Poranek zaczęłam od kawy i przeglądu informacji do których na ten moment miałam dostęp. Loki spał w najlepsze, dlatego mogłam sobie na to pozwolić zanim udalibyśmy się do wieży, żeby poinformować Rogersa, co wiemy. Przepijałam ostatni łyk kawy, kiedy udało mi się ustalić głównych dwóch podejrzanych, ale do tego potrzebna była mi konsultacja, a do jednego elementu układanki wystarczyło się przejść, by potwierdzić moje teorie. Chwilę później w kuchni zjawił się Loki i podpatrywał czym się zajmuję.
-Jadę z tobą. - oznajmił chłodno, co ostatnio rzadko miało miejsce.
-Ale po, co? - zmarszczyłam brwi, zerkając na niego. - Wątpię, żeby ci aż tak zależało znaleźć zaginionego teścia. - dodałam żartobliwie.
-Aż tak nie zależy, ale zależy mi przypilnować, żebyś nie bawiła się za dobrze w towarzystwie Kapitanika. - powiedział i dosiadł do stołu.
-Wiesz, że takie coś się nigdy nie powtórzy. - westchnęłam pod nosem.
-Wiem, ale wolę się upewnić. Przynajmniej do momentu w którym będę wam przeszkadzać w pracy. - wyjaśnił, uśmiechając się lekko.
-Dobrze. - uśmiechnęłam się do niego ku jego zaskoczeniu.
-Dobrze? - Loki patrzył się na mnie wielkimi oczyma. - Tak po prostu?
-Rozumiem, dlaczego chcesz iść. - odparłam i zebrałam klamoty ze stołu.
Dojechaliśmy do wieży chwilę po dziesiątej rano, więc mogłam być pewna tego, że Rogers nie śpi. Zapewne był już czymś zajęty, bo na zlecenie Fury'ego miał mu przygotować raporty z tego, co się wydarzyło na tej niezbyt udanej misji. Wiedziałam, że na pewno też się obwinia o to, że nie może obecnie nic więcej zrobić i na pewno wolałby dać się złapać tak, jak cała reszta. Dlatego musiałam postarać się zrobić wszystko, co w mojej mocy, żeby rozwiązać ten problem.
Pomagałam na szybko Rogersowi sklecić raporty tak, żeby Fury nie dopytywał się , co pięć minut o, co chodzi. Dzięki temu moglibyśmy wybrać się w teren odwiedzić jedną osobę związaną ze sprawą. Doskonale czułam na sobie wzrok Lokiego. Obserwował każdy mój ruch, ale nie skupiałam się na tym aż tak, jak Steve, bo zauważyłam, że jeszcze bardziej się zdystansował. Nadal miałam go za przyjaciela, a jedna głupia sytuacja nas od siebie oddaliła. Do tego Loki nie ułatwiał zawiązania relacji na nowo i po części go rozumiem, bo granica była mocno przekroczona poza czerwoną linie.
Rogers zgodnie z moją prośbą zawiózł mnie kawałek poza miasto do pewnej kobiety, która swego czasu pomagała Wandzie z niektórymi sztuczkami. Priscilla była dość znanym złoczyńcą w sferze bogów i magów, ale ze względu na córkę poszła na układ z Tarczą. Akurat w przypadku takich umów trzeba czasem zrobić rutynową kontrolę. Ciemnowłosa kobieta nie była zbytnio zaskoczona moją wizytą. Doskonale wiedziała, co się dzieje, ale niestety nie znała żadnych szczegółów. Jej wiedza opierała się na zwyczajnych plotkach, zasłyszanych to tu, to tam. Nie byłam zbyt szczęśliwa z tego obrotu spraw, ale skorzystałam z okazji, żeby porozmawiać chwilę z kobietą. Widać było, że naprawdę dba o dobre stosunki z Tarczą i Avengers, a jej córka jest całym światem. Na pewno będę chciała podtrzymać tę znajomość z taką osobą.
Kiedy skończyłam rozmawiać, wiedziałam, że zostaje jedna opcja. Była nią pewna grupa Magów wędrująca po Dziewięciu Światach, która zwana była Mrocznym Zakonem, ale niestety zbyt wiele o nim nie wiedziałam i nigdzie nie można było o nich za wiele wyczytać. Potrzebny tu był ktoś, kto się na tym zna, czyli czas wrócić do przyjaciela Doktora Strange'a. Wróciłam do auta w którym czekał na mnie Rogers i rozsiadłam się na miejsce pasażera.
-I jak? - zapytał po chwili ciszy.
-Wiem, kto może stać za tym wszystkim. - odpowiedziałam i spojrzałam na niego. - Znajdę Avengersów i wszystko się ogarnę. Na pewno. - dodałam, widząc lekko zmartwioną minę.
-Jasne, w to nie wątpię. - powiedział od razu. - Jeśli mogę bardziej pomóc to mi powiedz, bo to ważne dla nas wszystkich.
-Zawieź mnie w jedno miejsce. To wystarczy, a tam znajdę odpowiednie wsparcie. - wyjaśniłam. - To będzie na ten moment odpowiednia pomoc.
-Dokąd? - zapytał konkretnie.
-Bleecker Street. - uśmiechnęłam się uprzednio sięgając telefon, żeby ostrzec o swojej wizycie.
*Perspektywa Lokiego*
Ani trochę nie podobała mi się wizja współpracy z Rogersem, ale tym razem nie było innego wyboru. Nie mogłem być cały czas w pobliżu, dlatego postanowiłem, że skrócę im czas spędzony razem i sam poszukam osób winnych całemu zamieszaniu. Doskonale wiedziałem, jak działają takie osoby i mogłem skupić się, aby wykorzystać moje umiejętności, które były pomocne. Obszar poszukiwań nie był szczególnie ogromny. Kiedy pomagałem Thanosowi musiałem nie raz przeczesywać całe Dziewięć Światów, a tutaj jedynym miejscem była Ziemia i do tego na pewno w naszym pobliżu. Brzmiało to jak bułka z masłem. Przechadzałem się ulicami miasta cały czas wyszukując jakiś magicznych poszlak. Każdy taki ruch pozostawia ślad na dłużej i nie jest on widoczny od razu. Dzięki kilku sztuczkom mogłem stworzyć praktycznie mapę wszystkiego, co miało magiczną naturę i odtworzyć wszystko, co się w związku z tym wydarzyło. Niestety ta metoda ma swoje minusy. Jeśli posługujący się magią nie był szczególnie znany namierzenie go było o wiele trudniejsze, a do tego używanie sztuczki dzięki której ślady te były widoczne, było bardzo wyczerpujące.
Kiedy udało mi się znaleźć jakiś interesujący mnie trop to odrobinę się zdziwiłem. Wynikało to z tego, że akurat ten magiczny ślad należał do bardzo starego Maga, który według wszelkich zapisów zginął z rąk Mrocznych Elfów. Tym bardziej mnie to zaintrygowało i powędrowałem za tym tropem bez większego zastanowienia. Udało mi się dotrzeć do teoretycznej nicości. Ślad urywał się na środku opuszczonego terenu za miastem, co oczywiście nie miało sensu w żaden sposób. Byłem już zbyt zmęczony, by użyć kolejnych sztuczek. Nic by mi nie dało wsłuchiwanie się na siłę. Znałem już miejsce, gdzie mogło znajdować się coś interesującego, dlatego stwierdziłem, że wrócę tam jutro, gdy zbiorę siły. Nie chciałem w to angażować Hanny na ten moment. Byłem pewien jednego, jeżeli moje podejrzenia są trafne, to żadne z nas nie jest w stanie nic zrobić, a tym bardziej pokonać tego Maga.
Zrezygnowany wziąłem się za drogę powrotną, ale chwilę później zagościła przed moimi oczami ciemność. Gdy otworzyłem oczy dalej wokół było ciemno, ale mogłem poczuć, że mam jakąkolwiek władze nad moim ciałem. Niestety szybko zdałem sobie sprawę, że w małym pomieszczeniu panuje niespokojna aura. Nie mogłem użyć żadnej z moich sztuczek, a na moich nadgarstkach znajdowały się dwie bransolety, które uniemożliwiały mi użycie magii. Podszedłem do drzwi i po prostu nasłuchiwałem, bo za nimi wiele się działo. Za wiele nie udawało mi się usłyszeć.
-Plan jest prosty. Strażniczka będzie go szukać. Wykorzystamy to i kiedy tu się znajdzie, pozbędziemy się jedynego problemu. - powiedział gruby głos.
-Nie wystarczy unieszkodliwić jej na czas naszych działań? - zapytał kolejny głos.
-To nie Laufeyson, który żyje na sztuczkach i trikach. - powiedział pierwszy głos. - Moc Strażnika chroniąca kamienie jest zupełnie inna. Mam nadzieję, że kwestia tego, co musicie zrobić jest jasne.
Ten fragment rozmowy wystarczył, żebym wiedział, że obiecanki Hanny o tym, że nic się nie stanie mogą pójść bardzo szybko na marne. Musiałem ostrzec ją i pewnie też wpłynie to na sprawę zaginionych bohaterów. Być może oni mają być przynętą, która zwabi ją do ich kryjówki. Wiadome było, że prędzej czy później znajdzie to miejsce. Nawet gdybym spróbował uciec nie byłoby to teraz możliwe ze względu na dotychczasowe zmęczenie. Musiałem czekać. Czekać i liczyć na to, że uda mi się stąd wydostać zanim grupa magów ją zabije. Nie mogłem do tego dopuścić.
CZYTASZ
𝑺𝒛𝒖𝒌𝒂𝒋 𝒅𝒂𝒍𝒆𝒋
FanfictionKontynuacja "Always be yourself" Hannah musi rozwiązać zagadkę zniknięcia matki i jej nagłego powrotu. Chce dowiedzieć się czemu jej życie potoczyło się tak, a nie inaczej. ❖Rok powstania opowieści - 2018/19❖