Rozdział 19

424 41 7
                                    

Minęły już cztery dni a Avengersi jeszcze nie wrócili a ja zaczynałam się lekko denerwować. Z jednej strony tym że jeszcze nie wrócili, a z drugiej tym, że powinniśmy już szykować się do powrotu na Asgard. Loki zapewne chciał tam trafić na swój wyznaczony przez niego czas, a ja nie za bardzo miałam ochotę go denerwować. Po akcji z Kapitanem wiem, co może odwalić więc wolałam jakoś dowiedzieć się, co się dzieje z grupką bohaterów. Karen co chwila pytała o tatę, a ja nie mogłam jej odpowiedzieć, bo sama nie wiedziałam co. Ten poranek nie wyglądał inaczej siedziałam w po kolejnej nieprzespanej nocy w kuchni i jadłam, a raczej wmuszałam w siebie owsiankę. Cały czas próbowałam namierzyć chociaż Tony'ego więc laptop non stop mi towarzyszył.

*Perspektywa Lokiego*

Spędzanie czasu z Karen raczej stało się moim codziennym zajęciem i tak też było dzisiejszego dnia. Siedziałem w salonie grając z nią w jakąś planszówkę, a Hannah znowu zajmowała się siedzeniem przed laptopem. Wiem, że zaczęła się nieco martwić, ale mogła przynajmniej postarać się wyspać. Kiedy Karen pobiegła do swojego tymczasowego pokoju poszedłem na chwilę do kuchni i dosiadłem przy stole, gdzie Hannah męczyła się ze śniadaniem. Zerkałem na nią bez słowa bawiąc się serwetką.

-Nigdzie ich nie ma. - stwierdziła po chwili przeglądając znowu coś w ekranie komputera

-Powinnaś dać sobie odpocząć. - zauważyłem

-Za dwa dni mieliśmy być w Asgardzie. - przypomniała

-Nic nie szkodzi jak będziemy tam później. - zapewniłem

-Ale Karen jest smutna. Muszę się dowiedzieć chociaż gdzie oni są i ewentualnie dogadać, bo to miały być tylko dwa dni.

-Na pewno niedługo wrócą.

-Skąd możesz to wiedzieć? Czasem zdarzało się, że coś nie wychodziło albo bywało gorzej. -powiedziała lekko łamiącym głosem

-Hannah wiem, że się martwisz, ale nie powinnaś zawalać snu i raczej miło by było gdybyś normalnie zjadła. - powiedziałem uważnie na nią patrząc

-Dopiero, jak ich znajdę - upierała się i zostawiła owsianke w spokoju

Widząc to momentalnie i zamknąłem jej laptopa przed nosem. Zerknęła na mnie i spojrzałem na nią błagalnie. Uśmiechnęła się lekko i dojadła w końcu owsianke.

-Dobrze. Zrobię sobie przerwę. Ale tylko do wieczora - zaznaczyła

-W twoim wypadku dobre i to "do wieczora" - stwierdziłem

Hannah odniosła laptopa do sypialni i wróciła do kuchni. Sprzątała szybciutko po swoim śniadaniu i usiadła z powrotem na swoje poprzednie miejsce nerwowo uderzając paznokciami w stół. Siedzenie w miejscu z pewnością za wiele by jej nie pomogło dlatego zaproponowałem spacer na który o dziwo się zgodziła. Dlatego już chwilę później wraz z Karen spacerowalismy w pobliskim parku. I ten dzień byłby udany do końca gdybyśmy w parku nagle nie spotkali Rogersa... Który z tego, co wiadomo powinien być na misji razem z Avengrsami, a siedział tutaj w parku na ławce. Od razu wydało mi się to podejrzane i Hannie najwyraźniej też, bo w moment znalazła się obok niego zadając wyjaśnień




******
Nawet nie wiecie jak głupio mi że nie udało mi się zdążyć ze wszystkim na czas jeśli chodzi o pisanie. Ten początek roku szkolnego jest dość burzliwy, a ja najzwyczajniej w świecie nie miałam okazji na pisanie choć pomysłów wiele.

Także tak. Powracam. Może z krótkim rozdziałem, ale mam nadzieję, że nieco was zaintrygował.

Życzę miłej nocki, dnia czy wieczoru ❤️

𝑺𝒛𝒖𝒌𝒂𝒋 𝒅𝒂𝒍𝒆𝒋Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz