Rozdział 21

230 23 1
                                    

Następnego dnia, kiedy otworzyłam oczy, rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byłam nadal lekko zmęczona, ale udało mi się wyślizgnąć z łóżka i uszykować do spotkania z Odynem na które nie wypada się ani trochę spóźnić. Powędrowałam do garderoby szukając, czegoś, co będzie mi pasować. W Asgardzie niestety obowiązywały pewne zasady związane z ubiorem, ale tym razem nie zamierzałam wciskać się na przykład w jakąś suknie. Potrzebowałam czegoś wygodnego, dlatego ubrałam strój, którego używałam przy okazji treningów walk białą bronią, ale dodałam do zbroi pelerynę. Dziwnie było dopasowywać się do realiów innych niż w Nowym Jorku i przenosić się w trochę zamierzchłe czasy z nutką przyszłości, ale od kiedy zostałam strażniczką nawet podobał mi się ten odmienny styl. Raz kiedyś było to miłą odmianą. Kiedy opuściłam garderobę gotowa do spotkania, spotkałam się ze spojrzeniem Lokiego, które od razu mówiło, że trochę mogę podpaść, ale od tego jest życie. Czasem trzeba kogoś powkurzać. 

Na spotkaniu próbowałam jakoś wyjaśnić zaistniałą sytuację, jak najlepiej potrafiłam. Odyn był osobą bardzo trudną do dogadania, szczególnie kiedy chciało się coś od niego wywiedzieć. Od ponad godziny namawiałam go do podania jakiegoś konkretu, co było nie lada sztuką. Trzeba było być twardym, bo inaczej zbyłby mnie z niczym.

-Kto jeszcze może chcieć kamieni? - zapytałam konkretnie, licząc na zadowalającą odpowiedź.

-Tak całkowicie szczerze to każdy, kto pragnie mieć jakąkolwiek władzę w dziewięciu królestwach i dalej. - odparł Odyn.

-Wiem, bo na tym polega moja rola, by do tego nie dopuścić. - zgodziłam się. - Chodzi o teraz. Na pewno wiesz, kto mógłby wykorzystać okazję. 

-Mam kilku podejrzanych. - potwierdził Odyn. - Ale nie mogę być na sto procent pewien kogo szukamy tym razem.

-Poradzę sobie. Potrzebuje listy tych najbardziej prawdopodobnych i to jak najszybciej, jeśli mamy uniknąć kolejnej katastrofy.

-Oczywiście. - zgodził się Wszechojciec. - Mimo, że od początku wiedziałem, że będziesz wybrana na Strażniczkę, nigdy nie sądziłem, że naprawdę będziesz się do tego nadawać. - powiedział bez zastanowienia, a zapewne wiedział, że jest to dla mnie bardzo bolesna kwestia, wiedząc, że od początku moje życie było ustawione.

-To chyba powinien Wszechojciec cieszyć się, że wzięłam te sprawę na tyle poważnie, żeby wywiązać się z niej, jak najlepiej. - odpowiedziałam pewnie. - Skoro już taka moja rola to dlaczego nie wykonać jej najlepiej, jak mogę?

-Słusznie, ale powinnaś pamiętać, że miejsce to wiąże się z poświęceniem i to nawet w momencie, którego możesz się kompletnie nie spodziewać. - przypomniał.

-Doskonale o tym wiem. - przytaknęłam i powędrowałam do wyjścia z komnaty. - Czekam za listą. Będę się szykować do poszukiwań.

Opuściłam pomieszczenie i skierowałam do naszej komnaty. Doskonale wiedziałam, że Lokiemu ani trochę nie spodoba się pomysł, który miałam zrealizować. Niestety tym razem nie zamierzam dopuścić do tego, co miało miejsce ostatnio. Musiałam go przy okazji jakoś przekonać, że tym razem nie planuje ocierać się w żaden sposób o śmierć. Kiedy znalazłam się w środku, Loki od razu przeniósł na mnie badawcze spojrzenie.

-I czego się dowiedziałaś? - zapytał od razu.

-Jeszcze za wiele nic konkretnego. - odpowiedziałam i dosiadłam się obok niego. - Jak dostanę listę ewentualnych zagrożeń to przeanalizuje wszystko co i jak.

-Okay. Tylko postaraj się nie pakować w nic ponad twoje siły. - poprosił tak, jak się spodziewałam.

-Wiem. Oczywiście się postaram, ale lepiej mi jest, jak się czymś zajmę. - przyznałam. - Mam zajęcie.

-Rozumiem, ale jakby, co to ja chętnie w czymś pomogę jeśli będę mógł. - zdeklarował Loki.

-Jasne. Na pewno skorzystam. - uśmiechnęłam się i wtuliłam w niego.

Wieczorem dopiero doczekałam się listy podejrzanych grup i stworzeń. Musiałam to w spokoju przeanalizować. Skoro problem pojawił się na Ziemi to tym właśnie musiałam się zająć. Poszukać odpowiedniej osoby lub osób właśnie tam, a do tego potrzebna będzie mi pomoc. Na pewno się przyda Doktor Strange i jeszcze ktoś do przyziemnych spraw, bo samemu lepiej nie działać. Tego samego dnia zebraliśmy się i wróciliśmy do Nowego Jorku. Z samego rana czekało mnie wiele pracy.



****

Hej Misiaczki,

Ten rozdział może nie poraża długością, ale spokojnie reszta to nadrobi.

Miłej lektury

𝑺𝒛𝒖𝒌𝒂𝒋 𝒅𝒂𝒍𝒆𝒋Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz