Rozdział 4

567 58 16
                                    

Wjechałam windą na piętro Avengersów i przywitała mnie cisza. Nikogo nie było co znaczyło mniej więcej tyle, że albo mieli misję, albo jakieś spotkanie w TARCZY. Ogarnęłam się jakoś w swoim pokoju i położyłam się na łóżku. Asgard jest piękny ale jeden tutaj będzie mi zawsze najlepiej. Kilka godzin później słyszałam jak Tony wraca na piętro, dlatego wyszłam z pokoju żeby się z nim przywitać. Ale pierwszą osoba jaka ucieszyła się na mój widok okazała się być Karen, która podbiegla do mnie i mocno przytuliła.

-Stęskniłam się - powiedziała nie chcąc mnie puścić

-Ja też słonko - przyznałam spoglądając na Tony'ego, który przyglądał się nam z bladym uśmiechem.

Karen pobiegła do swojego pokoju i zostawiła nas samych. Tony wyglądał na lekko przybitego ale widać było że się cieszy.

-Coś się stało? - zapytałam

-Nie, a czemu? - zapytał

-Nie no mam jakieś dziwne wrażenie... No nie ważne.

-Jesteś głodna? - zapytał kierując się do kuchni

-Nie jestem. Kawę sobie zrobię - odparłam i skierowałam się do ekspresu.

-Sama jesteś? - zapytał ogrzewając pizzę

-Tak. Musiałam odpocząć. - stwierdziłam popijając ciepłą kawę

Usiadłam sobie wygodnie przy stole i piłam kawę, kiedy na górę wpadł Steve. Tony od razu zamienił swój lekki uśmiech na spojrzenie bez żadnego wyrazu. 

-Dobra, dość. Co jest? - zapytałam ojca

-Nic się nie dzieje. Po prostu każdy jest zmęczony - wyjaśnił mało przekonująco

-Jak chcesz zaraz sama się dowiem - zagroziłam

-Nie! Grzebać mi w głowie nie będziesz - bronił się

-To powiedz o co chodzi - zażądałam, ale ten jak zwykle w takich sytuacjach się zawiesił

-Chodzi o to że Bucky znowu zwariował jeżeli tak to można nazwać - wyjaśnił Rogers

-To znaczy? Znów jest Zimowym Żołnierzem? - dopytałam

-Tak - westchnął Kapitan - I ma nowy cel i w tym problem, że... - nie dane mu było skończyć bo Stark rzucił w niego jakimś talerzem, który miał pod ręką i gdyby nie moja szybka reakcja nasz Kapitan Ameryka skończyłby z pocharataną twarzą. To jest plus posługiwania się magią. Zatrzymałam talerz w locie i spojrzałam wściekła na ojca

-Chciałam odpocząć, ale widzę, że nawet tutaj nie będzie mi to dane

-Ty jesteś celem Hannah - dokończył Steve

-Z jakiej racji ja?! Przecież ja teoretycznie jestem w Asgardzie to czemu ja?

-Właśnie chodzi o to, że teoretycznie. Ktoś wiedział, że wrócisz po jakimś czasie i wszystko zaplanował. - wyjaśnił Rogers

-Już chyba wiem kto - warknęłam wściekła

-Kto? -zapytał Stark

-Moja kochana mamusia - powiedziałam przesłodzonym głosem

-Niby dlaczego by miała mieć taki cel? - dopytał Rogers

-Sama bym chciała wiedzieć. Jak w końcu ją znajdę to sama chętnie spytam

-Może powinnaś wrócić do Asgardu? - zaproponował Tony

-Nie mogę teraz wrócić

-Czemu? - dopytał

-No nie mogę wrócić, dopiero co pojawiłam się tutaj

-W takim razie posiedzisz sobie w domu - Stark posłał mi dwiący uśmieszek

-Naprawdę miło wrócić do domu - stwierdziłam sarkastycznie i poszłam do swojego pokoju

Wzięłam laptopa i postanowiłam namierzyć Barnesa albo matkę. Nie podoba mi się nic z tego co tu się działo. Znowu wszystko przeciwko mnie. Chyba już taki mój los żeby zawsze obrywać za wszystkich dookoła. Rozumiem że Stark się martwi ale bez przesady. Nie będzie trzymał mnie w domu jak w klatce. Umiem o siebie zadbać, a jego komentarze w tej kwestii wcale nie pomagają. Szukałam jakiegoś śladu po matce ale umiała nie zostawiać prawie żadnych śladów. Chwilę później usłyszałam ciche pukanie do mojego pokoju.

-Proszę - powiedziałam od niechcenia

W pokoju zjawił się nikt inny jak Rogers. Zamknęłam laptopa i spojrzałam na przyjaciela.

-On się martwi wiesz przecież - powiedział siadając na fotelu obok łóżka

-Wiem przecież - uśmiechnęłam się lekko

-Opowiadaj co tam ciekawego w Asgardzie - powiedział podekscytowany

Opowiedziałam mu pokrótce jak sprawa wygląda, a potem on opowiedział mi co się działo tutaj. Zajęło nam to większość nocy. Jakoś koło trzeciej nad ranem drzwi od mojego pokoju się otworzyły i do środka weszła Karen z misiem w dłoni.

-Hej, słońce co się stało? - zapytałam kiedy weszła już na moje łóżko

-Miałam zły sen - powiedziała tuląc maskotkę

-Czemu nie pójdziesz do Tony'ego? - zapytałam nie wiem czemu

-On mocno śpi - stwierdziła pięciolatka

-Wiem - uśmiechnęłam się

-Mogę tu zostać? - zapytała z nadzieją

-Tak, oczywiście.

-To ja idę - powiedział Steve i poszedł do siebie

Zrobiłam małej miejsce pod kołdrą obok mnie, a ona przytuliła się do mnie. Obtuliłam ją kołdrą i położyłam obok. Karen po dłuższej chwili zasnęła przytulając się do mnie i maskotki w swojej dłoni. Była taka słodka. Jakby nie patrzeć jest teraz moją młodszą siostrą. Uśmiechnęłam się na tą myśl i również zasnęłam.

𝑺𝒛𝒖𝒌𝒂𝒋 𝒅𝒂𝒍𝒆𝒋Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz