Wolny czas

1.7K 86 23
                                    

Reszta roku szkolnego minęła jej szybko, gdy się obejrzała, Dumbledore żegnał uczniów i życzył im dobrych wakacji. Po skończonej uroczystości udała się za pomocą teleportacji na grób Lily. W zwyczaju miała, aby czasami przychodzić na jej grób i po prostu rozmawiać. Przykucnęła przy nagrobku i zaczęła:
- Skończył się rok szkolny, a w następnym będę uczyć Harrego. Wiedz, że mam ciężki charakter przez co nie będę go faworyzować, ani nic takiego. I tak myślę, że przeprowadzę z nim rozmowę i co nie co opowiem. Ponąć chciałaś, abym była jego matką chrzestną, ale za późno się o tym dowiedziałam, więc nie jestem. A i poznałam twojego byłego przyjaciela, Snape'a. Jest interesujący, ale ma cięższy charakter ode mnie, przez co nie prowadzimy normalnych rozmów, tylko bardziej sarkastyczne. - uśmiechnęła się drętwo i wróciła do Hogwartu.

Postanowiła pójść do Snape'a, pożyczyć kolejną książkę do czytania. Zapukała i gdy usłyszała pozytywną odpowiedź, weszła. Siedział na fotelu i czytał książkę. Dopiero po kilku sekundach od jej wejścia, zerknął ponad książkę na nią.
- Po co przyszłaś ?
- Pożyczyć książkę. - wzruszyła ramionami.
- To sobie coś wybierz. - wrócił do czytania.
- Od kiedy jesteś taki miły ? - podeszła do półki z książkami.
- Odkąd nie ma tych bachorów. - prychnął.
- Podejrzane.
- Jeżeli będziesz przychodzić tak często to napewno nie będę miły. Jesteś po prostu irytująca.
- Taa... - wzięła jakąś książkę.
Podeszła do niego, ręką odsunęła książkę którą czytał co przyjął źle i pokazała mu książkę którą wzięła.
- Pożyczam tą.
- Coś jeszcze chcesz, bo jak nie to wyjdź za drzwi. - wycedził przez zęby.
- Słyszałeś kiedyś o eliksirze spokoju, bo by ci się przydał. - prychnęła, a on zaczął zabijać ją wzrokiem. - Dobrze, już wychodzę.
Wyszła i skierowała się do swoich komnat. Gdy szła korytarzami Hogwartu, trzymając kurczowo książkę, natknęła się na McGonagall.
- Zostajesz na wakacje w Hogwarcie, Jane ?
- Tak. To chyba nie jest problem ?
- Ależ skąd. Przyjdź do mnie na herbatę kiedyś.
- Z chęcią skorzystam, ale na razie. - pokazała jej książkę.
- Zawsze tyle czytałaś. - uśmiechnęła się.
- I nie żałuję ani jednej przeczytanej książki. A teraz wybacz, ale idę do siebie.
- Oczywiście.

Jane zasiadła w fotelu i zaczęła czytać. Jak się okazało ta książka była tak samo dobra jak którą wcześniej pożyczyła od Snape'a. Tak samo jak tamtą, przeczytała ją w jeden wieczór. Po tym szybko udała się spać. Tym razem mogła spać ile tylko zechce.
Obudziła się o dziewiątej, bo jednak poszła późno spać przez czytanie. Za pomocą zaklęcia doprowadziła się do porządku i poprosiła skrzata, aby przyniósł jej śniadanie do salonu.
Po spożyciu śniadania, postanowiła od razu pójść do nietoperza z lochów, aby oddać mu książkę. Pewnie będzie zły, bo wychodzi na to, że bardzo często do niego przychodzi. Na samą myśl skrzywiła się.
Ruszyła i szybko znalazła się w jego gabinecie. Oczywiście czytał.
- Przysięgam, że jak będziesz codziennie tu przychodzić... - jednak przerwała mu.
- To mam nie oddać ci książki ?
- Odłóż na półkę i wychodź.
Jane posłusznie odłożyła książkę, jednak nie wyszła, a usiadła obok na fotelu.
- Chyba nie zamierzasz tu zostać ? - był poirytowany.
- A jeżeli tak to co ? - zaczęła się droczyć.
- To cie stąd wyrzucę.
- Miły profesor Snape. - rzekła z sarkazmem.
- Mówisz jak te bachory.
- Dobrze, Severusie. - nacisnęła na ostatnie słowo.
- Jak tak ma wyglądać mój wolny czas to wolę rzucić na siebie Avadę.
- Ktoś tu chce trafić do Azkabanu. Jednak cię rozumiem, dlatego wyjdę.
Ruszyła w stronę wyjścia, a on tylko leniwie spojrzał na nią spod książki.

Jane wyszła z Hogwartu i postanowiła pójść na spacer. Szła wąskimi ścieżkami oglądając naturę. Powróciły do niej wspomnienia z lat nauki w Hogwarcie. Kiedyś chodziła dokładnie tymi samymi ścieżkami. Poczuła nagłą ochotę, aby usiąść pod swoją ukochaną wierzbą i nie, nie była to bijąca wierzba.
Usiadła, opierając się o pień. Przymknęła oczy, a lekki wietrzyk podnosił jej włosy. Kiedyś, gdy jeszcze jej rodzice żyli była typem marzycielki. To, że była w Slytherinie nie oznacza, że nie ma prawo pomarzyć. Jednak jakiekolwiek marzenia są dla niej odległe.
- Jednak masz coś z dziecka. - podszedł do niej Dumbledore.
- Każdy ma coś z dziecka, chociaż z Severusem nie jestem pewna. - udawała zamyśloną.
- Severus nie miał najłatwiejszego dzieciństwa, ale jeżeli chcesz się coś dowiedzieć to musisz sama go spytać.
- Myślę, że nie ufa mi na tyle, aby coś powiedzieć. Zresztą co mnie to interesuje.
- Jednak chciałbym abyś ty mu ufała. Jeżeli coś by się stało to możesz liczyć na jego pomoc.
- Chyba żartujesz Albusie. - wstała. - On gdyby tylko nadażyłaby się okazja nasłał by na mnie jakieś psy albo nie wiem co.
- A w Zakazanym Lesie ? Chyba cię wtedy uratował.
- Zrobił to bo byś mu nie wybaczył jakby tego nie zrobił.
- Severus jak nie musi to nie słucha moich próśb. Ja go nie prosiłem, aby cię ratował.
- Pewnie miał z tego jakąś korzyść. - nie mogła uwierzyć, że Snape tak po prostu ją uratował.
- Dobrze już ci nie będę przeszkadzać.
Jane poprowadziła go wzrokiem dopóki nie zniknął jej z oczu. Spowrotem usiadła pod drzewem i myślała.
Siedziała tak do wieczora myśląc nad niektórymi rzeczami. Gdy zaczęło się ściemniać udała się spowrotem do Hogwartu. Nie myśląc za wiele ruszyła do Wielkiej Sali. Niektórzy nauczyciele również siedzieli za stołem i prowadzili intensywne rozmowy oraz spożywali kolacje. Jane usiadła na swoim miejscu i nałożyła sobie idealną porcję jedzenia, po czym zaczęła jeść. Severus nie było co wywarło na niej obojętne wrażenie. Mimo iż jego towarzystwo jej nie przeszkadza to on jest innego zdania, a przez to odrobinę zraża ją do siebie.
Przez całą kolacje rozmawiała z Minerwą.

Zapach różOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz