Rozdział 10

507 47 7
                                    

*kilka godzin później*

*Perspektywa Hanny*

Powoli otworzyłam oczy męcząc się z ostrym światłem. Nie lubiłam za to szpitali. W ogóle ich nie lubiłam, a niestety często w nich bywałam. Od przyjazdu do szpitala pamiętałam wszystko jak przez mgłę. Pamiętałam jak zabierali mnie na salę zabiegową albo operacyjną, nie wiem, nie pamiętam. Czułam się w miarę dobrze, ale też nie cudownie. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Ani żywej duszy, cisza przerywana tylko pikaniem aparatury. Kiedy już w miarę się rozbudziłam postanowiłam usiąść na łóżku. Czynność ta nie należała do najprzyjemniejszych ale udało mi się doprowadzić do pozycji półleżącej. Po chwili wszystko zaczęło mi się przypominać. W jednym momencie moja dłoń powędrowała na mój brzuch... Płaski brzuch... Był tam tylko opatrunek na podbrzuszu. Nic więcej. Nic co powinno tam być. Zaczęłam płakać, gorzko płakać prawie krzycząc z rozpaczy. Schowałam twarz w dłoniach i pozwoliłam sobie na słabość. Tak. To była słabość, płacz był moją słabością od zawsze z tym walczyłam. Zapomniałam o wszystkim dookoła i pozwoliłam sobie płakać dalej. Do czasu gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i mój wzrok powędrował od razu na osobę, Która się w nich pojawiła. Widok rudowłosej przyjaciółki doprowadził mnie do względnego spokoju. Nat usiadła obok mnie na łóżku a ja bez zastanowienia się w nią wtuliłam. Dalej znowu nic nie pamiętam, emocje wzięły górę i nie pozwalały mi myśleć. Wszystko było jak przez mgle i tyle z mojego pobytu w szpitalu.

Pamiętam tylko jak Tony uznał że nie zostaje w szpitalu, a lekarz będzie przyjeżdżał do domu. I bardzo dobrze zrobił. Atmosfera która panowała w Tower jakoś poprawiła moje samopoczucie. Co prawda nadal byłam troche wyjęta z rzeczywistości ale czułam się lepiej. Z nowych informacji wiem tylko tyle że Barnesem zajęła się Tarcza, a moja matka gdzieś przepadła. Nic więcej nie chcieli mi powiedzieć żeby mnie nie martwić. Jeszcze jedną nowością była nagła wyprowadzka Rogersa na Brooklyn. Nikomu nic nie wyjaśniał, po prostu się spakował i pojechał. Nikt do końca nie wiedział czemu, tylko ja znałam powód. Po tej niezręcznej sytuacji między nami Loki zapewne dał mu niezły wykład i Steve po prostu wolał się wynieść.

Thor powiedział mi żebym się nie martwiła o Lokiego, bo podobno nie ja ani Rogers był powodem jego nagłego, długiego zniknięcia. Jakieś problemy w którejś krainie go zatrzymały. Gdzieś tam w środku próbowałam nie być na niego za to zła, ale nie było go kiedy go potrzebowałam. I teraz było tak samo. Tydzień minął a ja spędzałam głównie czas przed laptopem lub książką. Narazie zostałam w Tower, jak to było powiedziane "Na wszelki wypadek zostań tu bo jak widzisz nie zawsze dajesz sobie radę". Jakbym tego nie wiedziała.

Postanowiłam w końcu wyjść z mojego pokoju. Poszłam do kuchni z zamiarem zrobienia sobie na spokojnie kawy. Wyciągnęłam z szafki mój ulubiony kubek i zaparzyłam pożądany napój. Przeszukałam wszystkie szafki, bo miałam ochotę na coś słodkiego. Niestety nie znalazłam nic oprócz jakiś herbatników, ale trzeba się cieszyć z tego co się ma. Wzięłam kawę i ciastka do ręki i odwróciłam się żeby iść do pokoju, ale momentalnie wszystko by wylądowało na ziemi gdyby nie moja szybka reakcja. To był plus magii w domu - mniej potłuczonych naczyń. Kiedy się odwróciłam zobaczyłam, że mam obserwatora, którym okazał się być nikt inny jak Loki. Nie wiedziałam czy mam się cieszyć czy nie. Obserwował mnie bez słowa, co okropnie irytowało, ale ja nic na to nie mogłam poradzić.

*Perspektywa Lokiego*

W sumie nie wiedziałem jakiej reakcji mam się spodziewać po Hannie. Zniknąłem bez słowa, na bardzo długo i znowu ją zawiodłem. Tłumaczenie się jakimś konfliktem w królestwie będzie słabe, bo jednak ona powinna być ważniejsza. Nie wiedziałem do końca nawet, co się działo przez ten czas. Thor powiedział mi tylko, że Barnes porwał ją na zlecenie jej matki żeby ta mogła znowu zrobić z niej królika doświadczalnego, ale coś jednak podpowiadało mi że to tylko połowa tego, co się naprawdę wydarzyło. Hannah stała i nic nie mówiła, tylko patrzyła na mnie z niepewnością. Z taką samą jak wtedy, kiedy wróciłem po mojej rzekomej śmierci po wojnie z Thanosem. Tylko teraz zastanawiało mnie jedno...Czy teraz też się mnie bała? według mnie nie miała powodu, ale nie mogłem wiedzieć czy nie wydarzyło się coś, co na to wpłynęło.

-Hannah? - odezwałem się w końcu, ale nie usłyszałem żadnej odpowiedzi - Przepraszam -wykrztusiłem z siebie bo w to jedyne co teraz cisnęło mi się na usta

-A masz za co przepraszać? Bo ja wątpię - odparła chłodno - Z tego co wiem od Thora miałeś zajęcie więc nie masz za co

-Te zajęcia nie powinny być ważniejsze od ciebie - zacząłem

-Ale jednak były, zdarza się. Możemy o tym nie rozmawiać?- zaproponowała

-Oczywiście - zgodziłem się przynajmniej na razie

Hannah wzięła kawę i ciastka po czym skierowała się do swojego pokoju. Poszedłem za nią, bo nie chciałem żeby nadal była dla mnie zła. Chociaż tego nie pokazywała wiem, że tak jest. Każdy by był zły. Stanąłem w drzwiach i przyglądałem się jej poczynaniom. Wziąła z szafki książkę i usiadła z kubkiem kawy na łóżku. Wyglądała na zmęczoną, dlatego postanowiłem zostawić ją samą. Kiedy już miałem wychodzić Hannah w moment znalazła się obok mnie i chwyciła za rękę. Spojrzałem w jej smutne czekoladowe oczy.

-Zostań, proszę - powiedziała cicho - Stęskniłam się za tobą więc mi tu nie uciekaj Jelonku bo rykowisko dopiero za kilka miesięcy - dodała żartobliwie siląc się na lekki uśmiech

-Myślałem że wolisz pobyć sama

-Już dosyć się nabyłam sama, nie sądzisz? - przypomniała

-Wiem, zostanę - przytuliłem ją do siebie a ona od razu wtuliła się we mnie mocno

Długo się nie zastanawiałem i wziąłem ją na ręce zanosząc do łóżka. Posadziłem ją na kolanach i podałem jej kawę. Wypiła ją w ciszy opierając głowę na moim ramieniu. Naprawdę wyglądała na zmęczoną dlatego nie chciałem jej męczyć pytaniami.

-Jak się czujesz? - zapytałem po dłuższej chwili ciszy

-Lepiej - owinęła ręce wokół mojej szyi i wtuliła się - Teraz jeszcze lepiej

Objąłem ją i wtuliłem się w jej włosy. Brakowało mi tego a ja głupi jeszcze ją tak źle potraktowałem, kiedy ostanio się widzieliśmy. Gładziłem ją delikatnie po plecach i zastanawiając się jak ją przeprosić za ostatnią sytuacje. Kilka minut później zorientowałem się że Hannah zasnęła w moich ramionach. Ucałowałem ją w czoło i ułożyłem wygodnie na łóżku. Sam usiadłem obok i po prostu się jej przyglądałem.

𝑺𝒛𝒖𝒌𝒂𝒋 𝒅𝒂𝒍𝒆𝒋Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz