśmiechnięty i beztroski, mimo tego, że na wolności grasował morderca.
- Chciałbym z tobą porozmawiać, siądźmy na kanapie - usiadł, a ona obok niego.
- Mam przeszukać okolice Hogwartu, czy coś znaleźć, albo pomóc ? - położyła dłonie na kolanach nie wiedząc co z nimi zrobić.
- Nic z tych rzeczy, chciałem z tobą porozmawiać jak za dawnych czasów, zauważyłem twoją małą zmianę, jesteś dosyć pozytywna, czyżby Severus tak na ciebie tak dobrze działał ? - mrugnął do niej nieznacznie przez co się speszyła.
- Albusie nie rozśmieszaj mnie, nigdy bym nie dopuściła żeby on zmienił w jakiś sposób mój tok myślenia, po prostu na razie nie wydarzyło się nic na tyle złego, abym była pesymistyczna, a w końcu jestem w Hogwarcie, a Hogwart to mój dom - uśmiechnęła się, aby pozbyć się jego podejrzeń.
Dumbledore był mądry i doskonale wiedział, że coś jest na rzeczy, bo w końcu znał ją od długiego czasu, jednak stwierdził, że nie będzie się mieszał. Nie był jednak pewien, czy było to spowodowane Mistrzem eliksirów, czy może czymś innym, ale widział to, wiedział kiedy jej uśmiech był fałszywy, a kiedy nie. Był pewien, że zmieniła się na jak uznał lepsze, była o wiele milsza dla innych i trochę bardziej towarzyska, jednak nie dziwił się, że była inna skoro przeszła tyle w swoim życiu.
- Jak u ciebie ? Dalej mieszkasz w tym samym miejscu ? - wyciągnął z kieszeni landrynki, którymi chciał ją poczęstować, ale grzecznie odmówiła, a sam wziął jedną.
- Jakoś, nic ciekawego się nie dzieję i tak, dalej mieszkam w tym samym domu, jeszcze raz dziękuje - spojrzała na niego potulnie.
- To nic, skoro twoi rodzice chcieli abym się tobą opiekował to to zrobiłem - uśmiechnął się szczerze.
- Wybacz jaka byłam kiedy się mną zająłeś, po prostu było mi... - nie wiedziała jak dokończyć
- Ciężko. Straciłaś rodziców, nie dziwie ci się - dokończył za nią i popatrzył ze współczuciem.
- Tyle się wydarzyło, że nadal ciężko mi połapać myśli - podrapała się nerwowo po karku.
- Dalej obwiniasz się za jego śmierć ? -  to pytanie ją zbiło z tropu, myślała, że nie będzie poruszać tego tematu, ale to w końcu Albus.
- To nieistotne - zaczęła patrzyć na swoje buty, które stały się dla niej bardzo interesujące.
- Myślę, że los dał ci drugą szansę na prawdziwe szczęście - uśmiechnął się, a ona popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
- Co masz na myśli ? - całkowicie nie wiedziała co mu chodziło po głowie.
Nie odezwał się, gdyż stwierdził, że nie było to konieczne, wiedział, że sama odkryję ile szczęścia będzie miała w przyszłości i jak bardzo zmieni się jej życie i to wszystko tylko przez jedną osobę.
- Jak dzisiejsze zajęcia ? - zakończył chwilę ciszy następnym pytaniem.
- Nie najgorzej, uczniowie wiedzą, że nie mogą wejść mi na głowę, boją się i odpowiada mi to, bo jest przynajmniej spokój.
- Jak zawsze surowa - zaśmiał się i pomyślał, że być może mógłby przegrać zakład, gdyż wątpił, aby to Severus wyznał co czuje o ile czuje.
McGonagall była pewna siebie, gdy obstawiała, że zrobi to pierwsza Jane, a Dumbledore nie wiedział, czy dobrze zrobił obstawiając Snape'a.
Jego krótkie zamyślenie dostrzegła, przez co dotknęła jego ramienia, aby się ocknął.
- Aż tyle dałam ci do przemyśleń - zaśmiała się.
- Tak - krótko odpowiedział, patrząc na nią przenikliwym wzrokiem.
- Wiesz co Albusie, chyba tego mi brakowało, naszych wspólnych rozmów, będę częściej przychodzić jak znajdę czas, ale teraz już wracam do siebie - wstała i skierowała się w stronę drzwi.
Gdy wyszła powiedział do siebie tylko "czekam na to" i zajął się swoimi sprawami.

Zapach różOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz