Levi długo myślał nad tym co powinien teraz zrobić. Poprosić Potter'a o pomoc? To wydaje się całkiem dobrym pomysłem. Ktoś musi mu pomóc. Sam nie wykradnie eliksiru Snape'owi nie zauważony.
****
Po wczorajszej „zgodzie" między Draco a Parker'em wszystko było dobrze. Levi dalej czuł do chłopaka coś więcej, ale przecież wiedział o jego prawdziwych uczuciach. Musiał go sobie wybić z głowy... skupić się na czymś innym, lub kimś innym. Na przykład na Kati albo nawet może na Blaisie. Wszystko tylko, by zapomniał o Malfoy'u. Co mu szkodzi poprosi Potter'a o pomoc. On wiedział, że chłopak ma do niego słabość. Odrazu po pierwszej lekcji, gdy pożegnał się z Draco, który akurat miał trening poszedł do wieży gryffindoru. Oczywiście po drodze prawie wszyscy gryfoni posłali mu spojrzenie typu „pomyliły ci się piętra". On się tym nie przejął i podszedł pod portret grubej damy. Szczerze to tego nie przemyślał bo, przecież nie zna hasła, a uczniowie tego domu mu nie pomogą. On jest ze slytherinu. Te domy od dawna się nie cierpią. Miał farta, bo akurat portret się uchylił a zza niego wyszło wszystkim dobrze znane „golden trio".
— Levi? — Bliznowaty zdziwił się obecnością kolegi.
— Parker? Tobie się nie pomyliły drogi? Ślizgońskie france mają swoje miejsce w lochach — zakpił rudzielec.
— Weasley, nie mam zamiaru tracić czasu na pogawędki z tobą. Chciałem tylko porozmawiać z Harrym — wywrócił oczami.
— A to niby o czym?! Ja już znam te wasze gierki. Tego waszego obślizgłego domu — skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
— Ron uspokój się i nie oceniaj wszystkich tak pochopnie — pouczyła go Hermiona.
— Możemy pogadać Harry? — zwrócił się do bliznowatego.
— Tak — popatrzył na przyjaciół — dołączę do was za chwilkę tylko sprawdzę o co chodzi.
— Dobrze, Harry — Hermiona delikatnie się uśmiechnęła.
— Uważaj na niego — Ron popatrzył krzywo na Leviego i poszedł za Hermioną zostawiając ich obu samych.
— Więc o czym chciałeś porozmawiać? — zapytał.
— Potrzebuje twojej pomocy — poprawił ręką niesforne włosy, to wydało się Harremu urocze. Były w nieładzie dokładnie, jak te jego.
— Mojej? — zdziwił się — w czym dokładnie?
— Potrzebuje... — zobaczył, że nie są sami na korytarzu — chodź stąd — pociągnął go za szatę w stronę jakiejś klasy.
— Więc? — dopytywał się ciekawski gryfon.
— Musisz mi pomóc wykraść coś od Snape'a.
— Co? Czekaj... ale co? Po co ci coś od niego
ah gryfońska ciekawość.
— Veritaserum — odpowiedział spokojnie.
— Po co ci? — znowu dopytywał.
— Harry... — położył rękę na jego ramieniu — ufasz mi? — zapytał.
— Chyba tak... — popatrzył w ciemne oczy chłopka.
— Więc niech ci wystarczy tylko tyle, że potrzebuje to mieć — puścił go.
— Dobra... pomogę ci — odpowiedział po chwili zastanowienia.
— Na to liczyłem — uśmiechnął się.
Levi objaśnił plan swojemu koledze. Harry nie był do końca przekonany, ale już się zgodził. Trudno nie wycofa się. Skoro to takie ważne dla chłopaka.
CZYTASZ
Odrzucona ślizgońska miłość | Ślizgońska Dylogia I
FantasyKsiężyc to przyjaciel Deszcz to komfort Życie to piekło Dzień to koszmar Sen to niebo ...