Syriusz Black

1.2K 74 10
                                    

Reszta roku szkolnego minęła jej całkiem miło, większość uczniów zapomniała o atakach oraz o przeżytej traumie. Starała się nie skupiać ani nie zagłębiać w jej sny oraz wszystko co z nimi związane, kilka razy znów śnił się jej zamek, jednak po za tym nie miała żadnych koszmarów za co była wdzięczna losowi. Cały czas przeznaczyła na jak najlepszej nauce uczniów jej przedmiotu. Nigdy nie uważała, że jej przedmiot był najważniejszy, jednak to nie zmieniło faktu, że nadal była dosyć surowa. Harry nie bał się jej mimo wszystkiego, że była podobna w jakimś stopniu do Snape'a, wręcz przeciwnie, darzył ją pewnym zaufaniem i bardzo lubił jej lekcję. Zastanawiała się kiedy będzie odpowiedni czas, aby opowiedzieć mu co nie co o jej przyjaźni z jego matką oraz faktem, że była bliska zostania jego matką chrzestną. Nie była pewna na ile już jest doroślejszy, więc postanowiła poczekać po prostu na idealny moment.
Obraz zawiesiła w swoim gabinecie nad kominkiem, ponieważ emanował jakąś nie znaną jej pozytywną energią oraz bardzo ją uspakajał. Nie znalazła okazji, aby tak jak obiecała pokazać obraz dyrektorowi, gdyż uznała, że nie był by to dobry pomysł, bo zaczął by pytać skąd był na niego pomysł, czy była w tym miejscu i tak dalej, a ona nie miała zamiaru się z tego tłumaczyć.

Nadeszły wakacje, a z nimi wolny czas, który chciała dobrze wykorzystać. Ruszyła do siebie i za pomocą zaklęcia najpotrzebniejsze rzeczy spakowały się do jednej walizki. Powolnym krokiem ruszyła do ciemnych i zimnych lochów tylko po to by życzyć nietoperzowi dobrych wakacji, gdyż miała zamiar udać się do domu.
Zapukała i weszła. Tym razem nie zastała go w fotelu tylko usłyszała krzątanie się w składziku ze składnikami, dopiero po tym ujrzała wrzący kociołek. Usiadła w fotelu czując się jak u siebie i prawie od razu do pomieszczenia wszedł Snape, a kiedy ją dostrzegł zmarszczył brwi i bez słowa ominął ją i dodał składnik do kociołka. Chciał już coś powiedzieć, ale mu przerwała:
- Tak zaraz sobie pójdę. Życzę dobrych wakacji, wyjeżdżam do swojego domu, Dumbledore o tym wie, więc nie powinien znów cię prosić żeby sprawdzać, czy żyję.
- W końcu będzie spokój - prychnął.
- Przecież tak uwielbiasz moje towarzystwo - przeciągnęła każde słowo, po czym wstała i ruszyła ku drzwiom.
- Wychodzisz czy nie? - jego cierpliwość się już kończyła.
- Teraz kusi żeby zostać - uśmiechnęła się złośliwie.
Już bez żadnego słowa wyszła i deportowała się razem ze swoimi rzeczami do domu.
Poukładała swoje rzeczy i wyszła, zabierając książkę. Ruszyła leniwym krokiem do pobliskiego lasu. Co jakiś czas mijała znanych jej czarodziejów, więc grzecznie ich witała. Gdy tylko weszła do lasu, wciągnęła głęboko powietrze i ruszyła w jej znanym kierunku. W środku lasu zauważyła dobrze znaną jej huśtawkę ze świerkowego drzewa, usiadła na niej, otworzyła książkę i czytając lekko się bujała. Wiatr rozwiewał jej włosy a szum lasu koił jej nerwy. To miejsce od początku było przesiąknięte magią co bardzo jej odpowiadało.
Czytała tak do momentu gdy zaczęło się robić ciemno. Zamknęła książkę i powolnym krokiem wróciła tą samą drogą.
Gdy tylko powróciła do swojego pustego domu, zrobiło jej się nagle przykro i poczuła ogromną chęć porozmawiania ze Snapem, ale szybko wybiła sobie ten pomysł z głowy. Przecież Snape słabo trawi jej towarzystwo i czasami ona z wzajemnością.
Dlaczego jego sarkastyczne słowa działają na nią nawet i kojąco, nie potrafiła się sama zrozumieć, to wszystko było dla niej nowe. Przecież Severus jest bezczelnym nietoperzem i nic ani nikt tego nie zmieni.
Przypomniała sobie tego tajemniczego mężczyznę. Czuję jakby już go kiedyś widziała, albo poznała, ale nie było to możliwe. On naprawdę jest przystojny, pomyślała i po chwili na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- O czym ty myślisz kobieto, nawet go na oczy nigdy nie widziałaś - zaczęła mówić do siebie i chodzić po całym domu. - A może widziałam ? Sama już nie wiem - złapała się za głowę. - Przecież równie dobrze przystojny może być ten cały Gilderoy, więc na nic się nastawiaj bo w końcu jak ktoś jest przystojny albo ładny to nie oznacza, że mądry. Zresztą na co ja mam się niby nastawiać, że go spotkam ? Przecież on równie dobrze może nie istnieć.
Zła na siebie, ruszyła do łazienki, napuściła wody do wanny, wlała różany olejek i zanurzyła się cała. I od kiedy ona gada tak do siebie, myślała uparcie.
Ubrana w śliską piżamę, siadła na swoim łóżku i oparła podbródek na dłoniach, zastanawiając się, gdzie pojechać aby nie nudzić się. Do tej pory samotność jej aż tak nie przeszkadzała, a raczej była jej na rękę, to dlaczego się to zmieniło ? Dlaczego tyle zaczęła myśleć i użalać się nad sobą od jakiegoś czasu ? Dlaczego najbardziej sarkastyczna i chamska osoba jaką zna okazuję się jej być najlepszą osobą do rozmów, czy chociażby do przekomarzania się ?
Te pytania zaczęły wędrować po jej głowie, więc położyła się i usnęła.
Śniło jej się zielone światło, które było na tyle mocne, że aż się obudziła zlana potem. Był już ranek. Przeczesała ręką swoje włosy i szepnęła do siebie:
- Czemu przeszłość musi mnie prześladować ?
Chwiejnym krokiem ruszyła do łazienki i przemyła sobie twarz. Spojrzała na siebie w lustrze i przeraziła się, wyglądała jak wszystkie nieszczęścia świata, mimo, że spała długo. Rzuciła zaklęcie upiększenia i ubrana w czarny golf i czarne spodnie, deportowała się na ulicę Pokątną.
Udała się do sklepu "Artykuły piśmiennicze Scribbulusa" w celu zakupienia nowego pióra oraz atramentu. Gdy tylko weszła do sklepu ruszyła do działu z różnymi piórami i wybrała te, które pierwsze rzuciło jej się w oczy, a następnie zakupiła czarny atrament.
Gdy wyszła przeniosła zakupione rzeczy do jej domu, a następnie ruszyła ku księgarni "Esy i floresy", aby zakupić nowe książki do czytania.
Już od dziecka uwielbiała czytać wszystko co jej wpadło do rąk, raz nawet dobrała się do książki czarnych zaklęć i o dziwo zapamiętała je wszystkie, jako już dwunastolatka znała najczarniejsze i najmroczniejsze zaklęcie, ale doskonale wiedziała, że to nie była rzecz, którą można było się od tak chwalić.
Gdy weszła, zaczęła chodzić pomiędzy regałami i przypadkiem dostrzegła kilka książek jej autorstwa, a raczej niejakiej Laurenny Blackrose, gdyż taki wymyśliła sobie pseudonim. Oprócz wydawnictwa nikt nie wie, że zwykła nauczycielka z Hogwartu napisała dzieła, które są popularne w każdej grupie wiekowej. Nie przyznawała się do swojego "małego bogactwa" gdyż uznała, że sama na nie zapracowała.
Wybrała pięć książek, po czym podeszła do kasy i zapłaciła. Później deportowała się do domu i poukładała zakupione rzeczy.

Zapach różOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz