Rozdział 1.

1.4K 57 32
                                    

Biegłem ile sił w nogach żeby uciec od tłumu. Miałem nadzieję że znajdę jakieś miejsce żeby móc się schować i nie widzieć tych wszystkich ludzi otaczających mnie i zadających te przytłaczające pytania. Po kilku minutach biegu zrozumiałem że już im nie ucieknę, za mną biegła grupa ludzi błyskającymi światłami z aparatów i krzyczących do mnie różnorodne pytania.
Nagle zauważyłem w jednej z uliczek obok której przebiegałem, że dziwne kolorowe światło rozświetla tamte miejsce, więc bez chwili zastanowienia pobiegłem tam i weszłem do środka. Miałem nadzieję, że tutaj nie będą mnie szukać i będę miał chwilę spokoju. Rozejrzałem się dookoła i uznałem, że znajduję się w jakimś klubie gdzie trwa impreza. Postanowiłem że zostanę tutaj trochę, dopóki będę czuł że na zewnątrz jest bezpiecznie. Zacząłem przepychać się między ludźmi którzy bardzo dobrze się bawili, raz czy dwa razy niechcący stanąłem komuś na nogę a nawet przeze mnie ktoś się wywalił ale był na tyle pijany że go to nie zabolało. Na szczęście. Przepychałem się tak dopóki nie dotarłem do barku na końcu wielkiego pomieszczenia, gdzie stała wysoka ciemnoskóra dziewczyna o czarnych włosach do ramion.

- Szkocką poproszę - powiedziałem do niej rozglądając się po barku. Z kieszeni mojej już trochę obdartej bluzy wyjąłem pieniądze i zapłaciłem za trunek i po chwili go dostałem.

Gdy się napiłem, zacząłem bardziej przyglądać się ludziom w tym klubie.

- Alkoholicy, ćpuni, gwałciciele i dziwki... - pomyślałem. Nie było tutaj ani jednej osoby która byłaby trzeźwa. No dobra może oprócz mnie i barmanki.

Po wypiciu trunku wstałem i zacząłem zmierzać do wyjścia znowu przeciskając się przez tłum ludzi. Dotarłem do drzwi prowadzących na świeże powietrze i nacisnąłem klamkę po czym lekko uchyliłem drzwi żeby zobaczyć przez szpare, czy napewno byłbym już bezpieczny. Kiedy wzrokiem nie zauważyłem ani jednej osoby, otworzyłem szerzej drzwi i wyszłem z pomieszczenia, a raczej dżungli.

Zmierzałem długą alejką, prowadzącą na główne ulice Londynu. Zza rogu można było usłyszeć tylko dźwięk samochodów kursujących prawdopodobnie do domu przez późną godzinę. Spojrzałem na zegarek na swojej ręce i okazało się że dochodziła godzina 23, więc od tłumu chodzącego za mną uwolniłem się tylko na 15 minut po ponad 4 godzinnym uciekaniu i zakradaniu się.

Dotarłem na miasto gdzie zamierzałem złapać jakąś taksówkę żeby zawiozła mnie do domu. Szukałem dość długo aż w końcu z daleka dostrzegłem żółty pojazd z napisem taxi na dachu. Zacząłem szybko zmierzać w jego kierunku, chcąc jak najszybciej dotrzeć do domu i móc odpocząć w swoim miękkim i ciepłym łóżku ignorując cały świat. Gdy otworzyłem drzwi i spojrzałem do środka. Zauważyłem że w środku z kierowcą już ktoś siedzi i najwyraźniej chciał jechać.

- Przepraszam, myślałem że jest wolne... - wydukałem z siebie lekko zawstydzony nie patrząc na osobę zajmującą siedzenia dla pasażera.

- Nic nie szkodzi, proszę wejść, widać że się panu spieszy - powiedział bardzo znajomy głos, po czym osoba z tym głosem wysiadła z taksówki zamykając za sobą drzwi.

Wyprostowałem się i zauważyłem że po drugiej stronie pojazdu stoi wysoki mężczyzna mniej więcej w moim wieku. Miał bardzo jasne bląd włosy i błyszczące srebrne oczy w których było widać odbijające się lampki stojące w sklepie za mną.

- My się przypadkiem nie znamy? - zapytałem zamiast pomyśleć, co dopiero po chwili dotarło do mnie.

- Napewno nie Potter - odpowiedział uśmiechnięty zakładając kaptur na siebie i zaczął oddalać się od pojazdu.

- A to przepra... Zaraz co ty powiedziałeś? - zapytałem, lecz nie mogłem już odnaleźć mężczyzny wzrokiem bo zniknął za zakrętem.

Nie zwracając uwagi na nic wsiadłem do samochodu i podałem kierowcy adres domu w którym mieszkałem. Podczas całej tej podróży rozmyślałem o tym spotkaniu z tamtym chłopakiem przeszukiwając swoją pamięć w celu przypomnienia sobie osoby którą znam i była podobna do mężczyzny, lecz nikt nie przypominał tej osoby.

Gdy wróciłem do domu pierwsze co zrobiłem to poszedłem pod prysznic. Po dokładnym umyciu się i ubraniu czystych bokserek, poszedłem do swojej sypiali i położyłem się na łóżku przykrywając się miękkim i ciepłym pierzem w kołdrze. Chwilę leżałem wpatrywając się w sufit po czym zasnąłem.

Następnego dnia, czułem się bardzo zmęczony więc chcąc nie chcąc postanowiłem przeleżeć popołudnie nie robiąc nic. Leżałem w łóżku i przeglądałem media społecznościowe w celu znalezieniu czegoś ciekawego. Nagle jedno zdjęcie na Instagramie przykuło moją uwagę. Dałbym sobie uciąć rękę, ale jestem pewien że na tym zdjęciu znajdował się mężczyzna, który wczoraj ustąpił mi taksówkę. Z ciekawości kliknąłem profil tego chłopaka i zaczęłam przeglądać jego zdjęcia, z nadzieją że znajdę jego zdjęcie z dzieciństwa żebym mógł ustalić czy chodził on do Hogwartu. I tak jak myślałem znalazłem i chodził on do Hogwartu ale nie sądziłem że to akurat on.

Okazało się że to nie kto inny jak Draco Malfoy. Ślizgon którego nienawidziłem od początku. Ślizgon który cechował się wrednym charakterem, znęcaniem się nad innymi i tym że uznawano go za jakiegoś króla ze względu na jego ojca, który teraz znajduje się w Azkabanie. Mimo tego że wiedziałem że to Malfoy, dalej przeglądałem jego zdjęcia dalej z ciekawości. Po chwili niechcący polubiłem jego zdjęcie, lecz od razu je usunąłem z myślą że Draco nie dostanie powiadomienia. Nie chciałem aby ta sytuacja znowu się powtórzyła więc wyłączyłem telefon i odłożyłem go na półkę. Chwilę później wstałem z łóżka i zacząłem się ogarniać, żeby móc wyjść do mojej ulubionej kawiarnii, gdzie oprócz kawy podawali również cudowne śniadania, w tym naleśniki z płynną czekoladą które wręcz uwielbiam.

~~~~~

Tak więc skończył się pierwszy rozdział tego drarry. Mam nadzieję że chociaż mi wyszło bo nie przywykłam pisać w pierwszej osobie. Mam plan aby zrobić z tego więcej niż 20 rozdziałów ale nie jestem pewna czy w ogóle ktoś to będzie czytał.

Under Hate| Drarry | ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz