Bogin

1.1K 67 16
                                    

Przez resztę wakacji nie wydarzyło się nic godnego uwagi. Jane pokazała tak jak obiecała obraz Albusowi, który stwierdził, że jej talent malarski uległ zmianie i jest o wiele lepszy niż zapamiętał. Jej rana całkowicie się zagoiła i dzięki odpowiednim zaklęciom nie została żadna blizna.
Dotarła również do niej informacja, że ze względu na poszukiwania Syriusza Blacka,
w Hogwarcie mają być Dementorzy, którzy mieli pilnować, czy aby Black nie postanowił zawitać do Hogwartu. Ten fakt niezbyt jej się spodobał, gdyż sama miała do czynienia z Dementorami
w swoim życiu i na pewno by nie nazwała to miłymi wspomnieniami.
Gdy się nie obejrzała przyszedł czas na ucztę w Wielkiej Sali. Jak zawsze przyszła wcześniej, ubrana w ciemno czerwoną suknię oraz z naszyjnikiem w kształcie róży. Zasiadła tam gdzie zawsze, a po jakimś czasie zaczęło przybywać nauczycieli. Ledwo zauważyła kiedy po jej prawej stronie jak zawsze zasiadł Snape, a po lewej ktoś na kogo nawet nie spojrzała. Zaczęli przybywać uczniowie, był nawet mały występ chórku, po czym Dumbledore zaczął swoją jak co roczną przemowę. Gdy przedstawił nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, nawet nie spojrzała na twarz mężczyzny, który obok niej wstał. Domyśliła się, że to on właśnie jest tym nauczycielem, co było logiczne. Nie słuchała dalej o tym jak Albus mówił o Dementorach. Gdy skończył, jak zawsze pojawiły się potrawy i wszyscy wzięli się do jedzenia. Jane spojrzała z politowaniem na kurczaka i tylko chwyciła imbryk z herbatą i ją sobie nalała. Nagle mężczyznę, który obok niej siedział, podał jej dłoń, przedstawiając się:
- Dzień dobry, Remus Lupin - dopiero wtedy spojrzała na jego twarz.
To była twarz mężczyzny, który jej się śnił, to ta sama przystojna twarz, pomyślała. Przez chwilę patrzyła się na niego jak głupia, po czym uścisnęła jego dłoń i również się przedstawiła:
- Jane Rose, miło mi - przyglądała mu się, czy aby na pewno nie pomyliła go, ale była pewna, że to właśnie on jej się śnił.
Kojarzyła jego nazwisko, tylko kompletnie zapomniała skąd. To było takie dziwne, nie potrafiła wyjaśnić sobie dlaczego go widziała, czy widziała przyszłość, czy o co chodziło ? 
Przez całą ucztę przeprowadziła z nim interesującą rozmowę i uznała, że jest inteligenty co bardzo jej imponowało. Czuła na sobie wzrok Snape'a, jednak całkowicie to zignorowała. Gdy wychodziła z Wielkiej Sali w celu sprawdzenia nowego planu, Lupin rzekł do niej:
- To do potem jak sądzę, panno Rose - lekko mrugnął, uśmiechnął się i ruszył w swoją stronę.
Ten gest był taki inny, pomyślała. Ona czuła się inaczej. Było to miłe i nie irytujące jak robił to Lockhart. 
Po sprawdzeniu stwierdziła, że jej plan był trochę obszerniejszy, ale nie aż tak jak się spodziewała. Lekcje z trzecioklasistami miała tylko po dwa razy w tygodniu, ale zważając, że oni mieli w tym roku więcej przedmiotów, uznała, że to dobra ilość. 
Doszły ją też słuchy, że Harrego w pociągu zaatakował Dementor, ale na szczęście Lupin go uratował. To był kolejny plus dla niego, zauważyła. Interesowało ją również jak prowadzi lekcje, więc postanowiła, że na jedną z nich się wybierze, bo i tak ma wtedy wolne kiedy on ją prowadzi.

Lekcje przez długi czas mijały jej dosyć spokojnie, uczniowie przykładali się trochę mniej, gdyż liczba przedmiotów niektórych przerosła. Nie za bardzo ją to interesowało, dlatego zadawała normalnie zadania domowe i robiła sporo klasówek, aby przypomnieć, że jej przedmiot jest równie ważny. Z Remusem często rozmawiała podczas posiłków, co nie uniknęło uwadze Snape'a, który bacznie ich obserwował.
Tak jak zdecydowała, udała się na lekcję do Lupina, aby zaobserwować jak je prowadzi. Trafiła akurat na lekcje, gdy miał z Potterem.
Uczniowie ustawili się i słuchali jak profesor opowiada o Boginie i uczył jakie zaklęcie na niego rzucić. Każdy ustawił się w szeregu, a profesor otworzył starą szafę.
Jane stała na końcu sali za uczniami i uśmiechała się szczerze. Jego lekcje były ciekawe, tego była pewna.
Obserwowała, jak uczniowie radzili sobie z Boginem. Kiedy jednak przyszła pora Harrego, Bogin zamienił się w Dementora, przez co profesor wybiegł przed niego krzycząc, a Bogin zamienił się w księżyc w pełni, a później w balon kiedy użył zaklęcia.
Remus zakończył zajęcia, a wszyscy uczniowie wyszli.
- Dementor ? Chyba bardziej spodziewałabym się Voldemorta - podeszła do profesora, dziarskim krokiem.
- Może to przez jego przygodę z Dementorem - wzruszył ramionami.
- Ciekawe, kiedyś mój Bogin to były pająki, ciekawe czym jest teraz - zainteresowała się.
- Jeśli chcesz możesz spróbować, panno Rose.
- Jane, już trochę się znamy - uśmiechnęła się i podeszła do starej szafy.
Lupin za pomocą zaklęcia otworzył ją, a z niej wyleciał Bogin i zaczął się przemieniać. Nagle przed nią stanęła ona sama. Drgnęła jej dłoń w której trzymała różdżkę, jednak pewnie krzyknęła:
- Riddiukulus ! - Bogin zamienił się w manekina, a później użyła zaklęcia i zamknęła w szafie.
Zaczęła ciężko oddychać, a Lupin podszedł do niej i położył jej dłoń na ramieniu, przez co się odwróciła w jego stronę.
- Chcesz o tym pomówić ? - zapytał łagodnym głosem przez co lekko się spięła.
- Nie trzeba, za to mnie zainteresował twój Bogin - spojrzała na niego podejrzliwym wzrokiem.
- Wiesz... - zaczął drapać się po karku nerwowo.
- Dobrze, to nie moja sprawa - uśmiechnęła się, przez co spadł mu kamień z serca. - Chcesz się przejść po błoniach ?
- Oczywiście - odpowiedział szybko.
Ubrani w ciepłe płaszcze ruszyli wolnym krokiem na błonia. Co chwilę mijali uczniów, którzy też użytkowali swój wolny czas, przechadzając się po błoniach.
- Zastanawiam się, czy kiedyś cię znałem ? - zapytał po chwili ciszy.
- Nie, ale chodziliśmy razem do szkoły, co prawda chyba jesteśmy w innym wieku. Powiedz może kogo znałeś, to ułatwi sprawę.
- Przyjaźniłem się z Jamesem Potterem.
- Zapewne kojarzyłeś Lily Potter ?
- Tak.
- Była moją przyjaciółką, tylko, że była starsza o trzy lata.
- A więc wszystko jasne, kojarzę cię, widziałem jak razem spacerowałyście po błoniach i gdy trafiłaś do Slytherinu, Lily mówiła czasami o tobie. Pamiętam, że chciałem cię poznać, ale nie było nigdy odpowiedniego momentu.
- No to masz go teraz - mrugnęła i poprawiła swoje włosy.
- Harry jest bardzo podobny do ojca, prawda ?
- Tak, ale oczy ma po Lily - uśmiechnęła się na myśl o przyjaciółce.
Na błoniach było wtedy chłodno, był lekki szron, jednak przyroda była urokliwa, mimo zimna.
Remus z odruchu, wziął Jane pod ramię przez co lekko się spięła.
Nie miała pojęcia dlaczego tak przy nim się zachowywała.
Nagle zatrzymał ich ten szorstki głos:
- To nie miejsce na romantyczne spotkania - prychnął Snape, patrząc na nich z obrzydzeniem.
Jane podeszła do Snape'a puszczając Remusa i wytykając go palcem powiedziała:
- Nie rozumiem o co ci chodzi Snape, zwykłe wyjście z przyjacielem jest dla ciebie ciężkie do zrozumienia ? - zauważył to, gdy powiedziała do niego po nazwisku, oraz to, że wiatr stał się o wiele mocniejszy, więc zmierzył ją groźnym wzrokiem i poszedł sobie w swoją stronę.
Remus spojrzał na Jane, która kipiała wściekłością.
- Nie chce cię zarazić moją złością, albo się na tobie wyżyć, więc wracam do środka - gdy wracała do szkoły, wiatr mocno rozwiewał jej włosy, więc krzyknęła lekko. - Cholerny wiatr ! - wiatr ustał, a ona nadal zła, wróciła do szkoły.
Remus patrzył na całą sytuację z zakłopotaniem.
Jane wróciła do swojego pokoju cała czerwona od zimna i złości.
- Cholerny Snape - mruknęła do siebie, rzucając swój płaszcz na krzesło. - Za kogo on się uważa ?
Zaczęła chodzić w kółko po gabinecie, gestykulując rękami. Usiadła przy biurku i wyciągnęła prace uczniów, zaczynając je sprawdzać, aby się uspokoić. Kichnęła lekko, mając rumieńce na twarzy.
- Granger jak zawsze idealna praca - uśmiechnęła się, bo przypomniały jej się czasy kiedy to ona była przykładną uczennicą.

Parę tygodni później Hogwart obiegła informacja o zaginięciu Grubej Damy z obrazu oraz o jej odnalezieniu i fakcie, że Syriusz Black jest w Hogwarcie, ponieważ ją zaatakował.
Uczniowie zostali przeniesieni do Wielkiej Sali i tam spali. Dumbledore poprosił, aby Jane
i Snape przeszukali lochy.
Obydwoje ruszyli z wyciągniętymi różdżkami w stronę lochów. 
- Ważniejsze będzie złapanie Blacka niż jakby miał cię on zabić, nie będę cię ratował, pamiętaj - spojrzał na nią niezbyt przyjemnym wzrokiem.
- Co ? Wybacz, dalej myślałam, że jesteś zazdrosny o Remusa - uśmiechnęła się złośliwie.
- Nie rozśmieszaj mnie, nigdy bym na ciebie uwagi nie zwrócił w ten sposób co myślisz - nie potrafiła określić jaką emocję widziała na jego twarzy, gdy to mówił.
- I wszystko jasne, wiedz, że ja nie jestem w jakimś miłosnym uniesieniu, bo nie mam czasu na takie rzeczy, już wolę być samotna jak ty - zripostowała go.
- Jesteś strasznie upierdliwa - prychnął.
- Chyba zaraziłam się od ciebie - nie spojrzała na niego.
Przeszukiwali salę w lochach z niebywałym skupieniem. Jane już się nawet nie odzywała, aby Black jak co ich nie usłyszał i żeby bardziej się skupiać na zadaniu, gdyż była to poważna sprawa.
Zajęło im to trochę czasu, jednak Blacka nie było, ani chociaż śladu po nim, więc wrócili do Wielkiej Sali i poinformowali dyrektora o zaistniałej sytuacji. 
- Niezwykły wyczyn, prawda ? - zaczął mówić Snape do Albusa. - Okazuje się, że można wtargnąć do zamku i nie zostać wykrytym.
- To nie zwykłe, tak - odparł dyrektor.
- Jak pan myśli, w jaki sposób Black się tutaj dostał ? - Jane stała i słuchała ich rozmowy
z zaciekawieniem.
- Nie wiem, nie wykluczam żadnej możliwości.
- Pamięta pan, przed rozpoczęciem semestru wyraziłem wątpliwość w sprawie przyjęcia profesora Lupina - po tej wypowiedzi, Jane zaczęła się gotować ze złości.
- Nie wierzę żeby którykolwiek nauczyciel pomógł Blackowi dostać się tutaj. Z całą pewnością zamek jest już bezpieczny, myślę więc, że można odesłać uczniów do ich dormitoriów.
- A co z Potterem ? Mamy go ostrzec ? - tu Jane zaczęła jeszcze bardziej się przysłuchiwać.
- W swoim czasie, teraz niech śpi, bo we śnie człowiek znajduje się we własnym świecie, czasem pływa w głębokim oceanie, a czasem robi pierwszy krok w chmurach - Dumbledore skończył swoją wypowiedź. - Dla pewności, panno Jane, Severusie, przejdźcie się jeszcze po zamku.
- Oczywiście dyrektorze - odpowiedziała od razu.
Gdy chodzili korytarzami Hogwartu, Jane niespodziewanie wyciągnęła różdżkę i skierowała ją
w stronę Snape'a, przyciskając go do ściany. Spojrzał na jej całą sylwetkę z politowaniem.
- Upadłaś na głowę, Rose ? - zezłościła go.
- Jaki masz problem Snape do Lupina, hmm... ? - jej głos był szorstki i tępy.
- Jesteś aż tak ślepa by nie zauważyć, że twój ukochany profesor nie jest do końca tym kim za kogo się podaje ?
- Co ? - w tamtej chwili miliony myśli przebiegło jej po głowie.
Przez jej krótką nie uwagę, Severus złapał jej nadgarstek, obracając przycisnął do ściany i skierował swoją różdżkę na jej gardło. Poczuła coś dziwnego w tamtej chwili jednak to zignorowała i skupiła się na wyciągnięciu informacji.
- Przed czym macie na razie nie ostrzegać Pottera ?! - swoim podwyższonym głosem chciała pokazać, że dominuję w tej rozmowie. - Przed tym, że Syriusz jest jego ojcem chrzestnym, czy może jeszcze czymś innym ?!
- Skąd ty to... - zawiesił się na chwilę.
Lekko odepchnęła go, kładąc dłonie na jego klatce piersiowej, mimo to zachwiał się.
- Wyczułam twoje serce, czyli jednak je masz - prychnęła i skrzyżowała ręce.
- Tylko dlatego, że jesteś słabsza to cię nie zabije - warknął zły.
- Jak miło - odparła sarkastycznie.
Sprawdzali resztę zamku w całkowitej, napiętej ciszy.

Kilka dni później Jane chciała porozmawiać z Remusem żeby potwierdził jej teorię o nim, jednak nie mogła go nigdzie znaleźć. Czuła się naprawdę źle, gdy zbierała wszelkie informacje o nim 
i gdy stwierdziła, że jej teoria się klei i jest prawdopodobna. Z Severusem miała bardzo napiętą atmosferę, bardziej niż zwykle. Nie była już pewna po czyjej stronie ma być, Snape miał rację, że Lupin coś ukrywał, jednak nie powinien go tak nienawidzić, prawda ? Czy jednak może było jakieś drugie dno. Przypomniała sobie o fakcie, że skoro Remus znał Jamesa, a James znał przecież Syriusza, to by oznaczało, że Lupin również znał Syriusza za czasów szkoły i to mogło być prawdą, że mógłby mu pomóc dostać się do szkoły. Starała się odeprzeć od siebie te myśli, aby nie popaść w paranoję, bo przecież ona też znała Syriusza, ale to nie oznacza, że pomogłaby mu dostać się do Hogwartu, skoro wiedziała, że jest mordercą. Miała za dużo niewiadomych 
i czuła się jak Sherlock Holmes z mugolskich książek, które miała okazje przeczytać.
Mimo wszystko nie mogła zapomnieć, gdy złość nad nią zapanowała i zaatakowała bezpodstawnie Snape'a i kiedy on ją również zaatakował. Nie zapomni również jak wtedy się czuła. To było coś innego niż gdy przebywała z Lupinem, całkowicie coś innego
i irytował ją fakt, że nie wiedziała co to było.

Zapach różOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz