Poprzednio:
— Muszę coś zrobić... napewno będą sprawdzać różdżki — popatrzył na swoją.— Co takiego? — zdziwiło ją zachowanie bruneta.
— Muszę znaleźć Draco — spojrzał w stronę lochów.
Brunet wytłumaczył Kati swój pomysł, dziewczynie na początku nie spodobało się to, co wymyślił chłopak, ale po dłuższym zastanowieniu stwierdziła, że to jedyny jaki mają. Ukraść różdżkę Draco i dzięki niej użyć Sectumsempry, by wrobić w to chłopaka. Plan był skomplikowany, ale wykonalny, pierwsze co musieli zrobić to kradzież różdżki blondyna. Czy Malfoy to dobra osoba jeżeli chodzi o ten wybór? Jest tyle innych uczniów, dlaczego Levi wybrał akurat go? Brunetka wiedziała, że ślizgon ma żal do chłopaka, ale żeby wrabiać go w morderstwo? Czy to nie przesada? Czy napewno Draco na to zasłużył? Przecież udawanie związku nie równa się zabiciu kogoś.
— Levi, to napewno dobry pomysł? — pociągnęła go za rękę.
— Nie wiem Katia... nie mamy lepszego — szli w stronę pokoju wspólnego slytherinu.
— Ja wiem, że go nienawidzisz, ale wrabianie w morderstwo? Levi to jest złe... — dorównywała kroku z chłopakiem.
— Malfoy sobie poradzi... — sam w to nie wierzył — ze mną mogło, by być gorzej... przecież wiesz, że to nie tak miało się skończyć, on miał żyć — przypomniał sobie to, jak się uśmiechał patrząc na krwawiącego Jacka.
— Powinieneś się przyznać... może konsekwencje nie będą aż takie złe? Powiesz, że to było w samoobronie, że to on cię zaatakował, nawet jeśli to nie prawda — próbowała mu wytłumaczyć.
— Jasne Katia, czemu o tym nie pomyślałem — złapał się teatralnie za głowę — napewno będą łagodni dla kogoś kto właśnie zabił ucznia w ich szkole, świetny pomysł, 50 punktów dla Ravenclaw — zaklaskał w ręce.
— Skończysz? Denerwujesz mnie już... — dodała już ciszej pod nosem.
— To skończ gadać takie głupoty, sama nie wierzysz w to co mówisz — wywrócił oczami, byli już przed ścianą slytherinu.
— Jakoś tego nie widzę — powiedziała to już bardziej do siebie niż do chłopaka.
— Co znowu? — usłyszał jej szept — Możesz przestać wmawiać mi jaki to zły nie jestem? Nie jesteś święta Katia, sama torturowałaś jakiegoś starca w Malfoy Manor, wtedy to cię nie obchodziło czy go to boli, nawet nie wiesz czy przeżył, zresztą pewnie nawet się tym nie przejmowałaś aż do teraz, równie dobrze on może już nie żyć — oparł się ręką o ścianę, by odciąć drogę brunetce i popatrzył na nią z góry, ponieważ był wyższy.
— Przeżył... to było tylko crucio — popatrzyła na wyższego chłopaka, stała oparta pod ścianą — crucio nie zabija.
— Może nie zabija, ale gdy ktoś rzuca je jakieś 20 razy to... chyba jest taka możliwość — lekko się do niej uśmiechnął, był pewny tego co mówi. Starzec nie miał jak przeżyć tylu zaklęć.
— Nic mu nie jest, pewnie już wydobrzał... daj mi spokój — zmartwiła się słowami Parker'a.
— Wcale nie jesteś lepsza, a patrzysz na mnie z góry, z czego ja zrobiłem to w „słusznej" sprawie, bo chodziło o ciebie — dotknął jej policzka.
— Levi... — spojrzała na jego dłoń, która zjechała na jej usta.
Czuła jego oddech na swojej skórze. Czuła zapach jego perfum. Zapach przy którym nie umiała się skupić i myśleć. Nagle zapragnęła, żeby przestały ich dzielić nawet centymetry. On chyba pomyślał o tym samym, bo jego usta znalazły się na dziewczyny w tej samej sekundzie. Na początku całowali się delikatnie. Lekko muskając się ustami. Jego ręce znalazły się na jej tali i przyciągnął ją do siebie. Ręce krukonki owinęły mu się na karku, a palce wplotły się w jego włosy. Z czasem ich wargi zaczęły ze sobą współpracować, całowali się coraz namiętniej. A ona chciała żeby ten pocałunek trwał wiecznie. Delikatnie przejechała językiem po jego wargach. Odpłacił się tym samym po czym wsunął język w jej rozchylone wargi.
CZYTASZ
Odrzucona ślizgońska miłość | Ślizgońska Dylogia I
FantasyKsiężyc to przyjaciel Deszcz to komfort Życie to piekło Dzień to koszmar Sen to niebo ...