Rozdział 48 - „Bitwa o hogwart"

8.4K 759 1.7K
                                    

Poprzednio:
— Czekaj Levi — wyszła na brzeg tak jak ślizgon.

— Te zaklęcie... to chyba jednak zły pomysł... nie róbmy tego, chce go pamiętać mimo wszystko —powiedział nie patrząc w jej stronę.

— Wyjęła różdżkę pod czas jego nieuwagi i nakierowała w jego stronę — wybacz Levi, to dla twojego dobra — ścisła mocniej dłoń na różdżce —Obliviate.

— Levi, wszystko dobrze? — podeszła bliżej niego i pomogła mu wstać z trawy — chyba zasłabłeś —skłamała.

— Madison? — złapał się za głowę wstając na nogi —ale mnie boli głowa.

— Chyba się w nią uderzyłeś, daj zobaczę — złapała rękami jego głowę i spojrzała na nią — nie wszystko jest w, jak najlepszym porządku, chociaż mamy tutaj siniaka — odgarnęła mu włosy z czoła i złożyła na nim mały pocałunek — może teraz będzie mniej bolało —uśmiechnęła się.

— Tak... Dzięki Madi — odwzajemnił uśmiech —możemy już wracać? — dopytał.

— Pewnie, robi się zimno — złapała go za nadgarstek i oboje poszli w kierunku wyjścia z lasu. Levi czuł się jakby ktoś mocno mu przywalił w głowę a Madi była w siódmym niebie, że jej plan się powiódł. Postanowiła jednak się upewnić — Wiesz kto to Draco Malfoy?

— Kto? — nie pamiętał nikogo takiego — Malfoy?... nie kojarzę, a powinienem? — spytał.

— Nie, jasne, że nie. To nikt ważny — uśmiechnęła się pod nosem i szła dalej przed siebie. Jej plan wyszedł idealnie.

****

Draco w tym czasie myślał, jak może dostać się do Malfoy Manor nie robiąc sobie przy tym jeszcze większych kłopotów. Siedział z Blaisem w swoim pokoju i chodził po pomieszczeniu. Ciemnoskóry zauważył roztargnienie chłopaka, dalej nie powiedział mu co zobaczył w myślosiewni. Nie mógł dłużej czekać i zapytał o to przyjaciela.

— Draco — zaczął.

— Mhm? — nawet na niego nie spojrzał, nie chciał myśleć o tym co się stało.

— Co ty tam zobaczyłeś... — podszedł do niego i złapał go za ramię.

— Ja... — nie wiedział czy chce mu o tym mówić, ale potrzebował czyjegoś wsparcia — Ja go... ja go torturowałem...

— Chwila co?! — otworzył szeroko oczy — niby dlaczego?... dlaczego ktoś kazał ci to robić...

— To ta Madison — przypomniał sobie — rzuciła na mnie Imperio — powiedział znowu czując zdenerwowanie na dziewczynę.

— Myślałeś o tym żeby tam znowu iść, prawda? —zauważył.

— Tak... chce mu to wyjaśnić, przeprosić — poczuł łzy w oczach przypominając sobie o ich okropnym spotkaniu — przecież to nie była moja wina... — mówił podłamany głosem.

— Idź do niego, porozmawiaj z nim — spojrzał w jego oczy — powiedz mu nareszcie co czujesz — delikatnie się uśmiechnął w stronę ślizgona.

— Tak zrobię, dziękuje Blaise. Co ja bym bez ciebie zrobił — przytulił go po czym się odsunął — pójdę tam teraz, chce to zrobić jak najszybciej —!skierował się do drzwi — spokojnie wrócę.

— Powodzenia... — usiadł na łóżku Draco i zapatrzył się w zamknięte drzwi.

Malfoy wyszedł chwilę później przed hogwart i deportował się do Malfoy Manor, nie miał zamiaru tym razem nikogo słuchać, miał znaleźć Leviego i powiedzieć mu całą prawdę... wszystko co się stało... podszedł do wejścia do domu i czarami otworzył zamek. Wszedł do środka kierując się pod te „czarne drzwi" które zapamiętał. Zauważył go stojąc przed pokojem, nie był sam. Obok niego była ta dziewczyna, której chciał zrobić wszystko co najgorsze.

Odrzucona ślizgońska miłość | Ślizgońska  Dylogia IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz