Poprzednio:
Spędzili bardzo miło czas w swoim towarzystwie. Święta z wybrańcem? Czy mogło być lepiej? O Merlinie dziękuje ci za to, że ojciec i matka musieli odwołać jego przyjazd do domu. Niech się śmierciożercy nawet w jego pokoju bawią, go to nie obchodzi. Ważne jest to, że przez to mógł zostać przy Harrym i poprawić ich relacje.Levi cały dzień chodził poddenerwowany. To dzisiaj miał udać się z Williamem na spotkanie śmierciożerców. Nie chciał tego robić, ale był tylko dzieciakiem, które nie potrafiło przeciwstawić się swojemu surowemu ojcu. Mężczyznę nie obchodziło zdanie syna, sam wiedział co będzie dla nich najlepsze. W dzieciństwie William nie był najlepszym tatą jakiego można sobie wymarzyć. Po śmierci matki Leviego załamał się i zmienił swoje nastawienie co do dzieci. Za każde najmniejsze przewinienie karał je tak, by poczuły ból i nauczyły się na swoich błędach, by nie robić tego więcej.
Zbliżał się wieczór i godzina o której mieli się deportować. Levi ubrany w czarną koszule i płaszcz stanął obok swojego ojca i złapał go za rękę. W salonie było tylko słychać dźwięk deportowania i zbiegającą Lise ze schodów. Dziewczynka widząc brak ich obecności wróciła przygnębiona do swojego pokoju. Wiedziała, że ojciec ma swoje sprawy, ale nie chciałaby wciągał w to jej starszego brata.
Zanim się obejrzeli stali już przed Malfoy Monor. Levi stresował się coraz bardziej. Trzeba było się ukryć przed ojcem to, by go tu może nie było. Teraz już za kilka chwil będzie widział sami-wiecie-kogo i będzie prosił o zaakceptowanie go po swojej stronie. William ze swoim synem weszli do środka i podeszli do kobiety z czarnymi lokami na głowie. Bellatrix Lastrange, to ona sprawdzała kto nadaje się z młodszych na śmierciożerców. William zostawił Leviego przy innych „wystraszonych i nie do końca wiedzących co tam robią" dzieciach. Brunet przystanął obok dziewczyny, która miała brązowo różowe włosy, była bardzo blada i miała jasno zielone oczy. Wyglądała na nie wzruszoną tym co właśnie się dzieje i gdzie się znajduje. Levi zazdrościł jej tego opanowania, on przecież ledwo stał na nogach. Bellatrix wywoływała w nim uczucie strachu. Wiedział do czego zdolna jest czarownica. Nie skończyła w azkabanie za nic. Zielonooki rozmyślał tak jeszcze przez chwilę, gdy przerwał mu głos kobiety.
— Ty — spojrzała na listę — Parker? Zgadza się? — podniosła wzrok na chłopaka — i Smith — popatrzyła na dziewczynę obok — idziecie za mną, reszta ma tu czekać — powiedziała patrząc na inne dzieci i zabrała ich ze sobą.
— Tak, zgadza się — ledwo z siebie coś wykrztusił.
— Zobaczymy na co was stać i co potraficie. Ile macie lat tak dokładnie? — powiedziała bawiąc się różdżką w swojej dłoni.
— Piętnaście — odpowiedzieli jednocześnie nie patrząc w jej stronę.
— Uuuu młodzi jesteście. Świetnie się składa! Jeszcze nie widziałam, by tak młode osoby kogoś torturowały — uśmiechnęła się szeroko.
— C-co... — nie docierało do niego to co powiedziała czarownica.
— Chyba nie spodziewałeś się, że będziecie tu pisać jakieś testy z wiedzy o czarnej magi chłopczyku — zaśmiała się.
— No... nie oczywiście, że nie — Levi czuł narastającą gule w gardle.
— Pierwsza ty, Smith — popchnęła dziewczynę na środek, a do Komnaty wrzucony został jakiś starzec skuty łańcuchami — Pokaż na co cię stać — patrzyła na nią z uwagą
Levi miał mętlik w głowie. Czy on właśnie zaraz będzie miał zadawać komuś ból dla przyjemności? Świat oszalał. Spokojnie nie tylko on sobie nie poradzi, ta dziewczyna nie wyglada jakby potrafiła kogoś skrzywdzić.
CZYTASZ
Odrzucona ślizgońska miłość | Ślizgońska Dylogia I
FantasyKsiężyc to przyjaciel Deszcz to komfort Życie to piekło Dzień to koszmar Sen to niebo ...